Miłość Ukrzyżowanego
przynaglała Ją
Matka Józefa Hałacińska
Założycielka Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek
Warszawa 1996
Za zgodą Kurii Diecezjalnej
Warszawsko-Praskiej
z dn. 5.03.1996 r . Nr 217/K/96
Skład, druk: Apostolicum
Wydawnictwo Księży Pallotynów
Ząbki, ul. Wilcza 8, tel./fax 781-73-89
Nauka Krzyża
Poprzez Krzyż - jedyną ofiarę jednego Pośrednika między Bogiem a ludźmi, Jezusa Chrystusa każdy człowiek ma możliwość dojścia do uczestniczenia w Misterium Paschalnym. Do każdego też Chrystus kieruje wezwanie, by wziął swój krzyż i naśladował Go. Ci wszyscy, którzy wspaniałomyślnie przyjmują Jego wezwanie, włączeni zostają do Jego ofiary odkupienia (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, p. 618). Nie tylko sami korzystają oni w ten sposób ze skarbca Bożego miłosierdzia, ale świadomie podejmują wezwanie do dawania świadectwa i ciągłej ewangelizacji świata.
Nowa ewangelizacja - jak naucza Ojciec święty w encyklice Veritatis splendor (VS) - dokonuje się nie tylko poprzez "dar słowa głoszonego", ale także przez "dar słowa przeżywanego", tzn. przez świadectwo życia. Ojciec święty wskazuje na wielką rolę, jaką w życiu Kościoła spełniają rzesze tych, w których wierzący mogą szukać i znajdować "wzór, moc i radość życia zgodnego z przykazaniami Bożymi i z ewangelicznymi błogosławieństwami". Jednocześnie "świętość, jaśniejąca w życiu wielu członków Ludu Bożego, skromnych i często ukrytych przed oczami ludzi", znajduje uznanie jako droga najprostsza i najbardziej pociągająca, bezpośrednie doświadczenie piękna prawdy, jej wyzwalającej mocy, wynikającej z miłości Bożej i poznania, "jaka jest wartość bezwarunkowej wierności wobec wszystkich wymogów prawa Pańskiego, nawet w najtrudniejszych okolicznościach".
Życie świętych - naucza dalej w encyklice Jan Paweł II - jako "odblask dobroci Boga" jest jednocześnie wyznaniem wiary i zachętą do przekazywania jej innym, ale przede wszystkim jest "uwie1bieniem Boga i Jego nieskończonej świętości". Dar otrzymany przez wierzących na chrzcie świętym w pełni wyraża się i realizuje poprzez święte życie, które "wypływa i bierze moc z tego niewyczerpanego źródła świętości i uwielbienia Boga, jakim są Sakramenty, zwłaszcza Eucharystia" . Uczestnictwo bowiem w ofierze Krzyża Jezusa daje wierzącym udział w Jegoofiarnej miłości oraz uzdolnienie i zobowiązanie "do okazywania tejże miłości w życiu poprzez wszystkie swoje postawy i czyny" (por. VS, n. 108).
Rozumiała to i życiem swym zaświadczyła Matka Józefa Joanna Hałacińska - Założycielka Zgromadzenia Sióstr Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Zapłonęła ona miłością do Chrystusa Ukrzyżowanego, przejęła się Jego dziełem zbawczym, a charyzmat współcierpienia z Ukrzyżowanym 1 wynagradzania Bogu za grzechy własne i całego świata przekazała swym duchowym córkom.
Środowisko rodzinne
Matka Józefa Joanna Ewa Hałacińska (1), Założycielka Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek w Polsce, urodziła się 5 maja 1867 r. we wsi Bulowice-Morgi, w dawnym powiecie oświęcimskim. Ochrzczona została tego samego dnia przez Księdza Józefa Bagiera w kościele parafialnym w Bulowicach (2). Była ona drugim z sześciorga dzieci Jana i Teresy Hałatów (3), gorliwych katolików, prowadzących własne, ośmiomorgowe gospodarstwo ogrodowo-rolne. W religijnej atmosferze chrześcijańskiego domu kształtowała się duchowa sylwetka Joanny, od samego początku naznaczona pasyjnymi elementami. Wielkim nabożeństwem do Męki Pana Jezusa i Matki Bożej Bolesnej odznaczała się matka Joanny (4). W rodzinie Hałatów nie tylko czczono wizerunek Ukrzyżowanego, a pamiątkę Jego śmierci przeżywano w każdy piątek, ale w duchu pasyjnym przyjmowano życiowe doświadczenia, zwłaszcza śmierć dzieci. Sama Joanna w dzieciństwie często chorowała. W dziesiątym roku życia zapadła na zdrowiu tak poważnie, że nikt nie dawał nadziei wyzdrowienia. Trwająca pół roku choroba ustąpiła, gdy Joanna została przez miejscowego wikarego zapisana do Bractwa Najświętszego Serca Pana Jezusa i przyjęła medalik i obrazek Jego Najświętszego Serca (5). Joanna nigdy nie wątpiła, że życie i zdrowie zawdzięczała cudownej interwencji niebios, zwłaszcza, że od tego czasu ustąpiły wszelkie choroby.
W wieku 12 lat (1879 r.) przystąpiła Joanna do Sakramentu Pokuty i po raz pierwszy przyjęła Komunię świętą.
W rok później zmarł jej ojciec, a w tydzień po nim odeszła do Pana starsza siostra Katarzyna (6). Zwłaszcza niespodziewana śmierć ojca, który po krótkiej chorobie na własne życzenie umierał jak pokutnik na podłodze, była dla Joanny mocnym i autentycznym świadectwem wiary. Ostatnie słowa ojca: "Ja na łóżku umierać nie mogę, bo Pan Jezus na krzyżu umierał" , musiały zapaść głęboko w duszy małej Joanny, która miała stać się fundatorką zgromadzenia pasyjnego.
Po śmierci ojca i siostry obowiązek pomagania matce w gospodarstwie spoczął na najstarszej teraz Joannie. W rodzinnej wsi ukończyła ona czteroklasową szkołę ludową oraz kursy uzupełniające, czyli tzw. szkołę niedzielną (7).
Za głosem powołania
Kiedy Joanna osiągnęła pełnoletność, matka przynaglała ją do zamążpójścia. Wtedy zaczęła się ona poważnie zastanawiać nad swoją przyszłością, zwłaszcza, że czuła inne przynaglenie - wezwanie do życia doskonalszego, poświęconego ukrzyżowanemuz miłości do ludzi Bogu. Zamiar swój spełniła w dwudziestym roku życia; 14 maja 1887 roku wstąpiła do klauzurowego zakonu Sióstr Franciszkanek od Najśw. Sakramentu w pobliskich Kętach (8). Jednakże - jak podają świadectwa - w drugim roku nowicjatu, w uroczystość Matki Bożej Bolesnej otrzymała wyraźny nakaz Pana Jezusa założenia nowego zgromadzenia, mającego na celu rozważanie Męki Pańskiej i szerzenie kultu cierpiącego Chrystusa oraz wynagradzanie Panu Bogu za grzechy świata przez modlitwę, umartwienie i działalność apostolską.
Wyjawiła przełożonym tajemniczy nakaz i znalazła u nich pełne zrozumienie. Matka Maria Łempicka i błogosławiony Ojciec Honorat Koźmiński dnia 1 kwietnia 1889 r. przenieśli Joannę do niedawno założonego (1881 r.) Zgromadzenia Sióstr Serafitek w Zakroczymiu. Ojciec Honorat spodziewał się, iż kult Matki Bożej Bolesnej zaspokoi ascetyczne ideały Joanny.
W Zgromadzeniu Sióstr Serafitek s. Hałacińska pozostała do 1919 roku, tj. przez trzydzieści Iat swego życia.
Na obłóczynach, które odbyły się 2 sierpnia 1889 r., otrzymała imię zakonne s. Maria Katarzyna i symboliczne szaty zakonne, gdyż Siostry Serafitki nie nosiły wtedy habitów z powodu restrykcji carskich. 6 sierpnia 1890 r. złożyła s. Katarzyna pierwszą profesję (9), a we wrześniu wyjechała do rodzinnych Bulowic, gdzie pozostała przez ok. pięć miesięcy. Pobyt jej u rodziny związany był ze specjalną misją powierzoną jej przez przełożonych - próbą przeniesienia Zgromadzenia na teren zaboru austriackiego, gdzie mogłoby swobodnie rozwijać się i przyjąć strój zakonny. Pomysłodawczynią tego przedsięwzięcia była sama s. Katarzyna. Myśl okazała się słuszna i dobra, a s. Hałacińskastała się organizatorką pierwszych domów Sióstr Serafitek w Galicji (10). Cały jej trzydziestoletni pobyt w Zgromadzeniu Sióstr Serafitek był naznaczony wytężoną działalnością dla tej franciszkańskiej wspólnoty. Siostra Katarzyna pełniła w niej odpowiedzialne funkcje przełożonej domów, zastępczyni przełożonej generalnej (11) i ekonomki generalnej (12), a wśród Sióstr cieszyła się dobrą opinią.
Idea zakonotwórcza
Powracające myśli o spełnieniu wewnętrznego nakazu czczenia Męki Pańskiej w powołanym do tego zgromadzeniu, pomimo prób wprowadzenia zaostrzeń w regule Sióstr Serafitek i nabożeństw pasyjnych, doprowadziły do tego, że musiała ona szukać porady u wielu doświadczonych osób duchownych. Broniła się przed tymi myślami i odrzucała je jako pokusę, ponieważ uważała, że nie posiada walorów założycielki takiego dzieła jak zgromadzenie, tj. wykształcenia, bogactwa, a przede wszystkim świętości. Nie uspokoiła jednak swego sumienia. Zaczęła się radzić spowiedników i teologów, m.in. Ks. J. Balickiego i Ks. K. Waisa oraz ojców dominikanów w Krakowie. czy inicjatywa założenia Zgromadzenia Męki Pańskiej jest wolą Bożą (13). Otrzymała od nich odpowiedź pozytywną i propozycję udania się z całą sprawą do Biskupa krakowskiego Księcia Adama Sapiehy. Ten potwierdził ich opinie, polecając skierować prośbę o pozwolenie założenia Zgromadzenia do Stolicy Apostolskiej. Prośbę taką Kuria krakowska dnia 10 stycznia 1918 r. przesłała do Rzymu (14). Reskryptem nr 691/18 z dnia 13 lipca 1918 roku Kongregacja de Religiosis zezwoliła s. Hałacińskiej na założenie Zgromadzenia Sióstr Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa (15).
Fakt ten stanowił dla niej bezpośredni argument o słuszności starań i był potwierdzeniem woli Bożej. Bezzwłocznie przystąpiła do organizowania nowego zgromadzenia. Początkowo starała się ulokować je w diecezji kieleckiej, gdyż Biskup Sapieha odmówił przyjęcia jeszcze jednego zgromadzenia na swój teren. Choć uzyskała zgodę Bpa kieleckiego Augustyna Łosińskiego (l6), jednak z nieznanych powodów zaniechała dalszych starań na tym terenie. Zwróciła natomiast swe zainteresowania w stronę diecezji płockiej, która odczuwała wtedy poważny brak zgromadzeń zakonnych. We wrześniu 1919 r. s. Hałacińska złożyła wizytę Ordynariuszowi płockiemu, Arcybiskupowi Antoniemu Julianowi Nowowiejskiemu, prosząc o pozwolenie na założenie Zgromadzenia na terenie jego diecezji (17).
Ks. Abp Nowowiejski, człowiek o wielkim sercu, zaletach i bogatej osobowości, chętnie się zgodził, gdyż zwiększenie ilości zgromadzeń w diecezji szło po linii jego głównej troski duszpasterskiej; nadto spodziewał się, że Zgromadzenie to wynagrodzi Bogu za błędy niedawno powstałej w Płocku sekty mariawitów.
Początki Zgromadzenia
Pierwszy dom Sióstr Pasjonistek powstał we wrześniu 1919 r. w Płocku, przy ul. Teatralnej 1. S. Hałacińska, wraz z pierwszymi kandydatkami, rozpoczęła pracę w zakładzie wychowawczym dla chłopców im. św. Józefa, który był własnością Płockiego Towarzystwa Dobroczynności. Wkrótce zorganizowano tam również przedszkole dla najbiedniejszych dzieci. Uroczystej erekcji Zgromadzenia Sióstr Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa dokonał 1 maja 1921 r. Ks. Abp Nowowiejski (18). Jednocześnie Zgromadzenie, jako instytut na prawie diecezjalnym, uzyskało zgodę na założenie i otwarcie domu głównego i nowicjatu oraz zatwierdzenie na lat 10 konstytucji Zgromadzenia, ułożonych przez s. Hałacińską.
Pierwsze obłóczyny w domu głównym odbyły się w dniu 4 października 1921 r. Siedemnaście pierwszych pasjonistek wraz z Założycielką rozpoczęło dwuletni nowicjat. S. Halacińska otrzymała imię Józefa. Duchową opiekę nad nowicjatem objął ojciec duchowny seminarium płockiego, Ks. Dr Leon Wetmański.
W dniu 15 czerwca 1923 r. odbyło się pierwsze zebranie organizacyjne Zgromadzenia pod przewodnictwem Ks. Abpa A. J. Nowowiejskiego; przyjęto na nim statut Zgromadzenia, wybrano radę generalną i komisję rewizyjną. Przełożoną została s. Józefa Hałacińska. 11 października tego roku s. Józefa złożyła wieczystą profesję, a 12 paździemika na 1 Kapitule generalnej została ona wybrana na przełożoną generalną (19). Powierzony sobie urząd pełniła nieprzerwanie do 1945 roku.
W okresie międzywojennym rozwój Zgromadzenia - zarówno personalny jak i terytorialny - był dynamiczny. W tym czasie powstało, oprócz domu generalnego, 26 domów filialnych na terenie ośmiu diecezji, a z chwilą wybuchu II wojny światowej Zgromadzenie liczyło 206 członkiń (20). Podejmowało ono szeroko pojętą działalność apostolską, będącą realizacją szczegółowego celu, wyznaczonego przez Matkę Założycielkę - niesienie pomocy najbiedniejszym, opuszczonym, zaniedbanym, zwłaszcza dzieciom i młodzieży, by uchronić je od zła. Uwrażliwienie wspólnoty pasyjnej na wszystkie potrzeby, cierpienia i nadzieje ludzi było nie tylko odpowiedzią na sytuację powojenną Polski, ale również podjęciem osobistego charyzmatu Matki Józefy łączenia się z Boskim Oblubieńcem w Jego misterium pasyjnym i wynagradzania Mu za zniewagi i grzechy ludzi.
Wojenna diaspora i nowe drogi
Pomyślny rozwój Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek przerwała II wojna światowa i sześcioletnia okupacja niemiecka w Polsce. Siostry podzieliły los wielu Polaków, przeżywając przesiedlenia, aresztowania i represje. I tak 28 lutego 1940 r. wraz z Abpem Nowowiejskim i jego sufraganem, Bpem L. Wetmańskim kilka Sióstr zostało internowanych przez gestapo (21). Inne musiały opuścić pracę w szpitalach i wyjechać do rodzin lub też zostały wywiezione do więzień i obozów.
Matka Józefa, poszukiwana przez gestapo we wszystkich domach Zgromadzenia, cudem uniknęła aresztowania. Ukrywała się ona w różnych domach swego Zgromadzenia, jak też w innych zgromadzeniach. W 1941 roku boleśnie przeżyła likwidację domu głównego i nowicjatu. We wrześniu 1942 r. zamieszkała w Warszawie przy ul. Belgijskiej, gdzie zarządowi Zgromadzenia udało się zdobyć mieszkanie (22). Tu też przeżyła Założycielka powstanie warszawskie. Z domu przy ul. Belgijskiej kierowała ona rozproszonym Zgromadzeniem. W końcu stycznia 1945 r., wraz z odzyskaniem wolności, pasjonistki wróciły z diaspory na przedwojenne placówki, gdzie na nowo podjęły właściwe sobie prace. W dniu 22 stycznia 1945 r. do domu generalnego przy ul. Sienkiewicza 24 w Płocku powróciły pierwsze pasjonistki, a 28 stycznia powrócił do niego zarząd Zgromadzenia (23). 3 lipca 1945 r. odbyła się kapituła generalna, na której wybrano nowy zarząd Zgromadzenia. Przełożoną generalną została s. Stanisława Żebrowska (24).
Po kapitule Matka Założycielka pozostała w domu generalnym Zgromadzenia. Schorowana, zmęczona przeżyciami wojennymi, osłabiona kłopotami związanymi z podejmowaniem po wojnie nowych dzieł, coraz częściej i bardziej zapadała na zdrowiu, stając się niedołężna. Jedynym jej zajęciem stała się modlitwa, na której, z niewielkimi przerwami, spędzała całe dnie.
Według relacji s. Krystencji Wachowicz, "choroba śmiertelna zaskoczyła Matkę na modlitwie w kaplicy. Była to środa - 6 lutego 1946 r. Poczuła się tak osłabiona, że nie mogła o swej sile zajść do celi" (25). Przerażone Siostry wezwały spowiednika, przed którym Matka odbyła spowiedź i przyjęła Sakrament Chorych. Wezwany lekarz stwierdził ostre zapalenie płuc.
Śmierć nastąpiła 9 lutego, w sobotę, gdy Matka Józefa, łącząc się z Siostrami w kaplicy, odmawiała oficjum. Umierała spokojna, albowiem główne zadanie jej życia, którym było założenie Zgromadzenia oddającego cześć cierpiącemu Chrystusowi, zostało spełnione i mimo okupacyjnej diaspory dzieło to miało szansę dalszego istnienia i normalnego rozwoju. Nadzieje Matki Józefy zostały spełnione, gdyż do 1953 roku, czyli do momentu otrzymania przez Zgromadzenie Decretum laudis Stolicy Apostolskiej, rozwój Zgromadzenia był wyjątkowo intensywny; przybyło wówczas 166 Sióstr i powstało szereg nowych placówek.
Charyzmat Matki Założycielki
Dzieło zainicjowane przez Matkę Józefę Hałacińską przetrwało i rozwija się nadal. U jego podstaw leży centralna tajemnica chrześcijańskiego życia, którą tak dobrze Matka Założycielka zrozumiała - misterium męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Jej charyzmat przekazany duchowym córkom - miłość do ukrzyżowanego Chrystusa, przejawiająca się w kulcie Męki Pańskiej - poświadczony został przez całe życie Matki Józefy, mocno splecione z umęczonym, sponiewieranym, ubogim i cierpiącym Zbawicielem. W relacjach Sióstr była ona wzorem autentycznego życia pasjonistki, która nie tylko przeniknięta jest miłością do Ukrzyżowanego, ale która przynaglana tą miłością, wiernie naśladuje Jego życie pełne ofiary przez ochotne podjęcie krzyża własnych, codziennych obowiązków, pragnie dać swe życie dla Jego sprawy i razem z Nim chce być przybita do krzyża.
Własnym przykładem ukazała, w jaki sposób pasjonistki swój udział w zbawczej misji Chrystusa i Kościoła mają realizować przez modlitwę, pracę, cierpienie i ofiarę.
Praktyka cnót w życiu Matki Józefy
U podstaw życia duchowego Matki Józefy Hałacińskiej zauważa się dominującą rolę cnót teologicznych. Jej nadprzyrodzona wiara kształtowała się w głęboko religijnym środowisku rodzinnym, a później pogłębiała się w życiu zakonnym. Bezpośrednim i żywym dowodem tej wiary było, najogólniej mówiąc, całe jej życie. Wyznawała ją słowem i czynem. Wiara przynaglała ją do ustawicznej niemal rozmowy z Bogiem, do szukania Jego woli i do jak najwierniejszego jej wypełnienia; pomagała jej w spełnianiu praktyk ekspiacyjnych (26). Wymownym świadectwem wiary Matki Hałacińskiej był wyjątkowy duch modlitwy, co podkreślają wszystkie pasjonistki znające Założycielkę. W ankiecie z 1967 r. oświadczenie o charyzmacie modlitwy Matki Józefy złożyło aż 127 zakonnic, podkreślając, że Matka modliła się ciągle (27), każdą sprawę zawsze przemodliła i zachęcała swoje duchowe córki do nieustannej rozmowy z Bogiem, ponieważ wierzyła, że modlitwą osiągnie się wszystko (28). Z głębokiej wiary wypływała jej "wielka obserwancja" (29), gorliwe uczestniczenie w ćwiczeniach duchowych i radykalne zachowywanie przepisów życia zakonnego (30). "Jak z wielką gorliwością i głębokim skupieniem odprawiała swoje ćwiczenia duchowe, to trudno opisać. Jej postawa była pełna świętego namaszczenia i głębokiej czci" (31). Nadzieja chrześcijańska przejawiała się w bezgranicznej ufności w Opatrzność Bożą. Pomimo różnych przeszkód i trudności, z przekonaniem, że pełni wolę Bożą, przystąpiła do realizacji swego życiowego powołania - założenia nowego Zgromadzenia o duchowości pasyjnej. Owocem tej nadziei w duszy Matki Józefy był jej optymizm chrześcijański. Ufała, że wszystkie jej wysiłki, starania i zabiegi o chwałę Bożą, dobro dusz nieśmiertelnych, dobro Kościoła i rozwój, przede wszystkim duchowy, Zgromadzenia nie będą daremne. Ten optymizm starała się rozlewać na innych, głosząc, że trudności i cierpienia znoszone za życia są przemijające, natomiast szczęście w niebie jest wieczne (32).
Wszystko czyniła z umiłowania Boga i, co za tym idzie, z miłości do ludzi. Często powtarzała Siostrom: "Czyńcie wszystko w duchu miłości i pokuty" (33) albo: "Chrystus Ukrzyżowany czeka na naszą pomoc i miłość" (34).
Była bardzo wrażliwa na ludzką nędzę. Troszczyła się o dobro duchowe i materialne najbardziej opuszczonych dzieci i młodzieży oraz tych, którzy powierzeni byli opiece Zgromadzenia (35). Wszystkim potrzebującym starała się służyć wytężoną i ofiarną pomocą (36).
W trosce o innych zapominała o samej sobie, praktykując radykalnie pojęte ubóstwo franciszkańskie. Stało się ono charakterystycznym rysem jej życia zakonnego. Naoczni świadkowie powtarzają, że Matkę w jej umiłowaniu i praktykowaniu ubóstwa można jedynie podziwiać, trudniej natomiast naśladować (37).
Wskazywano również na inne cnoty, którymi wyróżniała się Matka Józefa, jak choćby roztropność i męstwo. We wzmiankowanej ankiecie znajduje się taka wypowiedź: "Matka Józefa Hałacińska nie była teologiem, a miała głębokie zrozumienie prawd Bożych. W najtrudniejszych latach dla Zgromadzenia, w zabiegach o zatwierdzenie go przez Stolicę Świętą, cechowała Ją roztropność i umiar, a w poglądach na życie zakonne prawdziwa mądrość Boża" (38).
Ciekawą relację pozostawił też znający Matkę bardzo dobrze Ks. Bp Franciszek Korszyński, sufragan włocławski: ,,(...) to była osoba o szerokich horyzontach apostolskich, umiejąca odczuwać potrzeby chwili i jakoś dziwnie wybiegająca swoimi posunięciami naprzód. Widziałem w niej osobę o dużych zdolnościach organizacyjnych, a jednocześnie tak dziwnie skupiona robiła wrażenie, jakby ją nic sprawy bieżące nie obchodziły" (39).
Opinia o świętości
Duchowa wielkość Matki Józefy Hałacińskiej nie polegała na cudach, nadzwyczajnych wydarzeniach, czy mądrości uczonych, ale na pozornie zwykłym życiu zakonnym, które w rzeczywistości, w każdym najdrobniejszym akcie, było przeniknięte umiłowaniem Boga, kultem cierpiącego Chrystusa i zaangażowaniem się w Jego zbawcze tajemnice, co na co dzień wyrażało się duchem modlitwy, wielkim poświęceniem się dla bliźnich i heroiczną wiernością zatwierdzonym przez Kościół ustawom Zgromadzenia.
Świątobliwe życie Matki Hałacińskiej było owocem radykalizmu w realizowaniu pasyjnych ideałów życia zakonnego.
Zjednoczenie z Bogiem przez miłość, jak naucza Kościół, jest ścisłym obowiązkiem osoby zakonnej, gdyż miłość jest istotą doskonałości ewangelicznej. Najwyższy zaś stopień zjednoczenia z Bogiem przez miłość polega na wypełnianiu obowiązków swego stanu z całej duszy, przepojonej gorącą miłością Boga, na dobrowolnym oddaniu Bogu w całopalnej ofierze całej swej istoty wraz z działalnością zewnętrzną i naśladowaniem Chrystusa w sposób najdoskonalszy.
W taki sposób Matka Józefa rozumiała i realizowała dążenie do zjednoczenia z Bogiem przez miłość i ofiarę. Dlatego w opinii zdecydowanej większości Sióstr zasługuje ona na to, by została wyniesiona na ołtarze. W wielu wypowiedziach, zwłaszcza bezpośrednio po śmierci, podkreślono autentyczną świętość w jej życiu. Nawet osoby spoza Zgromadzenia Siostry innych zgromadzeń i ludzie świeccy - podczas obrzędu pogrzebu pocierały o ręce zmarłej Matki Józefy medaliki, różańce i obrazki z tym przeświadczeniem, że dotykają się świętej (40).
Warto w tym miejscu przytoczyć fragment konferencji wygłoszonej przy zwłokach Matki Założycielki przez Księdza Zdzisława Piechnę, ówczesnego kapelana Sióstr Pasjonistek: "Na pytanie, czym była ona dla was, mogę śmiało odpowiedzieć, iż była wzorem posłuszeństwa woli Bożej, która żądała od niej niejednokrotnie heroicznego zaparcia się siebie, bohaterskich czynów i wysiłków w pokonywaniu olbrzymich trudności. Radziła się światłych ludzi, a skoro przekonała się, że Bóg rzeczywiście od niej żąda spełnienia wielkich zadań, nie wahała się i nie cofała przed niczym, ale twardo stała przy swoim, łamiąc przeszkody na drodze wiodącej do wytkniętego przez Stwórcę celu (...). Ale skąd czerpała swe siły i męstwo do pokonywania trudności? Otóż nie skądinąd, tylko z modlitwy. Duch modlitwy towarzyszył jej przez całe życie. W każdej chwili uciekała się przez modlitwę do Boga, który nie pozwolił jej się załamać, ale udzielał tyle łaski i siły, ile jej potrzebowała do spełnienia swego zadania. Z modlitwą żyła - z modlitwą umierała. Ta modlitwa w chwili śmierci jest jakby testamentem, czyli ostatnią jej wolą, którą przekazała swym córkom duchownym" (41).
W 75. rocznicę powstania Zgromadzenia O. Joachim Gąbka, bernardyn, w płomiennych słowach przywoływał postać Matki Józefy Hałacińskiej, sięgając historii początków Zgromadzenia: "Jakaż, mówiąc dzisiejszym językiem, była siła przebicia Matki Założycielki, jakież potężne działanie Ducha świętego, żeby w tak krótkim czasie zgromadzić siedemnaście dziewcząt gotowych poświęcić się całkowicie i bez reszty Boskiemu, cierpiącemu oblubieńcowi (...). Za te pierwsze Siostry i powołanie s. Hałacińskiej na Matkę Generalną nowego Zgromadzenia Ciebie, Boże, wysławiamy...". Następnie podkreślił rolę Matki jako tej, która , "zabiegała o wewnętrzną formację sióstr", tak oceniając jej wkład w fundamenty nowego Zgromadzenia: ,,(...) wyróżniała się niespożytą energią, przedsiębiorczością i pracowitością, a równocześnie wielką czcią dla cierpiącego Zbawiciela. I tę formację starała się s. Założycielka przekazać tym, które do tego Zgromadzenia przyszły. A przede wszystkim zabiegała o to, aby Siostry, które przyjmą habit pasjonistek, umiały całym sercem kochać cierpiącego Jezusa, aby trwały na modlitwie, aby rzeczywiście żyły w ubóstwie i posłuszeństwie (...). Świeciła również osobistym swoim przykładem, wiele z siebie dając, żądając od innych gorliwości apostolskiej i w ogóle wiemości powołaniu pasyjnemu (...). Za tę specyficzną duchowość Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek Ciebie, Boże, wysławiamy...". Nie zabrakło też słów odwołujących się do ostatnich chwil życia naszej Matki, ujętych w wymownym dziękczynieniu Bogu: "Za (...) okres martyrologii narodu i Zgromadzenia, że dane było im współcierpieć z Chrystusem cierpiącym, za pogrążoną w modlitwie Matkę Założycielkę i jej wspaniałe przejście do Pana, Ciebie, Boże, wysławiamy..." (42).
Istniejące materiały ukazują, że opinie o świętości Matki Hałacińskiej, przejawiającej się szczególnie w duchu modlitwy, wielkim nmiłowaniu pokuty i duchu franciszkańskiego ubóstwa, powstały samorzutnie i nie były sztucznie podtrzymywane. Wielu ludzi, zapoznawszy się z życiorysem Matki Józefy, wypowiada swą opinię o jej świętości i modli się za jej przyczyną o różne łaski. Napływają na adres Zgromadzenia świadectwa różnych osób o łaskach otrzymanych za jej wstawiennictwem; oto trzy ostatnie:
W czerwcu 1994 roku p. J. Kukowska przesłała opis uzdrowienia jej matki, 65-letniej Janiny Kamińskiej, która w październiku 1993 r. została w stanie krytycznym umieszczona w szpitalu. Lekarze nie dawali szans na przeżycie. Wówczas rozpoczęto modlitwy za przyczyną Matki Józefy. Pani Kamińska uzyskała łaskę powrotu do zdrowia i "bez śladu choroby wróciła do domu". Świadectwo to uzupełnia zaświadczenie lekarskie datowane na 27 czerwca 1994 r. (43).
W lipcu 1995 roku p. Monika Sadowska z Dębienicy doniosła, że jej syn, 39-letni Józef, ojciec czworga dzieci, doświadczył łaski "za wstawiennictwem Matki Józefy Hałacińskiej porzucenia pijaństwa" (44).
We wrześniu tego samego roku napłynął jeszcze jeden list poświadczający otrzymanie łaski za wstawiennictwem Matki Józefy. Biskup diecezji Peterborough w Kanadzie, James L. Doyle doniósł: ,,5 grudnia 1994 roku zostałem dotknięty ciężką chorobą serca i zabrany do szpitala. Zostałem poinformowany przez lekarzy o poważnym stanie mojego zdrowia. Natychmiast w modlitwie poleciłem stan mojego zdrowia wstawiennictwu (do Pana) Matki Józefy. 15 grudnia 1994 r. miałem operację. Ponownie błagałem o wstawiennictwo Matki Józefy. Operacja udała się niezwykle dobrze (...) i powrót do zdrowia jest zupełny. Głęboko wierzę we wstawiennictwo modlitw Matki Józefy" (45).
Te i podobne świadectwa mogą wskazywać, że Matka Józefa cieszy się chwałą nieba i oręduje za tymi, którzy polecają się Bogu za jej wstawiennictwem. Zaliczenie jej w poczet sług Bożych może być dla ludzi żyjących w czasach pełnych bólu i cierpienia, w czasach wojen i zbrodni ludobójstwa, w czasach upadku autorytetów, odstępstwa od Boga i Jego przykazań, wspaniałym wzorem przywrócenia cierpieniu jego sensu poprzez łączenie go z cierpieniami Zbawiciela, wzorem życia chrześcijańskiego w duchu ekspiacji i wynagrodzenia za grzechy własne i wszystkich ludzi.
Właśnie siłę tego wzoru podkreślał Ks. Mieczysław Rusiecki, kiedy w konferencji rekolekcyjnej dla Sióstr Pasjonistek (Staroźreby, 1992 r.) przywoływał głębię i aktualność charyzmatu Matki Założycielki, który sama przyjęła, pielęgnowała i przekazała jako duchowy testament. "(,,.) Jak głęboki charyzmat miała Matka Józefa, kiedy szło za nią to wołanie (Boga) przez różne zakony, diecezje, miejsca, sytuacje , doświadczenia; szereg razy w jej życiorysie czytamy (..,), że niełatwo doszła do tego dzieła, niełatwo było jej znaleźć zrozumienie ( ...) , I wreszcie doszło do sfinalizowania tego, co było najgłębszą potrzebą tego dojrzałego człowieka. Stworzyła dzieło formujące ludzi na osobowości dojrzałe, gotowe wybrać - z wolnej decyzji, to najsmutniejsze, najbardziej przykre miejsce świata. Heroizm, coś zdumiewającego, coś przepięknego!, (...) Znaleźć to najpiękniejsze miejsce świata i uświadomić sobie, że jest ono na wysypisku śmieci. Bo krzyż został zatknięty w miejscu największego bólu świata, w tym wysypisku najbardziej przykrych, bolesnych, odrzuconych, nie akceptowanych treści świata. A ból, cierpienie, grzech, zło jest tak wpisane w świat stworzony (...), że nie sposób znaleźć takiego miejsca na świecie (...) , gdzie by wszystko było uśmiechnięte, urocze, nie cierpiące, nie przeżywające braków i zagrożeń. I coraz bardziej poszerza się ten ból świata. Coraz bardziej (też) aktualne staje się dojrzałe, otwarte serce - ukrzyżowane dla siebie, serce najbardziej wrażliwe, czułe, kobiece, macierzyńskie; właśnie z tej racji, że rośnie ból świata".
Matka Józefa zrozumiała sens krzyża i naznaczona tym krzyżem świadczyła o przedziwnej miłości Boga do ludzi.
Całe jej życie, przeniknięte kontemplacją Jezusa Ukrzyżowanego, jest świadectwem wiary czerpanej ze "źródła życia" - Krzyża Chrystusa i uwielbieniem Boskiego Oblubieńca, który "osiąga na Krzyżu szczyt miłości" i obwieszcza, "że życie osiąga swój szczyt, swój sens i swoją pełnię, kiedy zostaje złożone w darze" (por. Jan Paweł II, Evangelium vitae, n.51).
Modlitwa
Panie Jezu Chryste, Któryś przez Krzyż i Zmartwychwstanie swoje odkupił człowieka, pokornie Cię prosimy o łaskę zaliczenia do grona błogosławionych Matki Józefy Hałacińskiej, wiernej czcicielki Twojej Męki, byśmy za jej przykładem gorliwie troszczyli się o zbawienie wszystkich ludzi, Krwią Twoją odkupionych.
Racz nam również udzielić, za wstawiennictwem Matki Józefy, upragnionej łaski... o co Cię z ufnością błagamy. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
(Za zgodą Kurii Diecezjalnej Warszawsko-Praskiej z dn. 28 stycznia 1993 r. Nr 131/K/93)
O łaskach otrzymanych za przyczyną Służebnicy Bożej Matki Józefy Hałacińskiej prosimy powiadomić:
Siostry Pasjonistki
uI. Husarii 55/57
02-951 Warszawa
Przypisy
Przy opracowaniu niniejszego życiorysu korzystano z następujących prac:
S. Beniamina Kulazińska, Matka Józefa Hałacińska Zalożycielka Zgromadzenia SS. Pasjonistek, Londyn 1982.
S. Aldona Teresa Malinowska, Matka Józefa Hałacińska, Bratoszewice 1993, mps.
S. Teresa Popielewska, Materiały dowodowe do beatyfikacji Józefy Hałacińskiej w świetle obowiązującego prawa, Lublin 1984, mps.
Janina Stręciwilk (s. Tarsycja), Siostry Pasjonistki,
(W.) Żeńskie
Wspólnoty Zakonne w Polsce w okresie 1939-1947, Lublin 1994,
s. 267-319.
Zgromadzenie Sióstr Pasjonistek,
założone przez Matkę Józefę Hałacińską, ma za cel oddanie chwały Bogu i uświęcenie Sióstr przez dopełnianie cierpień Chrystusa i wynagradzanie Bogu za grzechy własne i drugich.
Pomyśl!
Może i Ciebie wzywa Bóg, abyś w duchu pasyjnym:
świadectwa łask, przejawy dobroczynności
|
Służebnica Boża
Matka Józefa Hałacińska
Założycielka
Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek
Wspomnienia
wiel. m. Józefy Hałacińskiej, przełożonej gen. Sióstr
Pasjonistek
spisane d. 13 - 16 marca 1943 r. w Warszawie
przez ks. Władysława Mąkowskiego, kan. katedr. płockiego
Urodziłam się dnia 5 maja 1867 r, w Bulowicach (1),
tejże par., pow. Biała, w pobliżu miast: Kęty i Andrychów. Okolica
równinna
i bezleśna, ale po wsiach jest dużo sadów i ogrodów. Mieszkańcy pracują
na roli.
W Bulowicach jest kościół parafialny, murowany , wcale ładny. Odpust
znaczny na św. Wojciecha. Oprócz proboszcza, bywał i ks. wikary.
Naprzeciw kościoła była od dawna szkoła: ładna, murowana, piętrowa,
przedzielona od świątyni szosą. Szkoła była normalna, 6-klasowa; pod
kierownictwem
nauczyciela i nauczycielek. Uczono po polsku różnych przedmiotów, a
także
i języka niemieckiego.
Ojciec Jan Hałaciński, urodzony w Bulowicach, posiadał po ojcu nieduże
gospodarstwo, raczej ogrodowe. Zdolny był i szkołę skończył; za młodu
lubił
czytać i dzieci wdrażał do nauki. Szczupły , wysoki, szatyn, pogodnego
usposobienia, sąsiedzki - to też lubili go współziomkowie. Ruchliwy,
pracowity,
hodował drzewa owocowe i warzywa. Dawało to dostateczne utrzymanie
rodzinie.
Matka, Teresa ze Stuglików, rodem z Inwałdu pod Andrychowem, wzrostu
była średniego, szatynka, spokojnego i miłego usposobienia, pobożna,
dobra,
gospodarna. Skończyła również szkołę. To też dzieci, oddawane do szkoły
w Bulowicach, przynosiły tam znajomość nauki czytania i pisania.
Dom drewniany był ładnej struktury, tuż przy szosie, okolony z trzech
stron sadem i ogrodem. Trzy pokoje w nim były, kuchnia i sionka, proste
były, ale czysto i starannie utrzymane. Wszędy ład i porządek: ojców w
ogrodzie, matczyn w domu. Na ścianach wisiało wiele obrazów, święte
tylko,
jakby w kościele jakim. Zresztą życie domowe nasiąknięte było pamięcią
na obecność Bożą i nikt się tam nie chlubił, bo jakże inaczej być
mogło?
Przed Ukrzyżowanym w piątki płonęła lampka a przed obrazem Matki Bożej
- w soboty.
Z Bogiem zaczynały się dni i prace i posiłki, z Bogiem też się
kończyły.
Kościół - święta rzecz była. Jeśli kto pilnując domu, nie mógł być na
sumie,
to chociaż podczas nieszpór go odwiedzał.
Dzieci sześcioro przyszło na świat: najpierw trzy córki, potem trzech
synów.
Najstarszą była Katarzyna, potem byłam ja, Joanny nosiłam imię, po
mnie urodziła się Teresa.
Z trzech synów wszyscy młodo pomarli: pierwszy w kilka miesięcy po
urodzeniu, Jan - gdy liczył 4 lata, Józef mając lat 6. Ci dwaj Jan i
Józef
zmarli na jakąś epidemiczną chorobę. I ja też licząc 9 czy 10 lat na
nią
zachorowałam ciężko, mało z krwią płuc nie wyplułam. Za poradą ks.
wikarego,
który mi dał medalik ze sznureczkiem i obrazek Serca Pana Jezusa,
zapisano
mnie do Bractwa Serca Jezusowego: Z wiarą modliłam się, z czcią i
ufnością
całowałam obrazek i wnet wyzdrowiałam. Odtąd jeszcze gorętsze miałam
nabożeństwo
do Najśw. Serca Pana Jezusa.
Gdy miałam lat 7 posłano mnie do szkoły. Nauka szła mi dobrze, nieźle
opanowałam język niemiecki, który potem zapomniałam. Po ukończeniu 6
klas
chodziłam jeszcze na kursy ogólnokształcące w tejże szkole około 2 lat.
Bracia pomarli, zostało nas tylko trzy córki Katarzyna, ja Joanna i
Teresa.
Czwarta śmierć miała zawitać do naszego domu, śmierć naszego dobrego
ojca, kochającego nas i przez nas bardzo kochanego. Śmierć ta w naszej
dziecięcej pamięci wyryła się jako śmierć świętego. Ojciec czynny,
ruchliwy
i pracowity zawsze, owej wiosny począł też krzątać się i pracował w
ogrodzie,
Zdrów, rześki i żwawy. Naraz ogarnęło go jakieś osłabienie, ale nie
zważał
na to - chodził i pracował jak zwykle. Słabł jednak, czuł się gorzej,
więc
położył się do łóżka i poprosił księdza do siebie.
Zeszli się, jak to we zwyczaju świętym, sąsiedzi, i zanim kapłan
przyjechał,
nuż gwarzyć a pocieszać...Zwariował! - mówili niektórzy - zasłabł
trochę
i zaraz księdza fatygować! Przyjechał kapłan, ojciec wyspowiadał się,
przyjął
wiatyk św. ostatnie namaszczenie.
W niecały tydzień, w sobotę 14 maja 1881 r. znowu poprosił kapłana,
spowiadał się i Komunię św. przyjął z wielkim nabożeństwem, pogodny
taki,
jakby się do podróży zwykłej gotował tak był pogodny. Zeszli się znowu
sąsiedzi, przyjaciele. Pogwarka jak zwykle. Jeden nich począł ojca
przepraszać,
że za żart brał jego chorobę i wariatem go nazywał, gdy ojciec
twierdził,
iż umrze i to rychło.
A ojciec na to: - i ty tam za mną niedługo pójdziesz... Dziwna rzecz:
ów sąsiad zmarł w niespełna rok po ojcu, w marcu następnego 1882 r.
Na kilka dni przed śmiercią odwiedziła ojca sąsiadka. Rozmawiano o
chorobie. Ojciec spokojny był i rozmawiał o bliskiej swej śmierci.
Sąsiadka
na to z uśmiechem, że nie
umrze. Tylu ciężej chorowało a przecież żyją. Ojciec przerwał: - Ja
umrę, ale nie skończy się jeszcze na tym! Co to ma znaczyć? - pyta
sąsiadka.
- Nic, nic. - odpowiedział ojciec: - później się dowiecie.
W niedzielę wieczorem przed wieczerzą wezwał ojciec wszystkie dzieci
do siebie. Polecił matce opiekę nad nami, potem przemówił do nas: -
Dziś
nie umrę jeszcze, ale jutro nie będzie na to czasu. Chcę więc dziś
pożegnać
się, pobłogosławić wszystkich. Służcie, dzieci, Bogu, kochajcie Go,
pełnijcie
wolę Jego. Za marnościami świata nie chodźcie.
Dłużej tak mówił ojciec, zwracając się to do matki, to do nas. pożegnał
nas, uściskał serdecznie. Cicho płacząc, między nadzieją a obawą,
usunęła
się gromadka nasza, z ciężarem na sercach spożyła wieczerzę i udała się
na spoczynek.
Nazajutrz, w poniedziałek, 16 maja 1881 r., wstawszy rano, zasiedliśmy
do śniadania. Matka była przy ojcu, wychodzi do nas i rzecze: -
chodźcie,
ojciec kończy życie! Cichutko, pełni niepokoju pośpieszamy. Ojciec
siedzi
na łóżku, w poprzek, nogi spuszczone poprzez krawędź ku ziemi, głowa i
plecy oparte o poduszki, oczy otwarte w niebo. Nic nie mówi. Po chwili
jakby ze snu się ocknął, rozglądnie się po nas i rzecze: - Ja na łóżku
nie mogę umierać, bo Pan Jezus na krzyżu umarł. A zwracając się do
matki
powiada: - Przynieś słomy, rozłóż ją na podłodze. Przyniesiono słomy,
rozesłano
na podłodze, nakryto prześcieradłem, położono poduszkę. Chciano ojca
sprowadzić.
On na to: - puśćcie mnie, sam zejdę... Zeszedł z łóżka, ukląkł na prawe
kolano, przeżegnał posłanie, położył się na prawym boku, rękę podsunął
pod policzek i kazał się okryć. Zamknął oczy. Klęczymy, stoimy czas
jakiś,
dłuższy czy krótszy nie pamiętam. Ani się nie poruszy, ani drgnie.
Zbliżamy
się po pewnym czasie, ojciec już nie żyje. Miał niespełna 55 lat.
W środę 18 maja wyprowadzono zwłoki do kościoła, odległego o 20 minut
drogi. Sąsiedzi ponieśli je na swych barkach.
Stał podczas Mszy św. wśród zieleni i światła na katafalku. I znowu
sąsiedzi ponieśli trumnę na cmentarz.
Ale nie skończyło się na tym. W sobotę 21 maja najstarsza siostra
Katarzyna,
przejęta odejściem dobrego ojca, zachorowała, dostała jakichś drgawek.
Przywieziono kapłana. Zmarła w poniedziałek 23 maja. Pogrzeb odbył się
w środę 25 maja w tydzień po pogrzebie ojca.
Zostałyśmy same z matką: ja Joanna i Teresa. Gdyśmy dorosły, mowa była
o naszym zamążpójściu. Miałam przeszło 20 lat. Raz, nie pamiętam kiedy
i w jakich okolicznościach, słyszę głos wewnętrzny, miły a słodki głos:
- Poświęć się Bogu na służbę w klasztorze. Głos szedł w myśl moich
pragnień.
- Ale czy przyjmą mnie do klasztoru? Bo wyobrażałam sobie, że na to
trzeba być posażną i wykształconą.
W pobliskich Kętach (2)
osiedliły się od niedawna
siostry kapucynki, zakon klauzurowy kontemplacyjny, założony przez O.
Honorata
Koźmińskiego, kapucyna z Zakroczymia.
Udałam się do Kęt. Dowiedziałam się, że zostanę przyjęta. /wstąpiła
do klasztoru 14.V.1887 r., lat temu 56/. Matka moja odprowadziła mnie
do
klasztoru, ciesząc się z mojego postanowienia.
Przebywałam w Kętach niecałe dwa lata. Czułam się bardzo szczęśliwa.
Sądziłam, że będę tam do śmierci. Pod koniec tych dwóch lat usłyszałam
głos wewnętrzny wyraźny, stanowczy bym założyła Zgromadzenie Matki
Boskiej
Bolesnej. Przestraszyłam się, myśleć nie chciałam o tym.
Głos zaś nie dawał mi spokoju, powtarzał: - Powiedz przełożonej,
powiedz
przełożonej! Bałam się powiedzieć. Myślałam sobie: - powiem, to usuną
mnie!
Ja zaś chciałam być w klasztorze. Tedy głos znowu: - jeśli nie powiesz,
chorobą ukarzę cię! Nie powiedziałam. Zachorowałam. Leżę dzień jeden,
drugi,
trzeci, trapię się coraz bardziej. Przelękłam się nie choroby ile
raczej
tego, by nie iść wbrew woli Bożej. Powiedziałam o wszystkim
przełożonej.
Wysłuchała i rzecze: - To rzecz poważna! Kazała spisać mi wszystko i
posłać
do Zakroczymia do O. Honorata, co on na to powie? Napisałam zaraz. O.
Honorat
odpisał żebym przyjechała do Zakroczymia. Pojechałam zaraz z
przełożoną.
W kwietniu to było.
O. Honorat umieścił mnie u Sióstr Skrytek w Zakroczymiu (3),
które miały Matkę Boską Bolesną za główną patronkę.
Przedstawiłam O. Honoratowi w konfesjonale, uznał, że takie
zgromadzenie
trzeba założyć, ale nie w Zakroczymiu, bo Rosjanie nie zezwolą, więc w
diec. krakowskiej.
W Zakroczymiu Skrytek było 9, a ja l0-ta. Tu nie miały widoków rozwoju.
Przedstawiłam O. Honoratowi, że w Galicji będzie się lepiej
Zgromadzenie
rozwijało. Głównym celem zewnętrznym to wychowanie dzieci,
sierot,
dodatkowym - opieka nad starcami. Zgodził się na to O. Honorat.
Spisałam
swe zamiary, które poparł 0. Honorat i przełożona Skrytek. Chodziło o
przeniesienie
Zgrom. do Galicji na teren diecezji krakowskiej i przywdzianie habitów.
Dnia 14 sierpnia pojechałam do Krakowa do Kardynała Dunajewskiego (4)
z listem, napisanym przez O. Honorata. Na posłuchaniu przedstawiłam
lalkę
ubraną w projektowany strój zakonny . Kardynał zażartował: - to niby
zgromadzenie
i lalkami się bawi. Uśmiechnął się dobrotliwie i przyjął projekt.
Podobało
mu się, że siostry mają nosić czystą bieliznę. Dał pozwolenie na
założenie
Zgromadzenia Sióstr Serafitek w diecezji krakowskiej.
Szukałam miejsca, gdzie by osiąść mogło Zgromadzenie. Byłam w Białej,
Wadowicach, udałam się też do Oświęcimia w pow. Biała. Jedna niewiasta
ofiarowała domek z ogrodem przy rynku. Wtedy przybyła przełożona
generalna
z Zakroczymia, ja i kilka sióstr z Zakroczymia /domek w Zakroczymiu
sprzedano/.
Zebrało się trochę pieniędzy. Zburzono mały domek, zbudowano duży,
piętrowy,
murowany dom. Mieściła się w nim ochronka przychodnich dzieci, zakład
sierot,
a w dwóch pokoikach staruszki kobiety na dożywociu. Z czasem zbudowano
kościółek w stylu gotyckim z wieżą i osobnym wejściem. W ołtarzu posąg
Pieta w niszy. Siostry grały i śpiewały na chórze, gdzie była
umieszczona
fisharmonia. Do kościółka przychodziło dużo ludzi. Miejscowy proboszcz
odnosił się bardzo życzliwie.
Sąsiedzi pododawali ziemi, przez co powiększono ogród i plac dla
dzieci.
Ogród nasz łączył się z ogrodzeniem cmentarnym. /U Serafitek habit
ciemnobrązowy,
pasek biały/.
W Zgromadzeniu Sióstr Serafitek nosiłam imię Katarzyny.
Budową ja się zajmowałam. Czuwałam wieczorem do północy i od godz.
4-ej rano, by nie rozkradziono desek i innych rzeczy budulcowych.
Ja byłam przełożoną domu bez przerwy przeszło 20 lat. Zakroczymianka,
staruszka była generalną. Sióstr liczę ok. 20.
Usłyszałam głos wewnętrzny bym założyła Zgromadzenie Męki Pańskiej,
by w tym Zgromadz. była odprawiana co czwartek od godz. 11 do 12 w nocy
tzw. Godzina święta, w celu wynagrodzenia Panu Bogu za ludzi, którzy
grzeszą
w nocy, by co piątek poszczono bez nabiału na wynagrodzenie Panu Bogu
za
ludzi obrażających Pana Boga w dzień. Siostry mają nosić czarne habity
na pamiątkę boleści Matki Boskiej a paski czerwone na pamiątkę Męki
Pańskiej.
Głos ten nie dawał mi spokoju, sądziłam że to pokusa bym się usunęła
z zakonu.
Sądziłam że na założycielkę trzeba osoby uczonej, bogatej, świętej
a tego w sobie nie widziałam. Sądziłam, ze szatan chce mnie sprowadzić
na bezdroża światowe. Walczyłam z tym około 10 lat, nie zwierzając się
z tym nikomu.
Ale głos wewnętrzny surowo nastawał i groził, że mnie Bóg ukarze, jeśli
nie spełnię tego czego żąda. Dostałam wyrzutów sumienia. Zaczęłam się
radzić
spowiedników i księży teologów, a między innymi Dominikanów w Krakowie.
oni wszyscy uznali ów głos wewnętrzny za wolę Bożą i radzili mi zwrócić
się do Biskupa Krakowskiego.
Kardynałem w Krakowie był wtedy ks. bp Puzyna. Głos wewn. powiedział
mi, że zrobi ci to następca, bp Sapieha, który był wtedy w Rzymie.
Wkrótce zmarł kard. Puzyna po którym objął stanowisko bp Sapieha w
1911 r .Głos wewn. powiedział mi, bym do niego się udała.
Pojechałam do Krakowa w jakiejś sprawie, zdaje się, [że] odwiozłam
ornaty. Przedstawiłam w Kurii notariuszowi ks. Tobiasiewiczowi sprawę.
Temu podobał się mój zamiar i ułatwił mi posłuchanie u Bpa. Biskup
przyjął
mnie w Konsystorzu na piętrze. /Konsystorz mieścił się na parterze/.
Mówiłam
że robię to w sekrecie przed przełożoną. Prosiłam również o sekret.
Biskup
zgodził się, ale trzeba będzie pisać do Św. Kongregacji do Rzymu o
pozwolenie
na założenie zgromadzenia.
Biskup kazał mi spisać, a ks. Tobiasiewicz wskazał mi emeryta,
kanonika,
który przetłumaczyć mi może na łacinę. Spisałam całą walkę. Kanonik
całym
sercem przyjął mnie, uprzedzony przez ks. Tobiasiewicza i bezpłatnie
przełożył
rzecz po łacinie.
Ks. Tobiasiewicz wysłał zaraz to 10.I.1918 r. do Rzymu. Dnia
13.VII.1918
r. św. Kongregacja dała pozwolenie, a 6.VIII. tegoż roku odpowiedź ta
była
już w Krakowie.
Zdziwił się ks. Tobiasiewicz, że tak szybko Rzym zezwolił i zawiadomił
mnie o nadejściu tegoż, a także o nazwie zgromadzenia, by nazwa była
Passione
de Cracovia.
W tym czasie w Oświęcimiu pełniła urząd przełożonej generalnej Zgrom.
SS. Serafitek M. Klementyna Chrawczyńska. Zdziwiła się tym wszystkim,
ponieważ
nic nie wiedziała o jakimkolwiek zamiarze. Wtedy dopiero wyjawiłam jej
jakie przechodziłam wa1ki wewnętrzne, odnoszące się do założenia
zgromadzenia.
Przełożona uznała to za dobre i powiedziała mi iż cieszy się, niech się
chwała Boża szerzy. Niektóre siostry były tego zdania co przełożona,
inne
zaś były przeciwnego zdania.
To było w maju, a w czerwcu 1919 r. pożegnałam siostry serafitki i
wyjechałam.
Gdy wychodziłam od sióstr serafitek trzy siostry oświadczyły, że za
pozwoleniem przełożonej chcą iść ze mną. Dwie z tych są w Kielcach /s.
Teresa Szostek i s. Hugona Wróblówna/ a jedna w Końskich /s. Gertruda
Skwarska/.
Co do reszty to Biskup prośby przełożonej nie uwzględnił.
Prosiłam Biskupa, bym zgromadzenie mogła założyć w diecezji
krakowskiej.
Biskup sufragan, uprzedzony przez komisarza serafitek, franciszkanina,
był temu przeciwny.
Wtedy Biskup radził, żeby zwrócić się do Płocka, gdzie nie ma zakonów,
a duże jest pole do pracy, a w krakowskiem zgromadzeń dużo.
Biskup dał pismo do Bpa Płockiego. Pojechałam do Płocka sama. Było
to po 15.VIII.l919 r. Statkiem przybyłam do Płocka ok. godz. ósmej
wieczorem.
Zanocowałam u Sióstr Magdalenek na Nowym Rynku. Powiedziałam
przełożonej
po co przybyłam. Przełożona posłała siostrę do Biskupa z zawiadomieniem
o moim przybyciu. Biskup zaraz mnie wezwał. Poszłam z przełożoną o
godz.8.30.
Byli tam prałaci: ks. Wilkoński i ks. Pęski. Pęski kazał mi się zgłosić
do siebie. Był on opiekunem Towarzystwa Dobroczynności. Spotkanie
nastąpiło
nazajutrz w Zakładzie św. Józefa, który wkrótce potem opuściły ss.
Szarytki,
zwijając niektóre placówki. Ks. Pęski oddał mi ten zakład pod opiekę.
Zostając
w Płocku napisałam po owe trzy siostry, wkrótce przyjechały i objęłam
zakład
jako pierwszą naszą placówkę - Pasjonistek.
Wkrótce nabyłyśmy za 10 tys. zł dom na Sienkiewicza 4 z ogrodem.
Rozbudowano
go na dom główny. W 1921 roku Biskup sprawował nasze pierwsze obłóczyny
u św. Józefa.
(1) w Bulowicach k. Kęt 1927 r. powstał klasztor Zmartwychwstanek
(2) w Kętach po r. 1871 osiedliły się Franciszkanki N. S., czysto kontemplacyjne, jedynie w Kętach poza obrębem klauzury utrzymujące sierociniec dla dziewcząt
(3) Była tam ok. 4 miesięcy na próbie i rok w nowicjacie. Dn. 2 sierpnia po próbie odbyły się obłóczyny. Dn. 6 sierpnia następnego roku złożyła w Zakroczymiu profesję, jako serafitka.
(4) Albin Dunajewski 1879 + 1894 od 1890 kard. Jan Puzyna 1894 + 1911, od 1901 kard. Adam Sapieha od 1911 kard.
/Odpis z notatek ks. Władysława Mąkowskiego, historyka - zaczerpniętych w rozmowie z M. Założycielką. 1943 r . W Archiwum Sióstr Pasjonistek znajdują się notatki Ks. Mąkowskiego - rękopis i maszynopis/
Wspomnienie S. Hugony:
M. Hałacińska była wielką obserwantką reguły zakonnej, bogomyślna, zgodna, energiczna w czynnościach, gospodarna, pomysłowa. Kiedy ok. 1907 r. przybyła s. Hugona na ekonom. gen. do Oświęcimia przełożoną była s. Hieronima Węgrzyk, po niej przełożoną była s. Klementyna Chrawczyńska. S. Hugona /Albertyna Wróblówna córka Karola i Józefy z Feszterów, urodz. w Siemianowicach tejże parafii na Góm. Śląsku, pow. Katowice dnia 6.VI.1868 r. Tam się uczyła. Ojciec był funkcjonariuszem kopalnianym. Dzieci było sześcioro. S. Anna była klaryską w Starym Sączu, um. 1940 r. imię zakonne - Leonarda, młodsza. ode mnie o 8 lat. Brat poszedł na księdza w Kongregacji Salezjańskiej, jest obecnie w Południowej Ameryce, młodszy ode mnie o 3 lata. Po bracie ja poszłam do serafitek w 1896 r. w Oświęcimiu jako s. Filomena, najprzód pracowałam jako wychowawczyni dzieci, potem w kancelarii jako kancelistka w szpitalu w Przemyślu, następnie ekon. gen. w Oświęcimiu przez 9 lat i stamtąd w maju 1921 r . przybyłam do Płocka.
/Wspomnienie S. Hugony znajduje się w notatkach Ks. Kan. Władysława Mąkowskiego i to on je zapisał zaraz po Wspomnieniach M. Józefy Hałacińskiej/
Oświadczenie
Niżej podpisana S. M. Gabriela Kasiniak, oświadczam, że sprawa
zmiany
nazwiska Matki Józefy Hałacińskiej jest mi znana, gdyż byłam świadkiem
osobistego opowiadania tej sprawy Matki Józefy do swej rodzonej siostry
/S. Bonawentury - Zgromadzenie Sióstr Serafitek/.
"Zmiana mego nazwiska powstała niezależnie ode mnie a także i od O.
Honorata, który oddał mą książeczkę meldunkową do biura meldunkowego,
zaraz
po przybyciu z Galicji do Kongresówki. Wówczas nie było wolno meldować
przybyszów z Małopolski ani z żadnej innej części Polski. Urzędnik,
który
się podjął tej sprawy narażał się bardzo, lecz na prośbę OO. Kapucynów
zameldował i wyrobił nową książeczkę meldunkową ze zmianą nazwiska.
Przy
uwadze zmiany nazwiska, urzędnik odpowiedział, że tą zmianę był
zmuszony
zrobić ze względów technicznych i na własne bezpieczeństwo, gdyż takie
nazwisko nie różni się od miejscowo używanych w większej ilości
mieszkańców.
Przełożeni z konieczności przyjęli dowód osobisty dla p. Hałacińskiej
Joanny
a nie dla Hałat J.".
/-/ S. Maria Gabriela Kasiniak
Płock, dn. 20 czerwca 1966 r.
/Własnoręczność podpisu S. Marii Gabrieli Kasiniak pod powyższym oświadczeniem stwierdziły M. Zdzisława Śniechowska i S. Bronisława Niździńska/
Oświadczenie S. Gabrieli Kasiniak
dotyczące zmiany nazwiska Założycielki Zgromadzenia Sióstr
Pasjonistek
Oświadczam niniejszym, iż jestem krewną Matki założycielki
Zgromadzenia
Sióstr Pasjonistek i sprawa zmiany nazwiska jest mi znana z Jej
opowiadania,
ponieważ po wyjściu ze Zgromadzeni Sióstr Serafitek zatrzymała się na
razie
u moich Rodziców w Inwałdzie.
Matka Założycielka według świadectwa urodzenia i Chrztu św. /metryki/
nazywa się Hałat. Ale kiedy O. Honorat Koźmiński, Kapucyn, jako
nowicjuszkę
Sióstr Franciszkanek z Kęt /zwanych niekiedy Kapucynkami/ zatrzymał Ją
i umieścił w Zakroczymiu w Zgromadzeniu Córek Siedmiu Boleści Najśw.
Maryi
Panny, starał się przybyłą zameldować w miejscowym urzędzie miejskim.
Trafił
na dużą ilość interesantów, więc urzędnik na kartce, jaką miał pod
ręką,
spisał z przedłożonej mu metryki dane personalne Joanny Hałat i
zapewnił
O. Honorata, że w wolniejszym czasie wciągnie to do akt ewidencji
miasta
Zakroczymia.
Po pewnym czasie O. Honorat zapytał owego urzędnika, czy sprawa
zameldowania
Joanny Hałat jest już uporządkowana. Urzędnik oświadczył, że tak, ale
ze
zmianą nazwiska: z "Hałat" na "Hałacińska", ponieważ
w Kongresówce,
a zwłaszcza w tej części tego rodzaju nazwisk nie spotyka się; tutejsze
nazwiska mają końcówki: -ski lub -cki.
Zameldowanie osoby
o niespotykanym nazwisku narażało urzędnika na poważne ze strony rządu
carskiego podejrzenia polityczne oraz karne konsekwencje.
Wobec takiego stanu rzeczy O. Honorat Koźmiński polecił S. Katarzynie
Joannie Hałat zawsze i wszędzie używać nazwisko: "H a ł a c i
ń s k
a", co aż do śmierci posłusznie czyniła.
Ta niby przypadkowa zmiana nazwisk okazała się w życiu praktycznym
bardzo pożyteczna i po prostu opatrznościowa, zwłaszcza przy
przechodzeniu
granicy rosyjsko-austriackiej, którą Joanna jako S. Katarzyna
Hałacińska
wielokrotnie przekraczała. Tego wymagały sprawy Zgromadzenia Sióstr
Serafitek,
dla których S. Katarzyna bez reszty się poświęcała. Tymi niezwykle
ważnymi
sprawami było np. przeniesienie Zgromadzenia z Zakroczymia do diec.
krakowskiej,
które zainicjowała i w niedługim czasie zrealizowała; następnie
konieczność
utrzymywania kontaktów z O. Honoratem, który służył Zgromadzeniu Sióstr
Serafitek cennymi radami mimo znacznej odległości i po prostu kierował
nim. Tego rodzaju spraw nie można było załatw listownie ze względu na
częstą
kontrolę nadsyłanych do O. Honorata listów zwłaszcza listów z
zagranicy.
Jak wiadomo O. Honorat mieszkał w Zakroczymiu /diec. płocka/ lub w
Nowym
Mieście n. Pilicą. W razie przychwycenia S. Katarzyny Hałacińskiej na
granicy
przy zmienionym nazwisku kryta była jej rodzina czy inne osoby,
związane
z Nią jakimiś sprawami.
Dąbrowa Górnicza, marzec 1969 r.
/Własnoręczność podpisu wyżej wymienionej Siostry potwierdza m. Zdzisława Śniechowska/
WYCIĄG FAMILIJNY RODZINY HAŁAT
sporządzony w 1970r. przez ks. Prob. Jana Pitałę
URZĄD PARAFIALNY
BULOWICE
Pola: 8 morgów
Wyciąg familijny Nr 89
Lp. | Imię i Nazwisko | Data urodzenia | Data ślubu | Data zgonu | Uwagi |
M1-o Jan Hałat | 26/12/1824 | 29/1/1845 | 18/5/1880 | ||
Ż1-o Anna Kasprzak | 26/11/1820 |
|
7/12/1864 | post purtum | |
Ż2-o Teresa Stuglik | 12/8/1834 | 27/2/1865 | 23/3/1904 | urodzenie i ślub w Inwałdzie | |
M2-o Jan Wysogląd | 8/6/1857 | 7/11/1882 | Drugi raz ślub
27/2 1905=341 |
||
|
|||||
1. | Franciszek Hałat | 14/6/1849 | 30/8/1880 | Ślub w
Andrychowie
mieszka w Roczynach |
|
2. | Maria Hałat | 11/8/1855 | 4/2/1877 | w Brzezinkach | |
3. | Franciszka Hałat | 9/4/1857 | 26/3/1871 | ||
4. | Magdalena Hałat* | 13/10/1862 | Ex Ostrawa adveni impregnata | ||
|
|||||
5. | Katarzyna Hałat | 4/1/1866 | 31/5/1880 | ||
6. | Joanna Ewa | 5/5/1867 | 9/2/1946 | S.
Józefa - Założycielka
SS. Pasjonistek Pol. |
|
7. | Teresa | 2/9/1868 | 8/12/1934 | S. Bonawentura
Serafitka w Oświęcimiu |
|
8. | Józef | 5/3/1871 | 19/6/1876 | ||
9. | Jan | 22/10/1872 | 16/6/1876 | ||
10. | Andrzej | 11/11/1874 | 13/9/1899 | 1937 | zmarł w Ameryce |
* Zofia c. Magd. Ur. 14/11 1886
Nota: Żona Andrzeja: Anna z Matyszkowiczów zmarła w czasie wojny 1/3 1942 r. Na rodzinnym majątku została Anna Hałat ur. 30/5 1903. Wydana za Franciszka Góralczyka 15/2 1928, zmarła na raka 29/3 1963, zostawiwszy 9 dzieci. Ostatnia z nich Władysława ur. 10/3 1935 jest siostrą /Antonilla/ w Zgr. Sióstr Zmartwychwstanek
Bulowice, 12/3 1970
/-/ Ks. Jan Pitala, prob.
świadectwa łask, przejawy dobroczynności
|
Halats'
Tombstones in Kety and Bulowice
(half-way
from Oswiecim to Wadowice)
Poland