3 SMOKI: ZAKAŻENIA,
ZATRUCIA, ALERGIE
miesięcznik "Świat Konsumenta"
DE MINIMIS Jedna z zasad prawa rzymskiego przyjmuje, że prawo nie interesuje się o drobiazgami. W zdrowiu publicznym zasada DE MINIMIS NON CURAT LEX ma zastosowanie w odniesieniu do oceny ryzyka, czyli wspartego naukowo procesu składającego się z czterech etapów: identyfikacji zagrożenia, charakterystyki niebezpieczeństwa, oceny ekspozycji i charakterystyki ryzyka. Poziom ryzyka de minimis jest zbyt mały, aby się nim przejmować. Z tego powodu liczne substancje wprowadzane do obrotu jako domieszki wody wodociągowej i butelkowanej, składniki żywności i napojów oraz ich opakowań, kosmetyków, chemii gospodarczej, zabawek i wózków dla dzieci, mebli i innych przedmiotów wyposażenia mieszkań, materiałów budowlanych i wykończeniowych, a także całej reszty przedmiotów będących źródłem skażenia człowieka uznaje się za raczej (właściwie, faktycznie, w gruncie rzeczy, w istocie) bezpieczne. Ciesząc się tym statusem rozmaite substancje czy to pochodzenia naturalnego, czy też będące produktem syntezy chemicznej, uchodzą uwadze twórców i egzekutorów prawa sanitarnego, a konsumenci pozostają z błogim przekonaniem, że RACZEJ nic im nie zagraża. Wśród wielkiej liczby substancji dozwolonych jako dodatki do żywności i napojów prym wiodą aromaty. Ich rejestr prowadzony przez Komisję Europejską liczy 2 748 pozycji, z czego odnośnie 354 pozycji nie wpłynęły dotychczas żadne informacje z przemysłu spożywczego. Wśród aromatów dopuszczonych w Unii Europejskiej do spożycia pomimo braku danych o ich wpływie na zdrowie człowieka znajduje się 17 węglowodorów alifatycznych i aromatycznych. Są to: limonen, delta-kadinen, 2-metyl-1,3-cykloheksadien, beta-farnesen, l-limonen, 4(10)-tujen, (1-metyletyl)benzen, (R)-5-(1-metyletyl)-2-metyl-1,3-cykloheksadien, 3-okten, 1,3,5,8-undekatetraen, 1-okten,2-okten, heksadekan, 4-okten, oktadekan, heptadekan, 3,7-dekadien. Nawet nie wiadomo kiedy konsumenci dowiedzą się, czy doznania wspaniałego owocowego smaku i zapachu pochłanianej dzień w dzień wielkiej masy zaprawionych aromatami jogurtów, lodów i innych deserów popijanych litrami aromatyzowanej wody będą okupione zmartwieniem o udział tych smakowitości w rozwoju chorób, które dla każdego lekarza są oczywistym następstwem wieloletniego narażenia na niskie dawki substancji mutagennych, kancerogennych i teratogennych. Do tego dochodzą aromaty genetycznie zmodyfikowane lub wyprodukowane z substancji genetycznie zmodyfikowanych. Jak na razie konsumentów i ich lekarzy przed stresem chroni niewiedza, bowiem etykiety na produktach spożywczych zawierają nic nie mówiące określenie "substancje smakowo-zapachowe”. Na straży obowiązującej praktyki zatajania informacji o rzeczywistym składzie żywności i napojów stoi nadal niepokonana siła producentów żywności przetworzonej. W celu poszerzenia stosowania zasady de minimis rozwijany jest koncept progu toksykologicznego niepokoju (threshold of toxicological concern – TTC). W ramach światowej sieci naukowców, którzy przedstawiają się jako osoby oddane wzmacnianiu naukowych podstaw podejmowania decyzji w zakresie zdrowia publicznego, zwanej International Life Sciences Institute (ILSI) powstała nawet Grupa Zadaniowa ds. Progu Toksykologicznego Niepokoju. W skład tej grupy wchodzą przedstawiciele następujących koncernów sektora spożywczo-chemicznego: Coca-Cola, Dow Europe, DSM Nutritional Products (dawniej Roche Vitamins), Grupa Danone, Nestlé i Suedzucker. Ich zadaniem jest wybrnąć z trudnego dylematu: co tu zrobić w sytuacji, w której z jednej strony badania na zwierzętach laboratoryjnych dostarczają ścisłych dowodów na potencjał toksykologiczny substancji dodatkowych do żywności, a z drugiej – brak danych dotyczących ludzi, które wskazywałyby na ryzyko zdrowotne. Próg toksykologicznego niepokoju jest zasadą, która zakłada istnienie progu ekspozycji człowieka na większość chemikaliów, poniżej którego istnieje bardzo niskie, nieistotne prawdopodobieństwo jakiegokolwiek ryzyka dla zdrowia człowieka. Pomysłodawcy mają nadzieję, że szeroka akceptacja ich konceptu nie dopuści do prowadzenia badań toksyczności i ocen bezpieczeństwa tych chemikaliów, które uzna się za nieprzekraczające progu toksykologicznego niepokoju. I o to właśnie chodzi osobom „oddanym wzmacnianiu naukowych podstaw podejmowania decyzji w zakresie zdrowia publicznego”. Wystarczy nie dostrzec danych, które wskazują na ryzyko zdrowotne ponoszone przez konsumentów, aby wyeliminować możliwość prowadzenia badań zagrażających kompromitacją, odszkodowaniami i utratą rynku. Z tym większą nadzieją należy powitać europejski system REACH (Registration, Evaluation, Authorisation of CHemicals), czyli pakiet legislacyjny zakładający obowiązkową rejestrację substancji chemicznych, ocenę dokumentacji technicznej oraz ocenę substancji, udzielanie zezwoleń na wykorzystywanie substancji do produkcji i obrotu. Wymagany w ramach rejestracji zakres danych będzie wprost proporcjonalny do poziomu obrotu tonażowego i ryzyka, jakie dana substancja stwarza dla zdrowia lub dla środowiska. Ocena dokumentacji będzie dotyczyła wszystkich proponowanych badań i testów m.in. na zwierzętach, a drugi rodzaj oceny obejmie substancję, co do której władze mają uzasadnione powody do podejrzeń, że stwarza ona ryzyko dla zdrowia lub dla środowiska. Substancje ocenione jako negatywnie oddziaływujące na zdrowie lub na środowisko będą wymagały zezwoleń wydawanych przez Komisję Europejską na wprowadzanie do obrotu w wybranych kierunkach wykorzystania. Dotyczy to substancji rakotwórczych, mutagennych i o szkodliwym działaniu na rozrodczość, trwałych, zdolnych do bioakumulacji i toksycznych oraz ewentualnych innych substancji o porównywalnej szkodliwości dla człowieka lub dla środowiska. Zezwolenie na wykorzystywanie substancji zostanie udzielone, jeśli ryzyko wynikające z jej użytkowania będzie odpowiednio kontrolowane. W przeciwnym przypadku Komisja zbada czy możliwe jest zastosowanie bardziej bezpiecznego zamiennika substancji. Bajeczna użyteczność masy łatwo dostępnych produktów czyni konsumenta ślepym na rozpoznawalne przez niego samego skutki zagrożeń zdrowia ze strony chemikaliów i głuchym na argumenty lekarzy nawołujących do ograniczenia lawinowo narastającej ekspozycji na czynniki szkodliwe, w szczególności te, z którymi wcześniej ludzie nie mieli do czynienia, a więc zaprojektowane w laboratoriach i wprowadzone do obrotu handlowego z reguły bez miarodajnych ocen oddziaływania na zdrowie człowieka i środowisko. Genialne możliwości użytkowe i wygoda użytkowania, walory estetyczne i organoleptyczne oraz dostępność cenowa zdobyczy współczesnej cywilizacji technicznej pozostawiają daleko w tyle niepokój oparty o nagi fakt: jesteśmy obiektami eksperymentów toksykologicznych na masową skalę. Jako konsumenci za własne pieniądze bierzemy ochotniczo udział w eksperymentach na ludziach. Do doświadczeń z truciznami oddajemy także naszą przyszłość – dzieci, wnuki, prawnuki, praprawnuki i dalsze pokolenia. Uzyskanie oficjalnej zgody na eksperyment toksykologiczny na dziecku jest z oczywistych powodów niemożliwe. W tym samym czasie miliardy dzieci już w łonach matek otrzymują szkodliwe dawki chemikaliów, które medycyna zalicza do trucizn uwalnianych na przykład z kosmetyków (ftalany). Słusznie walcząc z uprawianym w laboratoriach okrucieństwem wobec zwierząt, równocześnie kupujemy doraźnie ułatwiające nam życie chemikalia i przez to skazujemy na straszne cierpienia nam najbliższych domowych przyjaciół, zwierzęta hodowlane, wreszcie te, które mając wybór, trzymają się od nas z daleka i żyją w dzikiej przyrodzie. Zamilkły śpiew kanarka w kopalni ostrzegał górników przed śmiertelnym zagrożeniem metanem. Rak zabijający nasze psy, niedobory odporności dziesiątkujące produkty fabryk mięsa, czy wreszcie narastające tempo wymierania gatunków zwierząt i roślin ostrzegają nas wszystkich przed zalewem świata wszechobecnymi chemikaliami, które zostały nagle oddane konsumentom do beztroskiego użytkowania. Analogia z lekceważeniem przed zaledwie stu laty następstw promieniowania jonizującego jest uderzająca. Dzisiaj, z wyjątkiem propagatorów zubożonego uranu i energetyki jądrowej, każdy przyznaje się do obaw przed zagrożeniami zdrowia ze strony skażenia radiacyjnego. Skażenie chemiczne jeszcze czeka na debatę publiczną nad bilansem korzyści i strat z nim związanych. Biorąc pod uwagę rozgrywające się na naszych oczach gwałtowne ruchy prawno-organizacyjne zmierzające do skutecznej eliminacji w wielu krajach świata zagrożeń zdrowia ze strony dymu tytoniowego i azbestu, należy się liczyć z podobnymi działaniami w stosunku do każdego kolejnego czynnika, którego szkodliwość będzie uznana za niemożliwą do zaakceptowania przez opinię publiczną. Należy obawiać się, że rozwój spraw będzie przebiegał raczej według scenariusza „tytoniowego” a nie „azbestowego”. Korumpowanie naukowców, polityków, urzędników, sędziów, działaczy organizacji pozarządowych, dziennikarzy, lekarzy i nauczycieli jest warunkiem powodzenia rynkowego handlarzy śmiercią dużo bardziej skutecznym niż rozmiękczanie konsumentom mózgów za pomocą reklam i chwytów marketingowych. Aktualny stan wiedzy medycznej w zakresie wpływu
zanieczyszczeń chemicznych
na występowanie chorób człowieka pozwala pogrupować chemikalia według
siły
ewidencji naukowej związków przyczynowo-skutkowych pomiędzy narażeniem
na te chemikalia a wywoływanymi przez nie chorobami. Ze swej strony
zawsze
przy tym podkreślam potrzebę uwzględnienia:
W moim przekonaniu kluczem do ochrony zdrowia ludzi przed szkodliwymi chemikaliami jest wyniesienie wiedzy medyczno-prawnej konsumentów na poziom choćby zbliżony do świadomości mieszkańców zwykle świadomych zagrożeń ekologicznych i starających się z nimi rozprawić. dr Zbigniew Hałat, lekarz specjalista epidemiolog w latach 90. w trzech kolejnych rządach główny inspektor sanitarny i zastępca ministra zdrowia ds. sanitarno-epidemiologicznych Prezes Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Konsumentów |
Paulina Nowosielska
Człowiek w świecie chemii Rakotwórcza patelnia i wykładzina, uczulająca szminka i
prezerwatywa,
Mleko, śmietanka, cukier,
polirycynolenian poliglicerolu
i glicerol. To jogurt. Mięso wieprzowe, białko roślinne, skrobia
modyfikowana
E 1422, substancja konserwująca E 250, stabilizator E 452, substancja
zagęszczająca
E 407, przeciwutleniacz E 301, substancja wzmacniająca smak E 621 - to
szynka konserwowa. Skład kremu czy szamponu to cała lista groźnie
brzmiących
związków chemicznych.
Cierpieć dla urody Piękności z minionych epok używały
rtęci w mazidłach
do ust i ołowiu w bielidłach na policzki. Jak można być tak
nierozważnym
- pytamy dziś ze zdziwieniem. Ale jaką mamy gwarancję, że za kilka lat
nie przyjdzie nam słono płacić za obecne nowinki kosmetyczne?
Lycra twoją drugą skórą Do niedawna pokutował stereotyp,
że wygodne i ekologiczne
są tylko naturalne włókna. A gdy któraś kobieta chciała koniecznie
cierpieć
dla urody, wbijała się w syntetyczne ciuchy. Tymczasem to właśnie
produkcja
bawełny jest bardzo uciążliwa dla środowiska. Pochłania niesamowite
ilości
energii, o tonach środków ochrony roślin nie wspominając. Inna sprawa,
że współczesne włókna syntetyczne są coraz doskonalsze i coraz bardziej
upodabniają się do swych naturalnych odpowiedników. Skąd więc te
wszystkie
uprzedzenia? - Bo nawet najładniejszą syntetyczną bielizną nie zastąpi
się sprawdzonej bawełny. Organizm człowieka, szczególnie kobiety, jest
bardzo wrażliwy. A o chemiczne alergeny w syntetycznych ubraniach nie
jest
trudno - mówi dr Grzegorz Południewski, ginekolog. Właśnie przyszła do
niego pacjentka, młoda kobieta w ciąży. Okazało się, że jest uczulona
na
materiały syntetyczne. - No i mamy problem, bo takie alergie w czasie
ciąży
często się nasilają, a lekowe manewry w tym stanie są mocno
utrudnione.
Pierwiastek nałogu Każdy kieliszek wódki, wypalony papieros, skręt czy
wstrzyknięta heroina
to dla ludzkiego organizmu potężna dawka toksycznych związków
chemicznych
o najróżniejszej strukturze. Wyzwalają lawinę chemicznych i
elektrycznych
reakcji łańcuchowych. Wszystkie te procesy łączy jedno zjawisko - w
reakcji
na pojawienie się we krwi "dopalacza" wzrasta w mózgu poziom dopaminy -
neuroprzekaźnika. W naturalnych warunkach jego poziom podskakuje po
gorącym
pocałunku albo zjedzeniu ulubionego ciastka. Czujemy się przyjemnie
podnieceni
i powoli, lecz nieubłaganie wpadamy w szpony nałogu.
Wróg atakuje z powietrza Winę za choroby płuc ponosi nie
tylko dym papierosowy,
ale i powietrze, którym oddychamy. Lekarze już teraz uczulają pacjentów
w zaawansowanym stadium przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, by
pilnie
śledzili prognozy pogody, a szczególnie informacje o wzroście stężenia
substancji chemicznych w powietrzu. Gdy jest wysokie, najlepiej w ogóle
nie wychodzić z domu.
Nici z przyjemności Ile par musiało zrezygnować z
miłosnych uniesień, gdy
w kulminacyjnym momencie okazywało się, że ona lub on są uczuleni na
prezerwatywę?
Takich statystyk na razie nie ma, choć wiadomo, że lateks i jego
pochodne
mogą wywoływać natychmiastową i gwałtowną reakcję. Od połowy lat 80.,
czyli
od czasu gwałtownego rozprzestrzenienia się epidemii HIV i AIDS,
zapotrzebowanie
na wyroby z lateksu gwałtownie wzrosło. I nie chodzi tylko o
prezerwatywę.
W 1987 r. w USA weszło w życie rozporządzenie zobowiązujące wszystkich
pracowników tamtejszej służby zdrowia do używania rękawiczek
ochronnych.
Teraz rocznie zużywa się tam ok. 7 mld par! I to jest właśnie poważny
problem
zdrowotny. Bo okazało się, że nawet 12% pracowników służby zdrowia, 55%
chorych z rozszczepem kręgosłupa (ci chorzy wymagają szczególnie wielu
operacji, stąd częsty kontakt z lateksem) i ponad 10% osób
zatrudnionych
w przemyśle gumowym jest uczulonych na lateks. Mechanizm działania jest
prosty. W krwiobiegu osoby uczulonej pojawia się określony typ
przeciwciał
alergenów lateksu. Pierwszymi objawami są zapalenie skóry na rękach,
pokrzywka,
zapalenie błony śluzowej nosa i spojówek.
Patrz pod widelec! Przeciętny Kowalski na własnej
skórze może sprawdzić,
czym jest karmiony. Kilka lat temu mieliśmy pleśniowe lato. W serkach
homogenizowanych
pewnej firmy masowo pojawiały się mechate plamki. Po tej wpadce
producent
dorzucił więcej benzoesanu sodu i serek jest już kremowobiały. Tylko
czy
to dla nas lepiej?
Cena rozwoju Kilka miesięcy temu naukowcy z
Wielkiej Brytanii poddali
szczegółowym badaniom 155 ochotników, w tym unijną komisarz ds.
środowiska,
Margot Wallstrom. Na podstawie analizy krwi okazało się, że każdy z
nich
nosił w sobie mieszankę wybuchową potencjalnie groźnych chemikaliów. U
jednej osoby znaleziono aż 49 takich substancji, a 99% badanych miało
we
krwi produkty przemiany groźnego dla zdrowia pestycydu DDT.
Chemia, która uzależnia 1.
Opiaty i opioidy, np.
"kompot", morfina, heroina, fentanyl (silny preparat
przeciwbólowy)
Rady dla nadwrażliwców 1. Stosuj kosmetyki
w postaci pudrów, a nie kremów czy płynów.
|
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
(................................)
Alarm
konsumencki
ALARM
KONSUMENCKI
ALARM
KONSUMENCKI
-
FIRMY, MARKOWE PRODUKTY,
ZAGROŻENIA ZDROWIA
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
§ § § § |
za ciężki uszczerbek na zdrowiu, inne naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, a także za doznaną krzywdę konsumenta Naprawienie
szkody obejmuje wszelkie wynikłe
z tego powodu koszty
|
§
§ § § § |
![]() |
STOWARZYSZENIE
OCHRONY ZDROWIA KONSUMENTÓW |
CZASOPISMO RUCHU OCHRONY ZDROWIA AKTUALIZOWANA WERSJA ELEKTRONICZNA |
|
![]() |
![]() |
ALFABETYCZNY
SPIS ZAWARTOŚCI
STRON INTERNETOWYCH DOMENY
HALAT.PL
DOTYCZĄCYCH OCHRONY ZDROWIA