CZĘŚĆ I
W dniu 4. czerwca 2002r. Sejmowa Komisja Rolnictwa
i Rozwoju Wsi
odrzuciła informację rządu o zagrożeniu BSE
stad bydła w Polsce
oraz środkach zapobiegawczych tej chorobie
stenogram
z posiedzenia Komisji
związane z chorobami prionowymi w Polsce. Wkrótce uzupełnimy materiały z niedawnej przeszłości. Ku nauce i przestrodze. Wszak wielu zapomina, że MEDICINA DISCIPLINA MAGNI LABORIS EST. (łac. medycyna to nauka wymagająca wielkiej pracy). Należy dodać: medycyna wymaga pracy tym większej, im większa jest liczba ludzi, których los zależy od decyzji lekarza medycyny. |
W materiałach informacyjnych TVP, PTVPolsat,
TVN i TV PULS
w dniu 18. maja 2002r. ujawniono podejrzenie
nowego wariantu choroby Creutzfeldta-Jakoba
u dwóch pacjentek w wieku 15 i 17 lat
hospitalizowanych w Klinice Chorób Zakaźnych
w Łodzi
prowadzonej przez prof. Jana Kuydowicza.
Materiały te będą przedmiotem odrębnej oceny.
Już teraz jednak w świetle danych
dotyczących importu mięsa i żywca wołowego
w 1994r.
należy podkreślić niedorzeczność argumentacji
`łączącej ryzyko zakażenia wyłącznie ze spożyciem
wołowiny zagranicą.
Z powodu zagrożenia ze strony
składników zawierających priony
w marcu 2002 Chiny zakazały
importu kosmetyków z 18 krajów.
ZAGROŻENIA
ZDROWIA ZE STRONY KOSMETYKÓW
Szansa dla wołowiny Import mięsa w 1994 r. W ubiegłym roku sprowadzono do Polski około 25 tys. ton wołowiny, 22 tys. ton (licząc w wadze mięsa) żywca wołowego oraz 110 tys. ton mięsa wieprzowego. Wołowinę i wieprzowinę importowaliśmy głównie z krajów Wspólnoty Europejskiej, która pozbywała się nadmiernych zapasów wołowiny oraz starała się zagospodarować nadwyżki wieprzowiny ze szczytowej fazy cyklu świńskiego, zaś żywiec wołowy sprowadzaliśmy z krajów byłego ZSRR. Na import wołowiny i żywca wołowego nie było dodatkowych, oprócz cła i podatku granicznego, opłat, w przypadku mięsa wieprzowego wprowadzono opłaty wyrównawcze, które, jak się ocenia, przyczyniły się do ograniczenia importu tego gatunku mięsa -- jak informuje Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Import mięsa był w ubiegłym roku koniecznością. Krajowa produkcja wołowiny zmniejszyła się bowiem do 394 tys. ton, zaś produkcja wieprzowiny obniżyła się aż o 325 tys. ton! . Kraje Unii Europejskiej, którym w okresie dwóch lat udało się zmniejszyć zapasy wołowiny z 870 tys. do 160 tys. ton, oferowały ją początkowo w cenie 0, 8-0, 9 dol. za kilogram, by podnieść w końcu cenę do 1, 1-1, 2 zł za kilogram, przy której import mięsa wołowego przestał się opłacać. Opłacał się natomiast, dopóki nie wprowadzono opłat wyrównawczych, import mięsa wieprzowego. Tylko w okresie I półrocza ub. roku kupiono jej aż 60 tys. ton, czemu sprzyjały dochodzące do 700 tys. ton nadwyżki mięsa wieprzowego z "tytułu" szczytowej fazy cyklu świńskiego w krajach UE. Po wprowadzeniu opłat wyrównawczych miesięczny import mięsa wieprzowego obniżył się z 10-12 tys. do 5-7 tys. ton. Zdaniem ekspertów z IERiGŻ, wprowadzenie opłat wyrównawczych w okresie spadku produkcji wieprzowiny było kontrowersyjne. Zwłaszcza, że jakość importowanego mięsa była wyższa niż jakość mięsa krajowego. Wprowadzającopłaty wyrównawcze zapomniano i o tym, że eksportowane przez Polskę szynki były produkowane z importowanego surowca, co przy wprowadzeniu o płat pogorszyło opłacalność transakcji eksportowych. Warto przy tym zauważyć, że mimo 30- proc. cła i 6- proc. podatku, a także mimo opłat wyrównawczych import wieprzowiny nadal się opłacał! Świadczy to tylko o tym, że w Polsce ceny zbytu i ceny detaliczne mięsa wieprzowego znacznie przekroczyły już ceny światowe, a także granice zdrowego rozsądku. W tym roku produkcja mięsa wieprzowego w Polsce wzrośnie o 225 tys. ton, zaś produkcja wołowiny obniży się do 367 tys. ton. Zapasy mięsa wołowego w krajach UE są już niewielkie, także kraje byłego ZSRR dość dokładnie "oczyściły" już swoje obory i bukaciarnie. O ile nie zajdzie więc potrzeba importu mięsa wieprzowego, którego ceny chyba nawet spadną, to wołowina będzie w tym roku "na wagę złota". Ceny skupu żywca wołowego będą więc miały szansę zrównania się z cenami żywca wieprzowego. Edmund Szot
|
Priony: bardziej zagadkowe i groźniejsze niż sądzono Nowe oblicze choroby szalonych krów ZBIGNIEW WOJTASIŃSKI Zagrożenie epidemią choroby szalonych krów może być większe niż podejrzewano. Kolejne zaniepokojenie wywołało odkrycie amerykańskich badaczy, że zakażenie mogą przekazywać zainfekowane zwierzęta, które nie chorują z tego powodu. Coraz większe są też obawy, że wywołujące chorobę zarazki przeniknęły do łańcucha pokarmowego ludzi, a nawet do niektórych leków. Największą konsternację wywołują obserwacje, że nazywany prionem tajemniczy czynnik zakaźny jest znacznie bardziej żywotny, a przy tym odporny na zniszczenie. Wcześniej badacze sugerowali, że jest aktywny nawet po zadziałaniu temperaturą, przekraczającą 200 st. C, czyli wyższą od tej, jaką wykorzystuje się do sterylizacji narzędzi chirurgicznych używanych w neurochirurgii. Obecnie uczeni Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych w Hamilton (Montana) przekonują, że niebezpieczne są też zarazki, którymi zainfekowane są zwierzęta, uznawane dotąd za odporne na chorobę szalonych krów -- BSE. Syndrom "szalonej paszy" Gąbczaste zwyrodnienie mózgu ma kilka odmian: u ludzi jest to choroba Creutzfeldta-Jakoba (CJD) , a u owiec -- scrapie. Uczeni byli jednak przekonani, że BSE nie może być przenoszone na inne zwierzęta przez np. kurczaki i chomiki, które są na nią odporne. Niestety, po raz kolejny się okazało, że priony są bardziej zagadkowe i groźniejsze niż sądzono. Amerykańscy badacze Richard Race oraz Bruce Chesebro zainfekowali myszy prionami, wywołującymi u chomików scrapie. Jak się spodziewali, u gryzoni przez cały rok nie wywoływały żadnych objawów choroby. A mimo to zachorowały chomiki, którym badacze wstrzyknęli zakażoną prionami próbkę mózgu pobraną od zakażonych wcześniej myszy. Wniosek: myszy nie chorują, lecz w ich organizmie zarazek nie ginie, co gorsze -- może być przenoszony na inne zwierzęta, a nawet na ludzi (bo tego też nie można wykluczyć) . Amerykanie nie przeprowadzili eksperymentu, który sugerowałby, że do podobnej infekcji może dojść drogą pokarmową. A zatem w sposób, który wywołuje najwięcej obaw i kontrowersji. "Nieoczekiwane wyniki tych badań zwiększają jednak podejrzenie, że zarazki mogą przetrwać nawet w organizmie odpornych na BSE zwierząt, które karmiono zainfekowaną paszą" -- twierdzą badacze na łamach "Nature". Nie ma wątpliwości, że wybuch epidemii choroby szalonych krów spowodowało karmienie bydła paszą, do produkcji której wykorzystywano resztki owiec padłych na scrapie. Takie praktyki są zakazane od 1988 r. , choć podejrzewa się, że później nadal miały miejsce, tyle że wograniczonym zakresie. Dopiero w 1995 r. w Wielkiej Brytanii i innych krajach zabroniono wykorzystywania resztek padłego na BSE bydła do karmienia trzody chlewnej oraz kurczaków. Teraz okazuje się, że nie nadają się do tego również tkanki pozyskane od innych zwierząt. Zwiastuny epidemii Nie można wykluczyć, że priony przeniknęły w większym stopniu do łańcucha pokarmowego ludzi, niż przyznaje się oficjalnie. Udowodniono, że jedna zodmian atakującej ludzi choroby Creutzfelda-Jakoba jest spokrewniona z BSE. Pozostaje tylko sprawdzić, czy w minionych latach część osób faktycznie mogła zarazić się prionami drogą pokarmową: zarówno po spożyciu wołowiny, jak i innych gatunków mięsa, jak sugerują najnowsze badania. "Dopiero w 1989 r. specjalnie powołany komitet doradczy ds. gąbczastego zwyrodnienia mózgu zalecił wycofanie ze sprzedaży mózgu, śledziony, grasicy, migdałów ijelit, a także niszczenie przez zakopanie lub spalanie zwłok zwierząt chorych na BSE, jednak zakazu tego przestrzegano tylko połowicznie, dlatego przyjmuje się, że w latach 1989-95 aż 282 tys. sztuk zakażonego bydła przeznaczono do spożycia przez ludzi" -- twierdzi szef Medycznego Centrum Konsumenta Zbigniew Hałat. Na spokrewnioną z chorobą szalonych krów CJD zachorowały dotąd 24 osoby w Wielkiej Brytanii oraz jedna we Francji. Zmarli ludzie młodzi, średnio w wieku 27 lat (jedna z ofiar miała zaledwie 16 lat) . Nie ma jednak pewności, czy ujawnione przypadki choroby można traktować jako szczyt zachorowań, czy tylko jako zwiastun dopiero nadciągającej epidemii. Nie znany jest bowiem okres jej wylęgania -- kilka lat, czy może nawet dłużej? Najczarniejsze scenariusze przewidują, że w ciągu kilku dziesięcioleci "nowa zaraza" pochłonie aż pół miliona ludzi. Czy to możliwe? WPolsce lekarze ujawnili w ubiegłym roku tylko jeden przypadek CJD, lecz nie była to odmiana choroby związana z BSE. Badania laboratoryjne wykazały, że z zakażonego bydła zakażenie może być przenoszone tylko przez mózg, rdzeń kręgowy i siatkówkę. Nie stwierdzono przeniesienia infekcji za pośrednictwem pozostałych tkanek i wydzielin, a w szczególności poprzez mięso i mleko zakażonych krów. Warto jednak pamiętać, że dopiero w 1997 r. zakazano sprzedaży kości, mięsa z kością, płuc i tkanki nerwowej położonej przy kręgosłupie. Nie znane są rozmiary nielegalnego handlu mięsem i podrobami. Ministerstwo rolnictwa od początku wybuchu epidemii zapewniało, że wołowina pochodząca z zakażonych zwierząt nigdy nie trafiła do Polski. W ubiegłym roku okazało się jednak, że do kraju sprowadzono mączkę wyprodukowaną z zakażonego bydła. Była przeznaczona dla świń, drobiu i ryb. Do jej wyrobu podobno nie użyto mózgu ani tkanek nerwowych chorych krów, jednak wywołujący chorobę zakaźny prion wykryto także w innych tkankach, np. w śledzionie, płucach i sercu, tyle że w znacznie mniejszych ilościach. Ponure prognozy Brytyjski mikrobiolog John Pattison uważa, że głównym źródłem zakażenia u ludzi mogły być tanie hamburgery, a także hot dogi oraz niektóre rodzaje sprzedawanego mięsa. Był pierwszym naukowcem, który wykazał, że choroba szalonych krów może być jedną z odmian atakującej ludzi CJD. Przyznaje, że infekcja może być też przenoszona bezpośrednio między ludźmi -- poprzez zakażoną krew podczas transfuzji. Taki wariant jest wyjątkowo niepokojący, na szczęście -- raczej mało prawdopodobny. Mimo to brytyjska firma Nycomed Amersham natychmiast wycofała preparat krwiopochodny (o nazwie Amerscan Pulmonate Two) , stosowany w diagnostyce chorób płuc, gdy ujawniono, że do jego produkcji wykorzystano przypadkowo plazmę krwi człowieka, który zachorował na CJD. Wśród odbiorców tego środka znalazło się kilkanaście krajów, ale nie ma wśród nich Polski, jak też USA i Japonii. Jedynym pocieszeniem jest, że żelatyna pozyskiwana z kości i skór bydlęcych pochodzących z krajów, w których występuje choroba szalonych krów, nie stanowi zagrożenia dla ludzi. Oczywiście, pod warunkiem, że producenci przestrzegają odpowiednich środków ostrożności. Takie oświadczenie przed kilkoma dniami opublikował amerykański Urząd ds. Żywności i Leków (FDA) . I zniósł restrykcje na import surowców służących do jej produkcji. Bez obaw spożywać zatem można pochodzącą z importu żywność oraz używać leków, w których wykorzystano spełniającą wymogi bezpieczeństwa żelatynę. Na początku tego roku eksperci Światowej Organizacji Zdrowia przyznali, że nie można wykluczyć, iż w ciągu najbliższych 10-15 lat epidemia szalonych krów przeniesie się na ludzi. Inni badacze przekonują jednak, że gdyby takie ryzyko faktycznie było, już powinien być rejestrowany znaczny wzrost zachorowań na chorobę Creutzfeldta-Jakoba. Dopiero za kilka lat przekonamy się, kto ma rację. O chorobach prionowych od niedawna szczegółowo informuje internetowa
wersja czasopisma Ruchu Ochrony Zdrowia pt. "Zagrożenia Zdrowia w Polsce"
pod adresem http: / /www. halat.pl
|
Warszawa, 28. wrzesnia, 2000r.
Pan Prezes Zygmunt Solorz
W dniu 27. września 2000r. INFORMACJE PTV POLSAT wyemitowały materiał, który miał odpowiedzieć na zadane na wstępie pytanie: czy do Polski dotarła „choroba wściekłych krów” (BSE), a z którego widzowie w kraju i zagranicą dowiedzieli się, że we wsi Tuchlino i okolicach od lutego b. r. zdechło, bądź zostało poddane ubojowi sanitarnemu ponad 100 sztuk bydła, a także że służby weterynaryjne nadal czekają na wyniki badań mózgów. Tymczasem dziś rano Główny Lekarz Weterynarii dr Andrzej Komorowski poinformował mnie, że zachorowania nie dotyczą BSE a 15 przypadków ropnego zapalenia mózgu wywołanego Listeria monocytogenes. Różnica w następstwach dla zdrowia publicznego jest taka jak pomiędzy ospą czarną a wietrzną, zważywszy, że ta pierwsza (już) nie występuje, a ta druga może powodować poronienia i wady rozwojowe. Stąd dla podtrzymania wiarygodności PTV POLSAT, a przede wszystkim w interesie naszego kraju, proponuję przyjęcie zasady profesjonalnego konsultowania materiałów tej wagi.
Prezes
dr Zbigniew Hałat
|
"DZIENNIK ZACHODNI", 20. listopada 2000r. Strach przed chorobą szalonych krów. Wściekły konsument. Czy zakaz importu wołowiny Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwajcarii, Portugalii i Francji jest dla nas wystarczającą gwarancją, że na polskich półkach sklepowych nie pojawi się mięso zakażone prionami wywołującymi - jak się przypuszcza - gąbczaste zwyrodnienie mózgu u ludzi? KATOWICE, WARSZAWA
W ciągu dwóch ostatnich lat wprowadzono zakaz
importu bydła i mięsa wołowego ze Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii
i Irlandii Północnej, Republiki Irlandii, Szwajcarii i Portugalii. 6 listopada
dołączyła do nich również, Francja. Nie importuje się stamtąd, jak zapewnia
Andrzej Komorowski, mączki mięsno-kostnej, a wszystkie sprowadzone wcześniej
krowy mleczne - 649 sztuk - podlegają szczegółowej kontroli.
W supermarketach w przeciwieństwie do małych sklepów, niechętnie przyznają, że spadło zainteresowanie wołowiną i trzeba było obniżyć ceny. - Sprzedajemy wyłącznie mięso spod Częstochowy i ze Starachowic. Informują o tym plakaty rozwieszone w sklepie - zapewnia Adam Gromadka, kierownik działu mięsnego w katowickiej Billi. - Spadek sprzedaży jest niewielki, a ceny musiały nawet wzrosnąć, bo skończyła się promocja na wołowinę. Nie ma paniki. Gorzej było parę miesięcy temu, kiedy głośno było o brytyjskiej wołowinie. Klienci żądali od nas wtedy oświadczeń, że nasze mięso jest krajowe - mówi Ireneusz Musiał z czeladzkiego Realu. - Popyt spadł nam o kilka procent, ale w trakcie promocji mostek, gulasz i łopatka sprzedawały się bardzo dobrze. Spore zamieszanie wywołała informacja, że w jednej
sieci hipermarketów we Francji pojawiło się zarażone mięso.
Podobne kontrole odbywają się w woj. śląskim.
Służby weterynaryjne sprawdzają pochodzenie mięsa.
Nie ma jednak pewności, jak twierdzi rzecznik,
czy krajowi producenci nie korzystają z zagranicznego surowca.
Członkowie Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Konsumentów
nie wierzą w skuteczność kontroli na granicy.
Stowarzyszenie jest zdania, że najlepiej ograniczyć spożycie wołowiny, szczególnie przez dzieci i wprowadzić zakaz karmienia zwierząt mączkami kostno-mięsnymi. Mariola Marklowska |
Konsumencki Magazyn „KLIENT” WARSZAWSKI OŚRODEK TELEWIZYJNY EMISJA 5.12.2000r. 18.20, WARSZAWSKI OŚRODEK TELEWIZYJNY oraz EMISJA 6.12.2000r. 8.10, TELEWIZJA POLSKA II PROGRAM OGÓLNOPOLSKI Red. Zofia Ratajczak (Warszawski Osrodek Telewizyjny
- WOT): W Polsce nie ma szalonych krów. A szaleństwo wywołały na razie
informacje o chorobie szalonych krów. Polski konsument powinien wiedzieć,
że w naszym kraju nie stwierdzono gąbczastego zwyrodnienia mózgu u krów.
Wykryto je w innych krajach i dlatego rząd zakazał z nich importu wołowiny
do Polski. Nie znaczy to, że zarażonego mięsa nie ma na polskim rynku.
Należy wystrzegać się głównie podrobów z importu, bądź tych, w których
mięso jest niewiadomego pochodzenia.
|
Stanowisko
Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Konsumentów
z dnia 25. listopada 2000r.
w sprawie wariantu choroby Creutzfeldta-Jakoba
wiązanego z gąbczastym zwrodnieniem mózgu bydła
- "chorobą wściekłych krów"
94 posiedzenie Sejmu III kadencji w dniu 14. grudnia, 2000r. (...) Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Pan poseł Henryk Wujec z Unii Wolności zgłosił pytanie w sprawie podjętych i planowanych działań dotyczących wykluczenia wystąpienia na terenie Polski choroby BSE. Pytanie zostało skierowane do prezesa Rady Ministrów. Odpowiedzi, z upoważnienia prezesa Rady Ministrów, będzie udzielał sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi pan minister Robert Gmyrek. Proszę pana posła Henryka Wujca o sprecyzowanie pytania. Poseł Henryk Wujec: Dziękuję, panie marszałku. Od czasu masowego wystąpienia w Anglii choroby BSE, a następnie wystąpienia przypadków choroby Creutzfeldta-Jakoba u konsumentów produktów pochodzących od krów zarażonych tą chorobą, a następnie pojawienia się kolejnych przypadków we Francji, a nawet w Niemczech, opinia publiczna w Polsce oczekuje rzetelnej informacji o stopniu zabezpieczenia społeczeństwa przed chorobą Creutzfeldta-Jakoba. W związku z tym chciałbym sprecyzować pytanie. Czy są robione badania, jakie to są badania, czy u krów występują przypadki choroby BSE? Jaki procent stad krów te badania objęły? Jaki jest koszt tych badań, jakie ośrodki je robią i w jakim tempie stada te zostaną przebadane? Interesuje mnie również kontrola mączki kostnej, która została sprowadzona na teren Polski. Czy skontrolowano zapasy i czy spożywanie mączki kostnej przez krowy nie grozi wystąpieniem przypadków choroby BSE? Jeżeli się okaże, że nie ma takiego zagrożenia, czy rząd czyni przygotowania, żebyśmy to, że mamy polską zdrową żywność, wykorzystali, aby promować ją na rynkach zewnętrznych, w szczególności w Unii Europejskiej. Dziękuję. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Proszę sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi pana ministra Roberta Gmyrka o udzielenie odpowiedzi. Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Robert Gmyrek: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Odpowiadając konkretnie na pytanie: pierwsze przypadki BSE w Wielkiej Brytanii koniec 1986 r., później, pod koniec 1997 r., pojawiające się pierwsze przypadki wariantu choroby Creutzfeldta-Jakoba u ludzi i pytanie, czy Polska to bada. Tak, Polska jest świadoma tego, że ta jednostka chorobowa występuje. Od marca 1996 r. w Polsce podjęto działania i wszystkie krowy, u których wystąpiły objawy neurologiczne, czyli objawy nerwowe, muszą być zbadane pośmiertnie w celu wykluczenia BSE. Takie badania wykonywane są w Państwowym Instytucie Weterynarii w Puławach. W chwili obecnej koszt takiego badania wynosi około 100 zł. Do dnia dzisiejszego wykonano tych prób 237. Co to znaczy krowy z objawami neurologicznymi? Chodzi o to, że te wszystkie sztuki, u których stwierdzono podstawy jakiegoś złego zachowania, niebezpiecznego zachowania neurologicznego, po wyeliminowaniu dodatkowych możliwości, jak na przykład wścieklizna, bo to jest również bardzo częsty przypadek były poddane badaniu. Niezależnie od tego przeprowadzono również próby losowe, to znaczy poddano badaniu sztuki, które nie wykazywały żadnych objawów. Tych badań wykonano 188. W chwili obecnej przymierzamy się również do wprowadzenia testów, także pośmiertnych, bo nie ma jeszcze testów przyżyciowych; prawdopodobnie będą to testy szwajcarskiej firmy Pronix. W tym momencie grupa siedmiu naszych specjalistów od diagnostyki laboratoryjnej jest w Szwajcarii, jest tam szkolona w tym zakresie. Oszacowano grupę ryzyka, która powinna być poddana tym badaniom. Ta mianowicie grupa ryzyka obejmuje wszystkie zwierzęta hodowlane, które sprowadzono z Unii Europejskiej. Od 1995 r. liczba tych sprowadzonych zwierząt hodowlanych oscyluje w granicach 30 tys. sztuk. Ustalono, że zwierzęta te, kiedy będą eliminowane z cyklu hodowlanego, będą każdorazowo przed ewentualnym dopuszczeniem mięsa do obrotu badane w celu wykluczenia BSE. W grupie podwyższonego ryzyka znajdą się też sztuki, które są kierowane na ubój z konieczności czy które padły one również będą każdorazowo badane w kierunku wykluczenia BSE. Jeżeli chodzi o mączkę kostną, to chcę zwrócić uwagę, że należy rozróżniać sytuacje, w których jest zagrożenie BSE i w których go nie ma. Nie stwierdzono żadnego przypadku, żadnej możliwości przeniesienia się BSE na świnie czy drób. Wiąże się to z wieloma czynnikami, chociażby tym, że drób z reguły żyje do 6 tygodni, świnie 6-8 miesięcy. W związku z tym, nawet próbując zakażać zwierzęta w warunkach laboratoryjnych, stwierdzono, że do zakażenia można doprowadzić tylko i wyłącznie metodami typowo laboratoryjnymi, na przykład poprzez bezpośrednie zakażenie mózgu. Generalnie jednak wykluczono ten wariant jako możliwość zakażenia. W Polsce od marca 1999 r. obowiązuje rozporządzenie ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej, które mówi o zakazie skarmiania białkami ssaków przeżuwaczy. Oczywiście to rozporządzenie jest przeznaczone dla producentów pasz, dla przygotowujących komponenty paszowe. Jego przestrzeganie było przedmiotem kontroli, która zakończyła się właśnie dzisiaj; mam ten raport. Zbadano sytuację w całej Polsce i stwierdzono praktycznie jeden przypadek, w którym do skarmiania bydła była używana mączka mięsno-kostna. Również te gospodarstwa, które zostaną wyselekcjonowane, objęte będą kategorią podwyższonego ryzyka. Poza tym mączka mięsno-kostna jest oczywiście używana głównie do skarmiania świń oraz drobiu i w tym aspekcie należy to rozpatrywać. Jeśli chodzi o polską zdrową żywność, to jest to absolutnie dobra okazja do promocji polskiej żywności. Chcę powiedzieć, że 29 listopada prezes Rady Ministrów powołał zespół ds. rozpoznawania ryzyka wystąpienia przypadków BSE w Polsce, który stwierdził na swoim pierwszym spotkaniu, że w Polsce nie zanotowano przypadków choroby BSE u świń, nie zanotowano przypadków wariantu choroby Creutzfeldta-Jacoba u ludzi. Polska jest krajem niskiego ryzyka wystąpienia choroby BSE. I jeszcze argument decydujący: to prawdopodobnie sytuacja ekonomiczna Polski z końca lat 80., kiedy nie było środków finansowych na import mączek mięsno-kostnych i zwierząt hodowlanych z Unii Europejskiej a w tym okresie etiologia tej choroby nie była dokładnie znana uchroniła nas przed wprowadzeniem do kraju tego czynnika. Promocja będzie się odbywała m.in. poprzez nadawanie znaku ˝Polska zdrowa żywność˝. Tego typu promocja odbędzie się w Grüne Woche pod koniec stycznia 2001 r. To tyle krótko, nie chciałem przeciągać. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu ministrowi, a w szczególności dziękuję za to, że zmieścił się pan w czasie regulaminowym, chyba jako pierwszy minister w tej kadencji. Są dodatkowe pytania. Pierwszeństwo ma oczywiście pan poseł Wujec. Proszę. Poseł Henryk Wujec: Dodatkowe pytanie dotyczy bydła sprowadzanego z innych krajów, a w szczególności z krajów zagrożonych chorobą BSE. Czy było ono kontrolowane? Czy w przypadku, kiedy są na terenie Polski zapasy mączki kostnej, jest zakaz jej używania oraz czy i w jaki sposób została ona zniszczona, żeby nie było pokus do jej wykorzystania? Czy produkty pochodne są też kontrolowane na granicy? Bo nie tylko samo mięso, ale również inne produkty mogą zagrażać chorobą BSE. Czy jest też zakaz sprowadzania tych produktów? Tu prosiłbym o dokładniejszą informację. Dziękuję. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Jan Rzymełka z Unii Wolności. Poseł Jan Rzymełka: Panie ministrze, na początku grudnia rosyjska agencja ITAR-TASS podała, jakoby w Polsce stwierdzono przypadki chorób, o których mówimy. Jakie było źródło tej informacji? Czy rząd sprawdzał jej źródło? Główny lekarz weterynarii zdementował ją od razu następnego dnia. Drugie
pytanie wiąże się z tym, że w Europie Zachodniej gwałtownie spada spożycie
mięsa wołowego co
Ostatnie
moje pytanie dotyczy chorób odprionowych albo prionowych. M.in. trzęsawka
owiec i kóz jest
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Jan Kulas z klubu AWS. Poseł Jan Kulas: Panie Marszałku! Panie Ministrze! Jakie byłyby niezbędne nakłady finansowe, aby tak potrzebna promocja polskiej zdrowej żywności była skuteczna? I na marginesie głównego pytania: Jaka jest konsumpcja wołowiny w Polsce w porównaniu z krajami Unii Europejskiej? Dziękuję. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Marek Kaczyński z klubu AWS. Poseł Marek Kaczyński: Dziękuję bardzo. Panie Marszałku! Panie Ministrze! Wysoki Sejmie! Mam pytanie dotyczące produkcji pasz. Czy w polskim ustawodawstwie istnieje zakaz dodawania mączek kostnych do pasz, które są przeznaczone do skarmiania bydła? Mam informacje, że taki zakaz istnieje, natomiast nie jest on przestrzegany. A więc w jaki sposób sprawowana jest kontrola nad przestrzeganiem tego zakazu? Pytanie następne. Czy nie należałoby, panie ministrze, wprowadzić dalej idących restrykcji, obostrzeń i zakazów odnośnie do dodawania mączki kostnej do pasz, również używanych do karmienia trzody chlewnej czy drobiu? Pan częściowo się wypowiadał na ten temat, ale myślę, że ten łańcuch jest tak bardzo mocno powiązany, że jeżeli takiego zakazu nie będzie, to siłą rzeczy te inne pasze będą trafiały również w sposób pośredni do bydła czy owiec, o których się nie mówi w Polsce, a przecież BSE w Wielkiej Brytanii rozpoczęła się właśnie od owiec, nie od bydła. Dlaczego o owcach się nie mówi? Czy jest prowadzony w Polsce monitoring, jeżeli chodzi o owce? Sprawa kolejna. W Europie Zachodniej wprowadzono już całkowity zakaz karmienia bydła paszami z dodatkiem mączek kostnych, w Polsce też jest taki zakaz, ale z tego, co wiadomo, i to raczej publicznie wiadomo, ten zakaz nie jest przestrzegany. Czy są podjęte kroki, aby ten zakaz był przestrzegany ściślej? Czy taka kontrola jest sprawowana? Dziękuję bardzo. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję. Pan poseł Bogdan Lewandowski.
Poseł Bogdan Lewandowski: Dziękuję, panie marszałku. Panie ministrze, w kontekście pytania zadanego przez byłego ministra pana posła Wujca proszę powiedzieć: Czy działania rządu w sprawie zagrożenia chorobą BSE nie są spóźnione? Drugie pytanie. Jak przedstawia się import plazmy krwi bydlęcej z krajów objętych chorobą BSE? Dziękuję bardzo. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Romuald Ajchler. Poseł Romuald Ajchler: Dziękuję. Panie ministrze, jest zakaz importu mączki praktycznie z wszystkich krajów Unii Europejskiej. Czy jednak nie obawia się pan, że będzie następował reeksport z krajów nieobjętych tym zakazem? Nie chcę tu przypominać sprawy importu kukurydzy z kraju, który miał możliwości, zdolności produkcyjne w wysokości 10%. To jest jedno pytanie. Czy państwo obejmiecie badaniem także każdą mączkę, która będzie wpływała spoza krajów Unii Europejskiej? Druga kwestia i drugie pytanie. Panie ministrze, zakaz importu mączki, problemy z modyfikowaną soją. Co z białkiem naszym, wewnętrznym? Mamy niewykorzystywane rezerwy, zaniechane właściwie rezerwy grochu, łubinu czy białka pochodzącego z tych upraw. Czy rząd ma jakiś program w tej kwestii? Czy zamierza wspomóc, odnowić tę działalność po to, żeby się w pewnym stopniu uniezależnić od takiej skali importu, jaki nam grozi? Myślę tu przede wszystkim o zmodyfikowanej soi. Dziękuję bardzo. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Jerzy Wenderlich. Poseł Jerzy Wenderlich: Panie Ministrze! Chciałbym zapytać o politykę informacyjną w sprawie tych zagrożeń, dlatego że pojawiają się informacje o jakoby przypadkach tej choroby w Polsce. One nie są dementowane i może to służyć wyeliminowaniu wołowiny z polskiego menu czy w ogóle nas, Polski, z ewentualnych rynków eksportowych. Nie ma informacji o tym, czy jest zagrożenie, czy go nie ma. Nie ma informacji, czy działania są skuteczne czy nie. Jakie w tej mierze rząd przewiduje bardzo konkretne wyjaśnienia? Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Marian Cycoń z klubu Unii Wolności. Poseł Marian Cycoń: Dziękuję. Pierwsze pytanie. Czy choroba BSE jest dziedziczna? Drugie pytanie. Czy zabezpieczono środki w budżecie na badania bydła? Czy jedyny ośrodek badania w Polsce w Puławach wystarczy do przebadania dużego stada? Dziękuję. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Ryszard Stanibuła. Poseł Ryszard Stanibuła: Dziękuję, panie marszałku. Panie Ministrze! Od wielu lat dzięki służbie weterynaryjnej to chciałbym podkreślić w kraju nie stwierdza się chorób zakaźnych, zaraźliwych i groźnych dla naszego pogłowia zwierząt w kraju. Chciałbym zapytać, czy od wystąpienia choroby BSE w krajach zachodnich jest prowadzony właściwy monitoring i badania zwierząt, jak również monitoring granic? Czy są właściwie zabezpieczone środki finansowe na te cele? Kolejne pytanie. Czy ministerstwo poczyniło konkretne kroki w związku z wystąpieniem BSE w krajach zachodnich, aby promować polską wołowinę i inne produkty rolne i co w tej kwestii zostało zrobione? Jakie są zamierzenia rządu? Dziękuję bardzo. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Stanisław Stec. Poseł Stanisław Stec: Dziękuję bardzo, panie marszałku. Pierwsze pytanie. Panie ministrze, dlaczego zespół powołany przez premiera do walki z chorobą BSE nie wydał np. zarządzenia, aby w polskich sklepach była informacja o pochodzeniu mięsa wołowego (czy jest pochodzenia polskiego czy z importu)? Drugie pytanie. Zna pan przypadek zatrzymania 6 tirów z mączką kostną, która niby miała wyjechać z Austrii. Czy może pan poręczyć w tym zakresie, że polskie granice są szczelne? I trzecie pytanie, podobne do pytania pana posła Stanibuły. Chodzi o wykorzystanie tej sytuacji i nasilenie promocji polskiej zdrowej wołowiny za granicą. Dziękuję. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Grzegorz Woźny. Poseł Grzegorz Woźny: Dziękuję, panie marszałku. Panie Ministrze! Kto z ramienia rządu koordynuje działania dotyczące zabezpieczenia Polski przed zakażeniem i odpowiada za wykluczenie występowania choroby BSE w Polsce? Prosiłbym o podanie konkretnie nazwiska osoby. Rozumiem, że jest zespół, ale czy jest jedna osoba w rządzie odpowiedzialna za całokształt działań w tym zakresie? Czy moje spostrzeżenia, panie ministrze, są słuszne, że jedyną osobą, która została na placu boju, jest dr Andrzej Komorowski, lekarz weterynarii kraju? Jestem pełen uznania dla kompetencji dra Komorowskiego, dla jego działań, ale problem dotyczy kilku resortów: resortu zdrowia, resortu gospodarki, resortu rolnictwa i służb celnych. Dziękuję, panie marszałku. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Stanisław Masternak z klubu PSL. Poseł Stanisław Masternak: Dziękuję, panie marszałku. Przed chwilą pan minister, odpowiadając na pytanie, stwierdził jestem podbudowany tym stwierdzeniem, tylko trochę dziwię się, skąd takie stwierdzenie pana ministra że kontrolą objęto tych hodowców, którzy kupują paszę z domieszką mączki kostno-mięsnej. Przecież większość producentów w oparciu o te domieszki produkowała pasze i te pasze rozprowadzane były wśród niezliczonej ilości odbiorców, hodowców. Skąd więc takie zapewnienie, że objęto kontrolą wszystkich? Czy to nie jest tylko uspokajanie opinii publicznej? Następna sprawa. Co z polską mączką mięsno-kostną, produkowaną u nas? Z tego co się orientuję, to ilość pasz, która jest produkowana w Polsce, mniej więcej w połowie pokrywała to zapotrzebowanie. Reszta była sprowadzana z zagranicy, przeważnie z krajów Unii Europejskiej. W związku z tym co dalej z produkcją naszej mączki mięsno-kostnej? I czy ta rodzima mączka nie stanowi takiego samego zagrożenia jak ta importowana? Dziękuję. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Antoni Kobielusz. Poseł Antoni Kobielusz: Dziękuję, panie marszałku. Panie Ministrze! Trzy krótkie pytania. Czy choroba BSE wystąpiła u naszych sąsiadów? Drugie pytanie. Jaka jest geografia tego podwyższonego ryzyka w naszym kraju, o którym pan był uprzejmy wspomnieć? I czy na przykład ta geografia ma jakiś związek właśnie z importowanym bydłem hodowlanym? I trzecie pytanie. Czy nie uważa pan, że rząd powinien zdecydowanie, bardziej zdecydowanie, przeciwdziałać tym zagrożeniom, które się pojawiają w naszym kraju? Dziękuję. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję. Pan poseł Tadeusz Jacek Zieliński z Unii Wolności. Poseł Tadeusz Jacek Zieliński: Dziękuję bardzo. Panie Ministrze! Mączka kostna, jak wiadomo, jest obecna w koncentratach spożywczych w proszku, zupach, galaretkach owocowych. Galaretki i żelatyny z kolei są coraz bardziej popularne w naszym kraju. W związku z tym zapytuję, czy te produkty były badane, na przykład popularne żelki? Czy został wydany zakaz sprowadzania tego rodzaju produktów z zagranicy? Pytanie następne. Czy były w Polsce już przypadki choroby Creutzfeldta-Jakoba? Bo wiadomo, że są dwa podstawowe źródła. To, o którym teraz mówimy, i są jeszcze inne powody zachorowania na tę chorobę. Czy były takie przypadki? Pytanie ostatnie. Kto wchodzi w skład zespołu ds. BSE powołanego przez premiera? Proszę podać instytucje, z których te osoby są delegowane. Dziękuję. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję. Panie pośle, myślę, że tę zupę to ludzie mogą jeść, bo ludziom nie szkodzi spożywanie mięsa, tylko bydła nie można nim skarmiać. Ale to tak na marginesie. Bo jeszcze się przestraszymy i przestaniemy spożywać mięso. Pan poseł Piotr Krutul, poseł niezrzeszony. Poseł Piotr Krutul: Panie Marszałku! Pragnę powiedzieć, że jestem posłem zrzeszonym w Kole Poselskim Porozumienia Polskiego. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Przepraszam. Nie nadążam już za tym zrzeszaniem i niezrzeszaniem. Proszę bardzo. Poseł Piotr Krutul: Cały czas, od początku, nie wychodziłem, panie marszałku. Pragnę zadać jedno pytanie. Z jakich funduszy pochodzi kwota 3 mld euro, która została przeznaczona na likwidację choroby BSE? Czy z funduszy Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej, czy może ze środków, które są przeznaczone na fundusze przedakcesyjne? I czy istnieje możliwość zablokowania importu z krajów CEFTY? Dziękuję bardzo. Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Dziękuję za zmieszczenie się w czasie regulaminowym panom posłom: Henrykowi Wujcowi, Janowi Kulasowi, Bogdanowi Lewandowskiemu, Jerzemu Wenderlichowi tym razem, Marianowi Cyconiowi i Piotrowi Krutulowi. A czy pan poseł Zieliński zmieścił się w czasie, bo nie zauważyłem? A szkoda, panie pośle. To wszyscy posłowie zgłoszeni do zadania pytań? Tak. Proszę sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi pana ministra Roberta Gmyrka o udzielenie odpowiedzi dodatkowej. Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Robert Gmyrek: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Muszę tu zaprzeczyć od razu. Oczywiście możliwe jest przeniesienie czy przekazanie prionów człowiekowi, stąd cała ta afera. Z tym że to na szczęście nie dotyczy w żadnym wypadku Polski w chwili obecnej, ale to już tak na marginesie. Pan poseł Wujec pytał, czy mączka mięsno-kostna, która została wprowadzona do kraju, jest zakażona. Nie ma żadnych metod badania mączek mięsno-kostnych, tak żeby wyeliminować możliwość, że one są bezpieczne, ustalić, czy są niebezpieczne. Warunek jest jeden one mają być przeznaczona do skarmiania tylko i wyłącznie innych zwierząt, czyli świń albo drobiu. Czy są kontrolowane produkty pochodne? Absolutnie tak. Później omówię to dokładnie. Wszystkie produkty z udziałem artykułów zwierzęcego pochodzenia są poddawane kontroli weterynaryjnej, do tego stopnia wręcz, że podpisano tu szczegółowe porozumienie między Inspekcją Sanitarną i Inspekcją Weterynaryjną. Pan poseł Rzymełka mówił, że rosyjskie agencje podawały tę informację. Faktycznie tak było, wynikało to z tego, że w woj. pomorskim wystąpił przypadek choroby Creutzfeldta-Jakoba u jednej osoby. Przypadek Creutzfeldta-Jakoba należy odróżnić od wariantu Creutzfeldta-Jakoba, czyli tej choroby, która jest przenoszona przez zwierzę. Ta choroba jest również w Polsce monitorowana od 1995 r. do dnia dzisiejszego stwierdzono 48 przypadków i wszystkie one są potwierdzane w Edynburgu w celu wykluczenia wariantu Creutzfeldta-Jakoba. Prowadzone również są badania ludzi, u których stwierdzono takie objawy neurologiczne. Jeśli chodzi o spożycie mięsa wołowego, to na pewno jest pewien opór w tym względzie. Spadek oceniany jest różnie na od 10 do 40%. Myślę, że w większości przypadków został on spowodowany informacjami, które pojawiły się w prasie, które były podawane nieraz przez autorytety naukowe wielokrotnie być może ich wypowiedzi nie były autoryzowane, chociażby takie, że poprzez mleko przenosi się priony, i inne tego typu a które wywoływały strach. W chwili obecnej robimy wszystko, aby zdementować tego typu informacje. Choroby prionowe, jeśli chodzi o całą etiologię, choroby BSE pochodzą prawdopodobnie jedna z teorii tak mówi od scrapie, czyli od trzęsawki. Jest to choroba, która atakuje owce. Druga teoria mówi, że ta choroba występowała u bydła, lecz nie była wykrywana wcześniej, a nasiliła się dopiero po skarmianiu mączkami mięsno-kostnymi. W Polsce pogłowie owiec jest bardzo małe, 300 tys. sztuk, i mamy możliwości diagnozowania w pełni tej choroby. Pan poseł Kulas pytał o nakłady finansowe na promocję wołowiny. Myślę, że ˝Polska zdrowa żywność˝, program, który obecnie jest propagowany przez ministerstwo rolnictwa, jako jeden z elementów będzie uwzględniał promocję mięsa wołowego. Spożycie wołowiny faktycznie jest małe w Polsce. My jesteśmy... raczej wolimy wieprzowinę niż wołowinę. (Głos z sali: Wieprzochłonni.) Proszę? Wieprzochłonni, tak. Szacunki pokazują, że statystyczny Polak spożywa7 kg wołowiny na rok. Jeśli chodzi o pytanie pana posła Kaczyńskiego, to przeżuwaczom nie można dawać mączek mięsno-kostnych. Jest rozporządzenie ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej z marca 1999 r., które mówi, że zabrania się dodawania jej do pasz przeznaczonych dla przeżuwaczy. Brakuje niestety ustawy paszowej, w której projekcie jest zapisany całkowity zakaz spożywania przez bydło mączek mięsno-kostnych. Ustawa ta czeka w Sejmie w komisji rolnictwa od marca 2000 r. do chwili obecnej. Premier wystąpił z pismem do pana marszałka, aby w miarę możliwości ze względu na wagę sytuacji przyspieszyć procedowanie nad tą ustawą. Jeżeli chodzi o dalsze restrykcje, to są planowane takie działania. Ilość odpadów pochodzenia zwierzęcego w Polsce oscyluje w granicach 600700 tys. ton. 600700 tys. ton są to duże ilości, ale udział odpadów zwierzęcego pochodzenia, które pochodzą od przeżuwaczy, to rząd wielkości od 70 do 100 tys. ton. Powołany został wewnątrz ministerstwa rolnictwa zespół do opracowania alternatywnych metod żywienia zwierząt i alternatywnych metod utylizacji odpadów, aby wykluczyć całkowicie z łańcucha pokarmowego mączki pochodzące od przeżuwaczy. Po wykluczeniu tych mączek od przeżuwaczy jednocześnie zakazanie importu mączek z udziałem odpadów od przeżuwaczy dawałoby gwarancję, że żaden element ryzyka nie wchodziłby w łańcuch pokarmowy. Polska w dalszym ciągu jest eksporterem wołowiny, eksportuje cielęta, ponad 300 tys. sztuk cieląt rocznie eksportowane jest głównie do Włoch, ok. 20% produkcji wołowiny w Polsce jest eksportowane na rynki unijne. W Unii obowiązuje całkowity zakaz spożywania, ale Unia sama przyznała się do ogromnego bałaganu, jaki miała u siebie. Jako argument wprowadzenia zakazu mającego obowiązywać przez pół roku, prawdopodobnie będzie to przedłużone całkowitego zakazu używania mączki mięsno-kostnej w żywieniu zwierząt podano, że następowały zakażenia krzyżowe, czyli po produkcji paszy dla drobiu, dla świń w te same silosy, w te same młyny wrzucano paszę dla bydła i stąd się wziął niskoprocentowy, 3- i 5-procentowy udział białka zwierzęcego. Pan poseł Lewandowski pytał, czy działania rządu nie są spóźnione. Działania rządu absolutnie nie są spóźnione, one faktycznie oscylują, uwzględniają ryzyko, jakie się pojawia; pierwsze zakazy w 1998 r., potem kolejno Portugalia, Francja i inne kraje. Chcę zwrócić uwagę, że obecnie zakazany jest tranzyt przez Polskę mączek mięsno-kostnych, zakazany jest import mączek mięsno-kostnych ze wszystkich krajów unijnych, jednocześnie co nie dotyczy Norwegii, która nie jest członkiem Unii zakazany jest przywóz wszelkich artykułów z udziałem mięsa wołowego. Skąd się wzięło obecnie takie zagrożenie, dlaczego nagle podjęto takie działania, mimo że BSE było wcześniej? Chcę zwrócić uwagę, że w Unii Europejskiej od 1994 r. istnieje zakaz używania mączek mięsno-kostnych w żywieniu przeżuwaczy. Nie było problemu do czasu, kiedy w 1996 r., czyli 2 lata po wniesieniu zakazu, u krowy urodzonej we Francji stwierdzono przypadek BSE i Francuzi jednocześnie przyznali się do tego, że wprowadzili mięso ze sztuk podejrzanych o BSE do obrotu. W tej sytuacji nie było możliwości podjęcia innych działań niż te, na które się zdecydowano, które mają na celu zapewnienie bezpieczeństwa konsumentowi w Polsce i ochronę zdrowia zwierząt. Problem plazmy krwi. Nie znam skali importu plazmy krwi, ale mogę powiedzieć, że jest to grupa IV według klasyfikacji WHO, czyli absolutnie nie niesie zagrożenia przenoszenia prionów. Pan poseł Ajchler pytał o reeksport mączek mięsno-kostnych. Co jest tu ważne? Było też później takie pytanie. Prezes powołał wspomniany zespół 29 listopada br. i mam przyjemność być jego przewodniczącym, czyli jestem osobą, która przekazuje państwu te informacje w sposób wypracowany przez zespół po uwzględnieniu oszacowania możliwego ryzyka. W pracach zespołu uczestniczy główny lekarz weterynarii, główny inspektor sanitarny, Straż Graniczna, główny inspektor handlowy i również Główny Urząd Ceł, czyli te wszystkie inspekcje, które w jakiś sposób mogą skoordynować działania. Jest obecny dziś ze mną wiceminister zdrowia, pan minister Tronczyński, który może zaświadczyć, że taka operacja jest prowadzona i na pewno w znacznym stopniu przyczynia się ona do zapewnienia szczelności granic i kontroli tranzytu, tranzyt bowiem również jest bardzo ściśle monitorowany. Otrzymałem dziś raport i w okresie ostatnich 3 lat nie było żadnego przypadku, żeby zginął jakikolwiek transport z udziałem artykułów zwierzęcego pochodzenia. Giną telewizory, ginie spirytus, a póki co nie było na to żadnego dowodu. Zresztą wszystkie tranzyty, które były dozwolone do dziś do godz. 24, w chwili wprowadzenia zakazu zostały objęte konwojem celnym, czyli nie wolno było niczego transportować przez Polskę bez konwojów celnych, co było dodatkowym zabezpieczeniem, które zastosowaliśmy w tym przypadku. Z analiz, które prowadzimy na bieżąco, nie tylko wynika to, że Polska wprowadziła zakaz importu z krajów unijnych, ale również kompetentne organy nadzoru główny lekarz weterynarii, główny inspektor sanitarny zostały zobowiązane do wystąpienia do odpowiednich organów wszystkich krajów europejskich o to, jakie podjęły one działania w celu zapobieżenia BSE i zapewnienia bezpieczeństwa konsumentowi czy ochrony zwierząt. W większości informacje te napływają całościowo, lecz śledzimy również, czy nie następuje wzmożony import z krajów, w których nie ma restrykcji. Analiza ta potrafi nam wskazać, że w przypadku gdy pojawiają się jakiekolwiek impulsy z tych krajów... Zresztą nie jest to takie łatwe, bo na import, szczególnie z krajów wschodnich, czyli Rosji, Białorusi, Ukrainy, potrzebne są zezwolenia, które wydaje główny lekarz weterynarii. Pan poseł Ajchler również wspomniał o powrocie do grochu, łubinu, soi. W ramach zespołu, który pod przewodnictwem wiceministra rolnictwa pana Chrzanowskiego działa w ministerstwie rolnictwa, myślimy o dwóch działaniach związanych z alternatywnymi metodami żywienia. Widzimy potrzebę zarówno wprowadzenia ceł eksportowych w celu ochrony naszego białka roślinnego, jak również potrzebę obniżenia cła na soję, głównie o nią chodzi, ale widzimy tu również szansę na promocję produkcji właśnie grochu, łubinu, co faktycznie da możliwość zwiększenia areału uprawianych ziem w Polsce. Pan poseł Wenderlich poruszył sprawę polityki informacyjnej. Informacje o wszystkich działaniach są non stop publikowane. Każdy protokół jest przekazywany wszystkim agencjom prasowym, wszystkim dziennikarzom. Prawda jest taka, że gdy wszystko jest jasne, prasa tym bardzo się nie interesuje. Bardziej się interesuje wszelkim sensacjami, które by pokazywały, że coś jest źle. Centrum prasowe rządu i powstała w ministerstwie rolnictwa komórka zajmują się ciągłym odpowiadaniem na podniesione w prasie czy w radiu kwestie związane z BSE. Również program ˝Agrolinia˝ w tę niedzielę o godz. 13 będzie poświęcony sprawom BSE. Przygotowujemy w ramach współpracy z krajowym centrum doradztwa rolniczego ulotki dla rolników informujące, czym jest BSE, z czego wynika zagrożenie, ulotki mówiące o tym, żeby nie żywić bydła mączkami mięsno-kostnymi. Pan poseł Cycoń pytał, czy są to choroby dziedziczne. Nie, te choroby nie przenoszą się horyzontalnie, nie ma żadnego dowodu, że przenoszone są one z pokolenia na pokolenie. Z tej strony nie ma zagrożenia i dlatego jest to o tyle bezpieczne. Czy są środki w budżecie? Na pewno w takiej sytuacji muszą znaleźć się środki. Również przygotowany jest tak zwany plan gotowości. To, że Polska jest krajem niskiego ryzyka, to jest jedna sprawa, druga sprawa musimy być na to przygotowani. Jakie działania winny być podjęte w przypadku pojawienia się zagrożenia? Tego zagrożenia w chwili obecnej absolutnie podkreślam to nie ma. Jednocześnie, co jest bardzo ważne, jeżeli chodzi o projekt budżetu państwa na 2001 r., przewidziano znaczne zwiększenie wydatków na zwalczanie chorób zakaźnych zwierząt. Przewidywana kwota wyniesie bez mała 70 mln zł. To jest wzrost o 53% w stosunku do roku ubiegłego. Czy laboratorium w Puławach wystarczy? Absolutnie nie wystarczy. Pojechało 7 osób z Polski, dlatego że planowane jest urządzenie 4 takich laboratoriów, które specjalizowałyby się w testach typu pronix w celu eliminacji BSE. Chcę tu również wspomnieć o tym państwo pewnie o tym wiecie że bydło do 30 miesiąca życia nie jest nośnikiem prionów, czyli jest całkowicie bezpieczne. Grupa ryzyka dotyczy więc bydła powyżej 30 miesiąca życia. Pan poseł Stanibuła zapytał, czy jest prowadzony monitoring. Wspomniałem, że ten monitoring jest od marca 1996 r. Jest to do dnia dzisiejszego 237 prób przeprowadzonych na krowach z wysokiego ryzyka, dodatkowo przeprowadzono 188 prób losowych wśród zdrowego bydła. Wszystkie próby były negatywne, czyli nie stwierdzono BSE. Czy są środki na finansowanie? Oczywiście są. Wspomniałem wcześniej o wzroście rezerwy na zwalczanie chorób zakaźnych. Po przeszkoleniu grupy ludzi planujemy w pierwszej kolejności zakupić ok. 5 tysięcy testów, aby można było pierwszą grupę ryzyka poddać badaniom, aby dodatkowo zwiększyć monitoring w ramach opracowywanego planu gotowości przy współpracy wszystkich tych inspekcji. Przyglądamy się tym sprawom w szerokiej perspektywie. Wiadomo, że od 1995 r. jest to 30 sztuk. Nie będą one ubijane jednego dnia. Będą selektywnie poddawane badaniom. Pan poseł Stec pytał, czy jest wprowadzone zarządzenie.
Zarządzenie takie istnieje o znakowaniu. Każdy podmiot gospodarczy ma
obowiązek wyraźnie znakować towar. Trzeba podać informacje, gdzie został
wyprodukowany, jakiego jest pochodzenia. Gwoli wyjaśnienia chcę powiedzieć,
że w 2000 r. importowano do Polski 46 ton wołowiny. Wołowina w Unii Europejskiej
jest bardzo droga, w Polsce nie ma tej wołowiny kulinarnej. Biorąc pod
uwagę spadki w Unii Europejskiej, trzeba patrzeć ze szczególną uwagą na
granice, aby nie było przypadku, że cena decyduje o przepływie tej wołowiny
do
Czy polskie granice są szczelne?1 Myślę, że na pewno są szczelne, że jest współpraca między Inspekcją Celną i Inspekcją Weterynaryjną, ale to, iż są szczelne, nie znaczy, że nie można tego poprawić. Wystąpiliśmy również do wojewodów, do wicepremiera o zwiększenie nakładów. Trzeba ponad 100 inspektorów weterynarii, aby dodatkowo wzmocnić tę kontrolę. Również, co jest ważne, w wyniku ustaleń tego zespołu podjęto decyzję, że wszelkie towary, nawet z minimalną ilością mięsa wołowego czy, generalnie, artykułu zwierzęcego pochodzenia, które są wprowadzone na rynek polski, a dotychczas były odprawiane tylko przez Inspekcję Sanitarną, muszą być teraz każdorazowo kontrolowane także przez Inspekcję Weterynaryjną. Pan poseł Woźny, kto koordynuje. Odpowiedziałem ja koordynuję, jestem odpowiedzialny, jestem przewodniczącym tego zespołu do spraw BSE. Podzielam stanowisko, że Andrzej Komorowski, główny lekarz weterynarii, swoje działania wykonuje w sposób bardzo konstruktywny, rzeczowy i tutaj nie ma mowy o braku współpracy i koordynacji. Byłem również zastępcą głównego lekarza weterynarii, tak że sprawy te nie są mi obce. Pan poseł Masternak, skąd pewność, że kontrola będzie akurat u tych, którzy stosują mączki mięsno-kostne. Tak jak mówiłem, całe działanie wiąże się z oszacowaniem ryzyka i z postępowaniem z ryzykiem. Oszacowanie ryzyka jednym z elementów jest właśnie potwierdzenie z gospodarstw, co do których mamy dowody, że mączka mięsno-kostna była stosowana. Tu przewidujemy tylko takie działanie, aby te sztuki, które będą ubijane, a będą liczyły powyżej 30 miesięcy życia, były przebadane w kierunku BSE. I to jest podstawowy argument. W Polsce nie ma tradycji żywienia bydła mączkami mięsno-kostnymi, w ogóle pojawiło się to na zasadzie stymulacji wydajności mlecznej. W Polsce rolnicy tego unikają. Jedyne zagrożenie, które się z tym wiąże, dotyczy bydła wysoko wydajnego, importowanego z Unii Europejskiej. Tam próbuje się, wiedząc o tym, że można tę wydajność zwiększyć, stosować mączki mięsno-kostne, a bydło jest objęte badaniami na okoliczność podwyższonego ryzyka. I myślę, że co do oddziaływania na świadomość rolnika, to raczej rolnik zdaje sobie z tego sprawę, jest świadomym partnerem w tej współpracy. Sądzę, że jest tu również świadomość tego, że jest zakaz i że nie wolno tego stosować. Co zrobić z polską mączką mięsno-kostną. Faktycznie mączka mięsno-kostna to był głównie import, 70% to import głównie z Unii Europejskiej. To jest m.in. przyczyna tego, że Polska jest utożsamiana z krajami niskiego ryzyka, a nie z takimi, w których nie ma w ogóle ryzyka. Zresztą jesteśmy klasyfikowani, jeśli chodzi o poziom ryzyka, tak jak Australia i Argentyna. To jest też element świadczący o tym, w jakiej obecnie jesteśmy w sytuacji. Ale myślę, że ważne jest to, co powiedziałem. 700 tys. ton odpadów poprodukcyjnych zwierzęcego pochodzenia, po wyeliminowaniu tych około 80100 tys. ton, które pochodzą od przeżuwaczy, może być w dalszym ciągu używane, bo również tu prowadzone są działania mające na celu stosowanie alternatywnych metod utylizacji. W Polsce jest około 70 zakładów utylizacyjnych, żaden nie spełnia standardów w zakresie norm unijnych. Nie chodzi głównie o parametry, bo parametry są jednoznaczne 133 stopnie, 3 bary, 20 minut i odpady nie większe niż 5 cm ale o sprawy monitoringu, czyli rejestrów temperatur. Jest problem również ze spalarniami, ale zapewniam, że rząd przygląda się temu dokładnie. Tu potrzebna jest koncepcja długofalowa, jest to też związane z integracją w stanowisku negocjacyjnym Polska zobowiązała się do przedstawienia sposobu, w jaki rozwiąże ten problem. Pan poseł Kobielusz, czy BSE jest u sąsiadów. Jest u sąsiadów w Niemczech. W Czechach, Słowacji, Rosji, na Ukrainie i Białorusi nie stwierdzono przypadków BSE, jak również nie stwierdzono przypadków wariantu choroby Creutzfeldta-Jakoba. Czy jest prowadzona analiza geografii podwyższonego ryzyka. Oczywiście jest to niezmiernie ważny element i został uwzględniony w szkoleniach. Bo tu chcę wspomnieć również, że praktycznie od połowy lat 90. do chwili obecnej ponad tysiąc lekarzy weterynarii, łącznie z lekarzami pierwszego kontaktu, czyli prywatnymi, zostało przeszkolonych odnośnie do BSE i objawów BSE. Zresztą, jakby dodatkowo, dziennie trafiają obecnie 34 próby do badań w kierunku wykluczenia BSE pojawiła się dodatkowa motywacja, żeby reagować na bieżąco. Na tych szkoleniach, które były przeprowadzane już w listopadzie i na początku grudnia, zwrócono szczególną uwagę na te kwestie właśnie tych powiatowych lekarzy weterynarii, powiatowych inspektorów do spraw zwalczania chorób zakaźnych z regionów, gdzie sprowadzone zostało bydło importowane, czyli w których istniało zagrożenie. Oni muszą być tam przygotowani na to, jak mają postępować w przypadku tego typu podejrzeń, ewentualnie muszą wiedzieć, jakie mają podjąć działania, jeżeli zwierzę zostanie przeznaczone do uboju. Jak przeciwdziałać tym zagrożeniom. Wspomniałem o składzie zespołu. Na pewno Polska, jak państwo wiecie (afera dioksynowa, afera BSE, odpukać, to jest wszystko w tym momencie), ma bardzo dużą wiarygodność w oczach nawet ekspertów unijnych. Strona polska również wystąpiła, jakby kolejny raz, z propozycją, że Polska nie chce tylko otrzymywać informacji z Unii Europejskiej i z mediów, również chce być obserwatorem w stałych komitetach naukowych, w stałym komitecie weterynaryjnym. Unia jakby zachowuje dystans, my z jednej strony mówimy, że chcemy być świadomi tego, jakie decyzje są podejmowane, jakie one są, z czego wynikają, z drugiej strony twierdzimy, że nasze doświadczenie również może być brane pod uwagę. W związku z tym ta sprawa jest niezmiernie ważna i tu jest ciągła presja na Unię, tym bardziej że Norwegia i Islandia są członkami, mają status obserwatora w tych komisjach naukowych, Polska zaś nie może go uzyskać. Zajmowane w tej sprawie stanowiska są zdecydowane. Pan poseł Zieliński galaretki, żelki. Oczywiście wszystkie te towary są objęte tzw. grupą podwyższonego ryzyka. Żelatyna jest sprowadzana na podstawie zezwolenia. W przypadku pochodzenia z krajów objętych nakazami restrykcyjnymi zawsze musi być przeprowadzone badanie na gatunkowość. W chwili obecnej dopuszczalna jest żelatyna tylko z wieprzowiny i z ryb. W związku z tym te badania, które są wykonywane przed dopuszczeniem do obrotu, mają poświadczyć, że nie mamy do czynienia z żelatyną, która pochodzi od przeżuwaczy. Tak samo, m.in. jako skutek działania zespołu, główny inspektor zobowiązał się wprowadzić tego typu badania również w wypadku produktów typu galaretki, żelki przed dopuszczeniem ich do obrotu. Pan poseł Zieliński pytał również, czy były przypadki choroby Creutzfeldta-Jakoba w Polsce. Tak, od 10.05 było 48 przypadków, tylko jeszcze raz podkreślam, była to choroba Creutzfeldta-Jakoba, która jest chorobą dziedziczną, która czasami jest związana z przeszczepami rogówki i innymi takimi działaniami, ale absolutnie nie ma to nic wspólnego z omawianym wariantem choroby Creutzfeldta-Jakoba. Kto wchodzi w skład zespołu wspomniałem. Praktycznie, zasadniczo inspekcje, dodatkowo w obradach zespołu zawsze uczestniczą eksperci z Rady Sanitarno-Epizootycznej i Rady Sanitarno-Epidemiologicznej, czyli organ doradczy Głównego Inspektora Sanitarnego i Głównego Lekarza Weterynarii. Pan poseł Krutul. 3 mld euro 70% tej całości, którą się przeznacza, to jest tylko 70% tych wszystkich kosztów, które winno się przeznaczyć na ten cel. 30% tych kosztów muszą pokryć kraje członkowskie. Zresztą tutaj te reakcje, z którymi państwo się spotkaliście, zablokowanie całej Unii na import mączek mięsno-kostnych, wynikały z tego, że Unia wprowadziła u siebie całkowity zakaz żywienia zwierząt mączkami mięsno-kostnymi, wprowadziła również zakaz eksportu do krajów trzecich, ale wprowadziła to z dniem 1 stycznia 2001 r., zostawiając sobie okres 3 tygodni, w związku z tym baliśmy się tego, że właśnie w tym okresie napłyną znaczne ich ilości. Zresztą od pierwszej informacji o tym, że Polska zamierza działać w kierunku wprowadzenia restrykcji, to jest od 6 listopada, wszystkie transporty zostały objęte specjalnym nadzorem, są specjalnie monitorowane, dokąd one idą, jak są zużywane i jakie jest ich przeznaczenie. Zresztą posiadam raporty dotyczące tego, co wycofano z obrotu. Tu istnieje bardzo ścisła współpraca między Inspekcją Handlową i Inspekcją Sanitarną. Wszystkie podejrzane artykuły są wycofywane do czasu uzyskania poświadczenia ich faktycznego pochodzenia i faktycznego składu. Czy CEFTA zablokować? Proszę państwa, wszystkie działania, które Polska podejmuje, są również prenotyfikowane w WTO i wszystkie działania, które są podejmowane, wiążą się z tym, że my musimy uznawać kompetentne organy odpowiednie do naszych organów, w związku z tym nie możemy twierdzić, że w którymś kraju jest zagrożenie, jeżeli mamy wyraźne oświadczenie tych krajów, że tak jak Polska kontrolują sytuację w zakresie BSE. Chcę tu zwrócić uwagę na działanie nieudokumentowane w sposób faktyczny oszacowaniem ryzyka. Proszę zwrócić uwagę, że zablokowaliśmy Unię, a w dalszym ciągu eksportujemy zarówno cielęta, jak i mięso wołowe na rynki unijne. Było również pytanie... Myślę, że to już chyba wszystko, chociaż mi się zdaje, że jeszcze o jednym zapomniałem. Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Myślę, że wyczerpująco udzieliłem informacji. Jeżeli... Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu ministrowi za wyjaśnienie kwestii. Jest to temat bardzo ważny, w Polsce bowiem widoczny jest pewien niepokój. Tu rzeczywiście chodzi o wyjaśnienie, że nastąpiło wykluczenie pasz z dodatkami pochodzenia zwierzęcego w żywieniu przede wszystkim przeżuwaczy, bo niektórzy już tak się boją, że chcą psy karmić sianem. Przechodzimy do następnego pytania. Pan poseł Wujec ma prośbę. Poseł Henryk Wujec: Mam prośbę do pana marszałka i pana ministra. Pan minister wspomniał o tym, że przygotowywany jest raport obejmujący te wstępne badania. Jeśli ten raport będzie gotowy, prośba o przekazanie go na ręce pana marszałka dla posłów. Dziękuję. Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Robert Gmyrek: Ten raport został przekazany panu marszałkowi.) Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł postuluje, by posłowie otrzymali ten
raport?
|
dalszy ciąg sprawy znaku promocyjnego "Polska Dobra Żywność"
"SŁOWO POLSKIE", 5. stycznia, 2001r. (Nie)bezpieczne szczepionki Na Dolnym Śląsku można kupić farmaceutyki, wytwarzane na bazie białka
wołowego i pochodzące z państw,
ActHIB przeciw zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych oraz Havrix przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu A, to szczepionki, przy produkcji których wykorzystywano białko wołowe. Obie szczepionki produkowane są w państwach, w których odnotowano przypadki choroby wściekłych krów. Zbigniew Hałat, były wiceminister zdrowia i Główny Inspektor Sanitarny, uważa, że szczepionki te mogą być niebezpieczne. W Ameryce przestrzega się przed korzystaniem ze szczepionek, pochodzących z krajów, gdzie odnotowano przypadki choroby wściekłych krów. Amerykański Urząd ds. Żywności i Leków opublikował nawet listę produktów, przy tworzeniu których wykorzystywano białko wołowe. W ślady USA idzie Australia, Kanada i Nowa Zelandia - tłumaczy Hałat. Były minister doszukał się na polskim rynku kilku szczepionek, które pochodzą z państw, w których zanotowano przypadki choroby Creutzfeldta - Jakoba. Wśród nich jest szczepionka ActHIB przeciwko zapaleniu opon mózgowych oraz Havrix przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu A. Pierwsza produkowana jest we Francji, druga w Belgii. Obie szczepionki są dostępne w dolnośląskich aptekach i hurtowniach. - Co miesiąc sprzedajemy około 100 szczepionek ActHIB oraz 5- 6 sztuk Havrixa. Mam świadomość, że do ich produkcji wykorzystano białko wołowe, ale nie otrzymaliśmy do tej pory żadnego ostrzeżenia w tej sprawie. Ani z ministerstwa ani z Wojewódzkiego Nadzoru Farmaceutycznego. Z ciekawości sama zadzwonię do Warszawy, żeby dowiedzieć się czegoś więcej - mówi Krystyna Kowalska z wrocławskiego Cefarmu. W Wojewódzkim Nadzorze Farmaceutycznym tłumaczono nam, że ewentualna decyzja o wstrzymaniu sprzedaży leków może być podjęta tylko przez ministerstwo zdrowia lub Państwowy Zakład Higieny. - Jeżeli pyta mnie pan, czy sama skorzystałabym ze szczepionek robionych na bazie wołowego białka, to odpowiadam, że nie. To jednak moja osobista opinia - zastrzega Urszula Weber z UNF. Według Zbigniewa Hałata przed korzystaniem ze szczepionek trzeba ostrzegać,
bo nie można mieć stuprocentowej pewności, czy nie niosą ze sobą zagrożenia.
Swymi obawami podzielił się z ministerstwem zdrowia i Państwowym Zakładem Higieny. W PZH szczepionkami zajął się specjalny zespół. - Przejrzeliśmy dokumentację wszystkich szczepionek dostępnych na polskim rynku. Okazało się, że 6 z nich może mieć śladowe ilości białka bydlęcego. Są też takie szczepionki, do produkcji których wykorzystano białko. Listę produktów przesłaliśmy ministrowi zdrowia. W przyszłym tygodniu odbędzie się spotkanie z producentami szczepionek, po którym wydamy specjalne oświadczenie dla prasy - mówi prof. Janusz Ślusarczyk z Państwowego Zakładu Higieny. Profesor Ślusarczyk prosi jednakby nie wywoływać niepotrzebnych emocji. Zaznacza, że białko zwierzęce wykorzystywane jest w wielu medykamentach, na przykład w kapsułkach antybiotyków. Na całym świecie stosuje się szczepionki, przy produkcji których wykorzystuje się wołowe białko. Dotychczas nie odnotowano ani jednego zachorowania, za które odpowiadałaby szczepionka. Jednak nie dam głowy, że szczepionki są 100 procentowo bezpieczne - dodaje Ślusarczyk. O bezpieczeństwie szczepionek przekonani są natomiast ich producenci. Zapewniają, że mają wszystkie wymagane zezwolenia dopuszczające je do sprzedaży. Proszą też, by choroby szalonych krów nie łączyć ze szczepionkami. - Większość leków i szczepionek robi się na bazie białek zwierzęcych. To może być na przykład laktoza z mleka, którą wykorzystuje się przy produkcji szczepów wirusów. Szczepionki są naprawdę bezpieczne, sam szczepię nimi swoje dzieci - zapewnia Robert Rosiek z firmy SmithKline Beecham Biologicals produkującej Havrix. Dostępne na świecie testy pozwalają sprawdzić obecność prionów, odpowiadających za chorobę BSE, tylko w mięsie wołowym. Jak na razie nie powstały testy, dzięki którym można by szukać prionów w szczepionkach, lekarstwach czy kosmetykach. - Tu nie chodzi o to, że szczepionki są niebezpieczne. Chodzi o odpowiedzialność
producentów. Przecież szczepionki biorą ludzie zdrowi i biorą je po to,
by zabezpieczyć się przed chorobą. Dlatego powinniśmy informować o tym,
które szczepionki powstały na bazie białek wołowych. Niech ludzie sami
wybiorą, z których chcą skorzystać - podkreśla Hałat.
|
GŁÓWNEGO INSPEKTORA SANITARNEGO z dnia 10 stycznia 2001 r. w sprawie bezpieczeństwa szczepionek W dniu 10 stycznia 2001 r. w Głównym Inspektoracie Sanitarnym odbyła się narada dotycząca zawartości białka pochodzenia bydlęcego w szczepionkach. W naradzie uczestniczyli: Główny Inspektor Sanitarny, Główny Inspektor Farmaceutyczny, eksperci z: Państwowego Zakładu Higieny, Centralnego Laboratorium Surowic i Szczepionek, Instytutu Leków i Biura Rejestracji Środków Farmaceutycznych i Materiałów Medycznych, Zakładu Biologii Molekularnej AM oraz przedstawiciele firm farmaceutycznych, które produkują szczepionki zarejestrowane w Polsce Eksperci stwierdzili, że po zapoznaniu się z opiniami instytucji odpowiedzialnych za zdrowie publiczne w Unii Europejskiej oraz Stanach Zjednoczonych nie ma realnego zagrożenia przeniesienia chorób prionowych za pośrednictwem szczepionek. Unia Europejska wydała wytyczne dotyczące zasad certyfikacji materiałów wyjściowych stosowanych w produkcji leków, w tym produktów pochodzenia bydlęcego. Biuro Rejestracji Środków Farmaceutycznych i Materiałów Medycznych podjęło już działania prowadzące do ponownej rejestracji leków w Polsce. Warunkiem uzyskania ponownego wpisu do rejestru będzie przedstawienie uznanych w Unii Europejskiej certyfikatów lub udokumentowanie bezpieczeństwa leku przez wyjaśnienie procesu technologicznego. Przedstawiciele firm farmaceutycznych poinformowali o działaniach, które podjęli producenci leków w celu zapewnienia tzw. "bezpieczeństwa prionowego". Zapewnili, że podjęli już starania w celu zastąpienia stosowanych w
procesach technologicznych substancji pochodzenia bydlęcego - innymi białkami.
Firmy poinformowały również, w ilu krajach sprzedają swoje produkty. W żadnym kraju nie zrezygnowano ze stosowania szczepionek. Uczestnicy posiedzenia uzgodnili, że na kolejne spotkanie firmy dostarcza pisemne oświadczenie o bezpieczeństwie produktów oraz o działaniach podjętych w celu eliminacji białek bydlęcych w procesach technologicznych. |
z dnia 29 grudnia 2000 r. w sprawie zakazu produkcji i wprowadzania do obrotu
(Dz. U. z 15. stycznia 2001 r. Nr 1, poz. 14) Na podstawie art. 13 pkt 1 ustawy z dnia 25 listopada 1970 r. o warunkach zdrowotnych żywności i żywienia (Dz. U. Nr 29, poz. 245, z 1971 r. Nr 12, poz. 115, z 1985 r. Nr 12, poz. 49, z 1989 r. Nr 35, poz. 192, z 1992 r. Nr 33, poz. 144 i Nr 91, poz. 456, z 1997 r. Nr 43, poz. 272, Nr 60, poz. 369 i Nr 88, poz. 554, z 1998 r. Nr 106, poz. 668 oraz z 2000 r. Nr 120, poz. 1268) zarządza się, co następuje: § 1. 1. Zakazuje się produkcji i wprowadzania do obrotu środków spożywczych zawierających wołowinę, podroby i jelita wołowe, żelatynę wołową, krew i preparaty z krwi wołowej oraz dodatki funkcjonalne i wieloskładnikowe preparaty z zawartością składników pochodzących z tkanek wołowych, jeżeli te surowce i półfabrykaty zostały przywiezione z krajów, z których ich przywóz jest zakazany przez właściwy organ na mocy odrębnych przepisów. 2. Zakazuje się wprowadzania do obrotu środków spożywczych zawierających wołowinę, podroby i jelita wołowe, żelatynę wołową, krew i preparaty z krwi wołowej oraz dodatki funkcjonalne i wieloskładnikowe preparaty z zawartością składników pochodzących z tkanek wołowych, przywiezionych z krajów, z których ich przywóz jest zakazany przez właściwy organ na mocy odrębnych przepisów. 3. Zakaz wprowadzania do obrotu, o którym mowa w ust. 1 i 2, stosuje się do środków spożywczych bez względu na datę ich produkcji lub przywozu z zagranicy. § 2. Zakazuje się produkcji środków spożywczych z zastosowaniem aromatów spożywczych zawierających w składzie wyciąg z tkanek wołowych, przywiezionych z krajów, z których ich przywóz jest zakazany przez właściwy organ na mocy odrębnych przepisów. § 3. Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem ogłoszenia. Minister Zdrowia: G. Opala
|
"GAZETA WYBORCZA" 16. stycznia 2001r. Zakazana krew Kto między 1980 a 1996 rokiem był łącznie przez pół roku lub dłużej w Wielkiej Brytanii, Francji lub Irlandii, nie będzie mógł od 1 lutego oddawać krwi - zdecydował krajowy konsultant w dziedzinie transfuzjologii. To zabezpieczenie przed chorobą Creutzfeldta-Jakoba O taką decyzję wnioskował prof. Paweł Liberski, wybitny specjalista w dziedzinie chorób wywoływanych przez priony. Zwracał uwagę, że przez krew może być przenoszona choroba Creutzfeldta-Jakoba. Pisaliśmy o tym w sobotnio-niedzielnej "Gazecie". Zakaz oddawania krwi dotyczy osób przebywających w krajach, w których wystąpił choć jeden przypadek zachorowania na tzw. nowy wariant choroby Creutzfeldta-Jakoba (odzwierzęca odmiana gąbczastego zwyrodnienia mózgu atakująca ludzi w wieku od kilkunastu do trzydziestu kilku lat). Przyjmując ramy czasowe od 1980 do 1996 roku krajowy konsultant w dziedzinie transfuzjologii doc. Jan Sabliński wzorował się na przepisach z innych krajów. - Po 1996 r. wprowadzono tak ostre restrykcje w związku z chorobą szalonych krów, że ryzyko zarażenia się przez spożywanie mięsa od tego momentu uznaje się za minimalne - wyjaśnia doc. Sabliński. Krwiodawcy przed pobraniem od nich krwi będą teraz musieli odpowiedzieć na dodatkowe pytanie w kwestionariuszu. Instrukcja w tej sprawie została we wtorek wysłana do stacji krwiodawstwa. - Chodzi o zminimalizowanie ryzyka zachorowań - tłumaczy prof. Liberski, powołując się na podobne ograniczenia we Francji, Japonii, Kanadzie i w USA. Ministerstwo Zdrowia wcześniej utrzymywało, że na razie nie ma potrzeby wprowadzania zakazu w Polsce. Powoływało się właśnie na doc. Sablińskiego, który twierdził, że przenoszenie się nowego wariantu choroby Creutzfeldta-Jakoba przez krew nie zostało udowodnione. - Nie ukrywam, że to tekst w "Gazecie" przyspieszył wprowadzenie zakazu - przyznaje doc. Sabliński. Wprowadzenie zakazu umożliwi też przetwarzanie polskiego osocza w zagranicznych
wytwórniach. - Spodziewamy się, że inne kraje żądałyby wprowadzenia zakazu.
Po prostu ich wyprzedziliśmy - mówi Sabliński. Podtrzymuje jednak twierdzenie,
że ryzyko zakażenia się gąbczastym zwyrodnieniem mózgu przez krew jest
teoretyczne. Jego zdaniem zakaz nie wpłynie znacząco na ograniczenie liczby
krwiodawców.
|
"DZIENNIK ZACHODNI" 18. stycznia 2001r. Bezpieczne szczepionki? Tkanki bydlęce mają być zastąpione innymi białkami. Stowarzyszenie Ochrony Zdrowia Konsumenta przestrzega, że część stosowanych
w Polsce szczepionek, ze względu na to, że są produkowane w oparciu o tkanki
i surowicę bydlęcą, może grozić zachorowaniem na nowy wariant choroby Creutzfeldta-Jakoba.
Amerykański Urząd ds. Żywności i Leków (FDA) ostrzegł niedawno przed niebezpieczeństwem obecności prionów wywołujących chorobę Creutzfeldta-Jakoba w szczepionkach, przy produkcji których używa się tkanek bydlęcych. Na liście tych, które zdaniem FDA nie spełniają wymogów "bezpieczeństwa prionowego", pojawiło się osiem pozycji. Są wśród nich m. in. Havrix firmy SmithKline Beecham przeciwko żółtaczce pokarmowej oraz szczepionki przeciwko wściekliźnie i HIB firmy Aventis Pasteur. Niewykluczone, że wkrótce zostaną wycofane z amerykańskiego rynku. Havrix cieszy się dużą popularnością. Miesięcznie szczepię nim kilka osób, a latem zainteresowanie jeszcze bardziej wzrasta. Niektórzy wyjeżdżają wtedy na urlop w rejon morza Śródziemnego, gdzie nietrudno o zakażenie wirusem żółtaczki pokarmowej. Chętnych do zaszczepienia byłoby jeszcze więcej, gdyby nie wysoka cena. Dawka dla dorosłych kosztuje około 150 zł a dla dzieci 120 zł - informuje dr Franciszek Woźniak ze Świętochłowic. O podejrzeniach, że niektóre szczepionki mogą grozić zakażeniem chorobą Creutzfeldta-Jakoba, lekarze nic do tej pory nie słyszeli. Nie widzą powodu, aby rezygnować ze szczepień, skoro nikt tego w Polsce nie zakazał. W zeszłym roku wycofano szczepionkę przeciwko polio, dostępną na rynku brytyjskim i irlandzkim. Do jej produkcji wykorzystano ludzkie osocze pobrane od osoby, u której wykryto chorobę Creutzfeldta-Jakoba. - Jeśli nie zareagujemy na czas, szczepionki objęte embargiem w Stanach Zjednoczonych zaleją polski rynek - przestrzega dr Zbigniew Hałat. - Nie ma obaw o wycofanie tych szczepionek. W Stanach Zjednoczonych nie uznano ich za zakaźne lub niebezpieczne. Chodzi raczej o nakłanianie producentów do zmiany technologii ich produkcji. Aby zapewnić stuprocentowe bezpieczeństwo zalecono zastępowanie produktów bydlęcych innymi składnikami. Niestety nie w każdym przypadku będzie to możliwe. Firmy farmaceutyczne zapewniają jednak, że korzystają z surowców pozyskanych od krów hodowanych w zamkniętych stadach - mówi prof. Paweł Liberski, kierownik Zakładu Biologii Molekularnej Akademii Medycznej w Łodzi, specjalista w dziedzinie chorób prionowych. Władze sanitarne kraju nie widzą powodu do niepokoju. Mimo to kilka dni temu w Głównym Inspektoracie Sanitarnym zorganizowano spotkanie ekspertów (m. in. z Państwowego Zakładu Higieny, Centralnego Laboratorium Surowic i Szczepionek Instytutu Leków) z przedstawicielami producentów leków. "Eksperci stwierdzili, po zapoznaniu się z opiniami instytutów odpowiedzialnych za zdrowie publiczne w Unii Europejskiej oraz Stanach Zjednoczonych, że nie ma realnego zagrożenia przeniesienia chorób prionowych za pośrednictwem szczepionek" - czytamy w komunikacie wydanym po spotkaniu. Biuro Rejestracji Środków Farmaceutycznych i Materiałów Medycznych podjęło decyzję o ponownej rejestracji leków w Polsce. Warunkiem uzyskania wpisu ma być przedstawienie certyfikatów uznanych w Unii Europejskiej lub udokumentowanie bezpieczeństwa leku poprzez szczegółowe wyjaśnienie procesu technologicznego. |
J. Buzek: nie ma przypadków BSE w Polsce"Bezpieczeństwo i zdrowie obywateli to jest nasz najważniejszy priorytet" - podkreślał Buzek. "Postawiłem zadania przed zespołem - działać skutecznie, efektywnie i jednoznacznie, by pod tym względem było możliwie bezpiecznie" - dodał. Słowa premiera potwierdzali obecni na konferencji prasowej członkowie zespołu. Jego szef, wiceminister rolnictwa Robert Gmyrek informował, że rutynowe badanie ma obejmować 3 proc. ubijanych sztuk bydła, sztuki padłe, wykazujące "objawy neurologiczne", a także bydło importowane (w sumie ok. 20 tys. sztuk zwierząt). Podkreślił, że rozpoczęto właśnie badania "pośmiertnym testem diagnostycznym Prionix", stosowanym w UE. "Od 1995 roku do chwili obecnej nie stwierdzono u ludzi żadnego wariantu choroby Creutzfeldta-Jakoba, pochodzącego od zainfekowanego bydła" - zapewniał. Gmyrek zaznaczył, że Polska należy do krajów niskiego ryzyka wystąpienia BSE, bo bydło prawie nie było żywione mączkami mięsno-kostnymi. Dodał, iż dla zapobieżenia wystąpienia choroby, zespół postuluje m.in. "wyeliminowanie białek przeżuwaczy z łańcucha pokarmowego zwierząt gospodarczych". Premier Buzek przyznawał, że "musimy być przygotowani na gorszą ewentualność". Wg głównego lekarza weterynarii Andrzeja Komorowskiego w przypadku wykrycia krów objętych chorobą BSE zastosowany będzie "plan B". Ma polegać m.in. na likwidacji wszystkich zwierząt w stadzie, w którym wykryto chore sztuki, przerobienie ich na mączki mięsno-kostne, a następnie spalenie mączek. Wówczas też badaniem zostanie objęte 500 tys. sztuk zwierząt rocznie. Komorowski poinformował, że obecnie tylko cztery kraje - Austria, Szwecja, Finlandia i Grecja - nie są objęte wprowadzonym z jego inicjatywy zakazem importu bydła. Główny Inspektor Sanitarny Paweł Policzkiewicz potwierdził, że Krajowe Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa wydało zalecenie, żeby nie pobierać krwi od osób, które w latach 1980-96 przebywały przez co najmniej pół roku w W. Brytanii, Francji lub Irlandii. "To działanie profilaktyczne, bo nie jest udowodnione, że choroba przenosi się przez krew" - zaznaczył. Gmyrek mówił też, że przygotowana została akcja informacyjna dla rolników, w ramach której mają oni m.in. uzyskiwać zapewnienie, że choroba jest zwalczana z urzędu, więc otrzymają zwrot kosztów w wypadku wykrycia u ich zwierząt BSE. Mają być także poinstruowani, jakie mogą być pierwsze objawy choroby. Spożycie przez człowieka mięsa pochodzącego z krowy chorej na BSE może
wywołać śmiertelną chorobę Creutzfeldta-Jakoba.
|
"GAZETA WYBORCZA": "Gazeta Dolnośląska" 29. stycznia 2001r. Guma Mamba zniknie ze sklepów Wrocławski sanepid wycofuje ze sklepów zachodnie produkty żywnościowe, które zawierać mogą w swym składzie żelatynę wyprodukowaną z wołowej mączki kostnej, pochodzącej od krów zarażonych chorobą BSE. Wśród tych towarów znajduje się m.in. popularna guma do żucia Mamba, na którą sanepid wielkopolski wydał całkowity zakaz importu. - To jednak zaledwie jeden z wielu wycofywanych produktów - mówią pracownicy sanepidu. - Sprawdzamy wszystkie zupy w proszku, galaretki i konserwy. Wszystkie większe wrocławskie sklepy deklarowały wczoraj, że mamby nie sprzedają lub że nie wypuszczą jej z magazynu na sklepowe półki. - Nie sprzedajemy tej gumy. Pogłoska dotarła do nas już w piątek, nie wiadomo zresztą, czy prawdziwa, ale na wszelki wypadek od razu produkt wycofaliśmy - usłyszeliśmy w DH Astra. W DH Feniks zapewniano nas, że gumy w ogóle nie sprzedawali, bo "nie cieszyła się popytem". - Ale wiemy, że coś z nią jest nie w porządku. Dziś rano była pani z sanepidu, sprawdzała, czy nie mamy mamby - usłyszeliśmy. Carrefour: - Mambę wycofaliśmy ze sprzedaży. Ale dokładnie nie powiem, co z nią jest nie tak, nie mamy pełnych informacji. Biedronka przy Komandorskiej: - Coś nie tak jest z gumą Mamba? Mamy ją w magazynie. Ale w takim razie nie damy jej do sprzedaży. Tesco: - U nas w ogóle nie ma w sprzedaży gumy Mamba. EPI Market: - Tak, słyszeliśmy, jest w Mambie jakaś niepewna żelatyna.
Ale nie mamy tej gumy w sprzedaży.
|
"GAZETA WYBORCZA", 31. stycznia, 2001r. Białko urzędnicze Główny inspektor sanitarny Inspektorzy sanitarni od jesieni sprawdzają w sklepach i zatrzymują do wyjaśnienia wszelkie podejrzane importowane produkty. Podejrzane, czyli zawierające białko bydlęce. KRYSTYNA NASZKOWSKA: Czy to ma sens, że inspektorzy chodzą po sklepach i wyszukują produkty zawierające białko bydlęce? PAWEŁ POLICZKIEWICZ, GŁÓWNY INSPEKTOR SANITARNY: Jest zarządzenie ministra zdrowia o wycofaniu ze sprzedaży produktów, w skład których mogą wchodzić substancje pochodzenia bydlęcego z krajów, w których stwierdzono BSE, czyli tzw. chorobę szalonych krów. Ale czy jest pan przekonany, że wasza akcja ma sens?
PYTANIE O BADANIE Dlaczego już dzisiaj nie badamy wszystkich krów, które trafiają do rzeźni? Tylko to dałoby nam gwarancje, że BSE w Polsce nie ma - pytamy dr. ANDRZEJA KOMOROWSKIEGO głównego lekarza weterynarii kraju. -Nie jesteśmy jeszcze gotowi. W Polsce mamy tylko jedno laboratorium wyspecjalizowane w wykrywaniu BSE. Ponieważ badanie jednej próbki pobranej od krowy trwa siedem-osiem godzin, do czego dochodzi czas na dowiezienie jej do laboratorium, można sobie wyobrazić co by się działo, gdyby rząd już teraz zdecydował się na powszechne badania. Przecież przez cały ten czas aż do uzyskania odpowiedzi z laboratorium mięsa zabitej krowy nie wolno ruszyć, ono sobie czeka w rzeźni na wynik badania. Potrzeba nam jeszcze co najmniej czterech placówek, w różnych rejonach kraju, żeby to "laboratoryjne" wąskie gardło nieco rozszerzyć. Samo wyposażenie nowych laboratoriów kosztowałoby ok. 9 mln zł, czyli tyle, ile teraz rocznie rząd przeznacza na walkę z BSE. Not. KANA |
Candy Not Tainted by Mad Cow, Says CompanyNEW YORK (Reuters Health) - In response to questions raised about the safety of its popular Mamba candy, the US division of August Storck KG has released a statement asserting that the candy ``poses no health risk to the public'' because of the use of beef-derived gelatin as an ingredient. Mad Cow disease, or Bovine Spongiform Encephalopathy (BSE), has now been detected in many European countries and fears have mounted about the possibility of humans contracting a version of the disease from contaminated beef and beef byproducts. Thus far, more than 80 people in Europe are known to have died from new variant Creutzfeldt-Jakob disease (vCJD). Mamba candy was one of thousands of products recalled 10 days ago in Poland. But the company says that the candy is manufactured in full compliance with Food and Drug Administration (FDA) requirements. An FDA spokesperson told Reuters Health, ``it's verified that (Storck) did follow our guidelines.'' These guidelines were developed in 1997 and 1998 and state that the FDA does not object to the use of gelatin in products produced from bones or hides obtained from cattle residing in BSE countries, if the cattle are from BSE-free herds and if the slaughterhouse has immediately removed heads, spines, and spinal cords directly after slaughter. ``We stand behind the safety and quality of our product,'' Storck USA's CEO and President, Liam Killeen, stated. ``There is absolutely no need for concern.'' Nevertheless, on Wednesday, Storck announced that their products were being reformulated such that vegetable starch will be used instead of beef gelatin. In a press statement, the company said ``products produced with the new formulation will reach US store shelves by the end of February.'' |
"GAZETA WYBORCZA", 8. lutego, 2001r. Unijni eksperci o ryzyku BSE w Polsce Z powodu znacznego importu mączki i żywego bydła z krajów, w których pojawiło się BSE, Polska musi się liczyć z możliwością wystąpienia ogniska choroby szalonych krów na swym terytorium. Taki jest główny wniosek jednej z wstępnych wersji raportu unijnych ekspertów weterynaryjnych, do której dotarła "Gazeta". "Jest prawdopodobne, choć niepotwierdzone, że polskie bydło jest zarażone BSE" - czytamy w projekcie dokumentu. Polska została więc wstępnie zakwalifikowana do stosunkowo wysokiej tzw. III grupy ryzyka wystąpienia tego niebezpiecznego dla bydła i ludzi schorzenia. Ostateczna, wiążąca wersja raportu na temat ryzyka pojawienia się BSE (czyli gąbczastego zwyrodnienia mózgu) wśród polskiego bydła ma być opublikowana w marcu. Nie jest wykluczone, że będzie korzystniejsza dla Polski. Stanie się tak, jeśli uda nam się przekonać Unię, że kontroluje cały system karmienia i hodowli, a importowane z krajów ryzyka bydło jest pod stałą kontrolą. Rzeka mączki...
Sam fakt tak wielkiego importu z tych państw jest dla unijnych ekspertów dostatecznym powodem do podejrzeń. Przypomnijmy, w Unii od stycznia 2001 roku nie można stosować mączek w hodowli, gdyż istnieje podejrzenie, że może przenosić BSE. Unijni eksperci przyjmują do wiadomości polskie zapewnienia, że importowana mączka trafiała głównie do hodowli trzody chlewnej i drobiu, a wśród tych zwierząt nie występuje choroba szalonych krów. Uważają jednak, że w Polsce nie kontroluje się dystrybucji paszy. - Można przypuszczać, że karmienie bydła mączką było możliwe przed 1997 r. i jest wciąż możliwe, ponieważ nie ma dowodów na istnienie systemu kontroli karmienia zwierząt - zauważaj i bydła Innym czynnikiem zwiększającym ryzyko BSE jest fakt sporego importu bydła z krajów, gdzie wystąpiła ta choroba. Z danych statystycznych przedstawionych w raporcie wynika, że w latach 1993-2000 do Polski importowano 285 tys. 730 sztuk bydła, z czego 70 proc. w latach 1993-94. Zdecydowana większość przeznaczona była na ubój lub tuczenie. Tylko 8 proc. zostało zatrzymanych w celu rozmnażania i umacniania ras mięsnych i mlecznych. W latach 1988-93 sprowadzane do Polski bydło pochodziło
głównie z Niemiec (82 tys. 670 sztuk). W latach 1994-99 importowaliśmy
w sumie kolejne 22 tys. 682 sztuki, z czego ponad 10 tys. z Holandii, 4,7
tys. z Francji, 2,3 tys. z Danii.
Jak się bronić przed chorobą szalonych krów - zastanawia się Krystyna Naszkowska Rząd stoi przed dylematem. Z jednej strony potencjalne zagrożenie dla życia i zdrowia milionów obywateli, z drugiej - realna utrata miejsc pracy dla tysięcy osób Rządowy zespół do zwalczania BSE w Polsce rozesłał do 18 zakładów mięsnych instrukcję na temat gospodarowania odpadkami bydlęcymi. Zgodnie z nią zakłady te mają obowiązek oddzielać od reszty odpady tzw. szczególnego ryzyka (mózg, kręgosłup, niektóre jelita), a następnie przesyłać je do wyznaczonych zakładów utylizacyjnych. Po przerobieniu na mączkę odpady zostaną spalone prawdopodobnie w którejś cementowni. W najbliższy piątek specjaliści z tych zakładów zostaną przeszkoleni w Ministerstwie Rolnictwa, w jaki sposób przeprowadzać tę segregację. Właściciele i pracownicy pozostałych 1,2 tys. rzeźni, w których ubija się bydło, nadal będą robili to co dotychczas i tyle samo wiedzieli o segregowaniu co teraz - czyli niewiele. Instrukcja dotyczy bowiem tylko zakładów mających uprawnienia eksportowe na rynki Unii Europejskiej i amerykańskie. Konsument zachodni, kupując teraz np. szynkę wieprzową wyprodukowaną w jednym z tych zakładów, będzie miał pewność, że nie zetknęła się ona w żadnej fazie produkcji z odpadami bydlęcymi, w których można znaleźć priony odpowiedzialne za chorobę szalonych krów. Tej gwarancji nie będzie miał natomiast konsument polski, bowiem poza tą "złotą osiemnastką" mamy w kraju setki mniej lub gorzej wyposażonych zakładów, w których tak wysokiej technologii nie da się zachować. Mamy nawet takie, gdzie w jednej hali ubija się zarówno krowy, jaki i świnie. Rozumowanie naszych władz wydaje się proste - wydają instrukcję tym, którzy mogą jej przestrzegać. Tylko bowiem ta ścisła krajowa czołówka jest zdolna już dziś segregować odpady. Jest w stanie ponieść przy tym dodatkowe koszty, które przecież się pojawią. Zdecydowana większość pozostałych nie jest w stanie podjąć takich kroków
ani dziś, ani w najbliższej przyszłości. Co więcej, te zakłady prawdopodobnie
zostaną zamknięte po naszym wejściu do Unii, bo ich standardy nie dorównują
europejskim. Na razie walczymy o zapewnienie dla nich tzw. okresów przejściowych,
by mogły funkcjonować jeszcze trzy-cztery lata po naszym wejściu do UE,
produkując tylko na rynek krajowy.
|
"RZECZPOSPOLITA", 8. lutego, 2001r. Kłopoty z żelatyną BSE Mniejszy import, jeden producent w Polsce Od dziś obowiązuje zakaz importu żelatyny wołowej i wołowo-wieprzowej. Sprawi on wiele trudności firmom farmaceutycznym i zakładom przemysłu spożywczego, które używały jej do produkcji swoich wyrobów, zwłaszcza że w kraju jest tylko jedna fabryka wytwarzająca żelatynę. - Zastąpienie żelatyny wołowej żelatyną rybną czy wieprzową nie jest łatwe w przemyśle farmaceutycznym. Nie są do tego przystosowane urządzenia produkujące kapsułki - powiedział Marcin Mizgalski, rzecznik prasowy Polfy Kutno. - Żelatyna wołowa ma poza tym najlepsze właściwości fizyczne. Jest łatwa w użyciu i przyjazna dla pacjenta. Kapsułki z żelatyny wieprzowej są lepkie, miękkie i są niechętnie przyjmowane przez pacjentów. Istnieje także też aspekt prawny. Zmiana rodzaju żelatyny stosowanej do produkcji kapsułek to zmiana formy leku. Wprowadzenie nowej formy wymaga zaś rejestracji i badań. Jest to proces kosztowny i długotrwały. Obecnie Polfa Kutno dysponuje zapasami kapsułek żelatyny, więc na razie nie grozi nam przerwanie produkcji. Jeśli zakaz importu będzie obowiązywał dłużej, będziemy musieli zastanowić się nad wprowadzeniem jakichś rozwiązań, choć nie będzie to łatwe. Na razie poszukujemy krajowych wytwórców kapsułek lub żelatyny. - powiedział Mizgalski. Według informacji "Rz", wielu producentów zastanawia się nad zastąpieniem kapsułek żelatynowych kapsułkami celulozowymi. - W naszej firmie do celów technologicznych używamy żelatyny wieprzowej. Kapsułki kupujemy zaś od amerykańskiej spółki, która wytwarza je z żelatyny pochodzącej z Azji i Argentyny - powiedziała Agnieszka Gawron z biura prasowego Plivy Kraków. Żelatyna wchodzi także w skład pożywki białkowej, na której produkowane są szczepionki. Jednak w tym przypadku zastąpienie jednego rodzaju żelatyny drugim nie stanowi problemu. W przetwórstwie spożywczym w miejsce żelatyn wołowych i wieprzowo-wołowych stosowane są żelatyny wieprzowe i na bazie roślin morskich. W wielu firmach używane są one od czasu, gdy po raz pierwszy w Polsce wydano zakaz importu żelatyny wołowej. - Żelatynę wieprzową importujemy ze Szwecji i ma ona atesty służb sanitarnych. Wykorzystujemy także agar, produkowany na bazie wyciągó z morskich wodorostów - mówi Cecylia Zdebik, prezes Przedsiębiorstwa Wyrobów Cukierniczych Odra w Brzegu Opolskim. W firmie rozważana jest również możliwość powrotu do pektyn otrzymywanych z jabłek. Nestle Polska używa żelatyn wieprzowych importowanych z Niemiec i Francji. Wyłącznie z alg i z substancji zagęszczającej z drzewa guaro korzystają w Zakładach Piekarniczo-Cukierniczych Glutenex. - Firma wytwarza słodycze dla dietetyków. Surowce, w tym żelatyny, sprowadzamy wyłącznie z firm posiadających ISO z serii 9000 i HACCP, czyli system kontroli punktów krytycznych, który również mamy wdrożony - tłumaczy Andrzej Kawa, właściciel Gluteneksu. Firma Stollwerck Polska do swojego najnowszego wyrobu, który trafi do sklepów za kilka dni, dodała wyciąg z alg morskich. - Algi są droższe, ale ich użycie daje taki sam efekt jak dodatek żelatyny wieprzowej i wołowej - wyjaśnia Mariola Szerkus, dyrektor marketingu Stollwerck Polska. Również w Delecta SA żelatyny wołowe zastąpiono wieprzowymi i do nich dostosowano technologie wytwórcze. Przyprawy do zup w płynie są na bazie sojowej, a ich dostawca to kaliskie Winiary. - Do produkcji galaretek stosujemy wyłącznie wyciągi z alg morskich - mówi Jerzy Siepsiak, kierownik działu badań i rozwoju w Delecta SA. Nasi rozmówcy zwracają uwagę na brak jednoznacznej wykładni rozporządzeń związanych z zakazem sprowadzania mięsa wołowego i żelatyny. W rozporządzeniach tych mówi się o zakazie importu wybranych surowców i produktów, natomiast nie ma nakazu wycofywania ich z obrotu przed datą ich obowiązywania, a tak się właśnie postępuje. Żelatyna pełni funkcje zagęstnika i w przetwórstwie spożywczym
stosuje się ją m.in. jako dodatek przy wytwarzaniu galaretek, jogurtów,
konserw mięsno-warzywnych i wyrobów garmażeryjnych. W cukiernictwie niezbędna
jest przy produkcji żelków i nadzień owocowych dodawanych do ciastek i
czekolad. Żelatyna jest również składnikiem gumy do żucia.
|
Katarzyna Bartman, Katarzyna van Kraainem
Kraj ryzyka? Komitet Naukowy Unii Europejskiej nie wierzy, by choroba wściekłych krów ominęła Polskę Czy choroba szalonych krów dotarła do Polski? Komitet Naukowy Unii Europejskiej zaklasyfikował nas do trzeciej grupy ryzyka. Oznacza to, że BSE "prawdopodobnie w Polsce istnieje, ale nie zostało potwierdzone". To złe wieści dla naszego rolnictwa. Komisja Europejska postanowiła ogłosić wszystkie raporty na temat BSE,
także te dotyczące Czech i Węgier, dopiero w poniedziałek. Ale ŻYCIE
jako pierwsze dowiedziało się od prof. Gerarda Pascala, szefa Komitetu
Naukowego UE, że Polskę umieszczono w trzeciej grupie ryzyka.
Rozmowa z szefem Komitetu Naukowego Unii Europejskiej profesorem Gerardem Pascalem Czy, Pana zdaniem, są w Polsce przypadki choroby szalonych krów,
tylko ich jeszcze nie wykryto?
Katarzyna Bartman, Katarzyna van Kraainem
|
"GAZETA WYBORCZA", 1. czerwca, 2001r. Wpadlina. Problem z mączką kostną Chociaż nasze krowy nie chorują, możemy mieć kłopoty z Unią Europejską, która walczy z BSE. Nie radzimy sobie bowiem ani ze spalaniem mączki kostnej, ani z padliną. Na początku czerwca do Polski przyjadą przedstawiciele Komisji Europejskiej, by skontrolować zakłady mięsne, które mogą eksportować na rynki unijne. - To będzie skandal - ostrzega Jerzy Byczyński, prezes Ekoutilu, stowarzyszenia producentów mączek mięsnych. To, co kontrolerzy zobaczą, może dać Unii pretekst, by odebrać naszym firmom uprawnienia eksportowe. Od dwóch miesięcy w ramach rządowego programu ochrony przed BSE zakłady mięsne starannie wyodrębniają odpady tzw. wysokiego ryzyka, np. kręgosłup, gałki oczne, jelita, które są źródłem przenoszenia choroby szalonych krów. Powinny one trafiać wyłącznie do sześciu z 60 zakładów utylizacyjnych. Nie wolno robić z nich mączki do karmienia zwierząt. Tymczasem, jak dowiaduje się "Gazeta", w kwietniu i maju sześć zakładów otrzymało 3 tys. ton - ledwie połowę odpadów wysokiego ryzyka, które w tym czasie opuściły wszystkie rzeźnie. Gdzie reszta? Nasi informatorzy twierdzą, że trafiła razem z tymi uznanymi za bezpieczne do paszy dla zwierząt. Chodzi o pieniądze. Ubojnie muszą na swój koszt segregować odpady. Żeby nikt się nie pomylił, barwią te niebezpieczne na niebiesko, a przed transportem je schładzają. Ale zakłady utylizacyjne żądają pieniędzy za przerób na mączkę odpadów wysokiego ryzyka. Ubojnie rezygnują więc, bo ich na to nie stać, a nie wiadomo, kto inny miałby za to płacić. Zamiast tego można te ryzykowne mączki sprzedać... Nie koniec na tym. Mączki, która dociera do szóstki zakładów, nikt nie chce odbierać. Powinny cementownie, by następnie ją spalać, ale nie mają właściwych linii, dozowników, palników. Próby skończyły się fatalnie - mączka z naszego mięsa jest za tłusta i sprowadzone z Belgii palniki się zapychają. - Nie udało nam się pozbyć ani jednej tony, wszystko leży. Wyprodukujemy jeszcze 10-20 ton mączki i zaklopsujemy się na amen - mówi Wincenty Suszyłło, właściciel podrzeszowskiego Utiresa, jednego z szóstki zakładów. - Widoków na rozruch cementowni nie widać, to wpadliśmy na pomysł, by zsypywać mączkę do starych wojskowych bunkrów. Do niebezpiecznych odpadów zaliczane są też padłe zwierzęta, które w
całości powinny zostać przerobione na mączkę i spalone. W Unii padlina
stanowi 10-15 proc. bydła. A Polsce? Mniej niż 1 proc. - To oczywiście
lipa. Ale skoro 20 lat temu zniesiono obowiązek ubezpieczania zwierząt,
to chłopi nie ubezpieczają. Skoro nikt im za odstawienie padliny nie zapłaci,
to nie odstawiają - tłumaczy prof. Roman Urban z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.
Komentuje Krystyna Naszkowska Dotychczas nie znaleźliśmy u nas ani jednej szalonej krowy. Może nigdy
nie znajdziemy. Oby. Rząd postanowił jednak nas zabezpieczyć i wymyślił
plan profilaktyczny. Szkoda tylko, że wprowadził go bez policzenia kosztów,
bez ustalenia, kto ma je ponieść, bez przygotowania spalarni. Niegłupi
plan zamienił się w głupią fikcję.
|
"GAZETA WYBORCZA", 6. czerwca, 2001r. Będzie kontrola w zakładach mięsnych i utylizacyjnych Po doniesieniach “Gazety" o nieprawidłowościach w utylizacji odpadów bydlęcych mogących być źródłem choroby szalonych krów Ministerstwo Rolnictwa zleciło kontrolę zakładów mięsnych. Wiceminister rolnictwa Robert Gmyrek, nadzorujący pracę zespołu rządowego zajmującego się BSE, zwrócił się do Głównego Lekarza Weterynarii o przeprowadzenie w trybie pilnym ogólnokrajowej kontroli w zakładach mięsnych i utylizacyjnych. Jednocześnie Jacek Szymanderski, doradca ministra rolnictwa, zawiadomił Prokuraturę Rejonową w Warszawie o podejrzeniu zaistnienia przestępstwa. Przypomnijmy, że 1 czerwca w artykule “Wpadlina" napisaliśmy, iż prawdopodobnie
nie wszystkie odpady bydlęce, które mogą być źródłem zarażenia choroby
szalonych krów, są rzeczywiście utylizowane w wytypowanych do tego celu
zakładach. Część z nich wbrew decyzjom rządu jest przerabiana na mączki
mięsno-kostne i dodawana do karmy dla zwierząt. Pisaliśmy też, że mączka
przeznaczona do spalenia w cementowniach wcale tam nie trafia, bo cementownie
nie są jeszcze przygotowane do tego procesu. Nie wiadomo też, co dzieje
się z mięsem i odpadami zwierząt, które z jakichś powodów padają w gospodarstwie
- ponieważ nie ma u nas obowiązku ubezpieczania zwierząt, oficjalnych zgłoszeń
o padlinie jest kilkakrotnie mniej niż w krajach Unii.
|
na dziedzińcu ministerstwa rolnictwa przy ul. Wspólnej w Warszawie reklamowano produkty, którym Minister Rolnictwa przydzielił znak "Polska Dobra Żywność". Zapewniano, że są to produkty "zdrowe" (cokolwiek miałoby to znaczyć) i bezpieczne. Nie przedstawiono przy tym żadnych dowodów popierających te stwierdzenia. Premier J. Buzek poparł swoim autorytetem spożywanie jaj smażonych na boczku, zaś minister rolnictwa A. Balazs zachęcał do konsumpcji pieczonej peklowanej golonki, a nadto chwalił tradycyjną technologię produkcji "szynki babuni". Nauki medyczne reprezentował zespół pogotowia ratunkowego (za bramą).
|
Warszawa, 2001.09.19
PIENIĄDZE NA BSE Trudna sytuacja w jakiej znalazły
się finanse państwa oraz wymagania Unii Europejskiej odnośnie BSE, których
spełnienie warunkuje możliwość prowadzenia bieżącego eksportu naszego bydła
i wołowiny na rynki zachodnie, spowodowało konieczność wdrożenia wymagań
unijnych w ramach środków będących w dyspozycji resortu rolnictwa. Chodzi
mianowicie o pokrycie kosztów badań polskiego bydła w wieku powyżej 24
miesięcy pod kątem wykrycia gąbczastej encefalopatii bydła (BSE). Opracowany
w ramach działalności powołanego przez Premiera RP zespołu do spraw oceny
ryzyka występowania BSE w Polsce program badań, którego wariant wiążący
się ze stopniem narastania ryzyka, w związku z rozszerzaniem się BSE na
nowe obszary Europy zakładał, że poczynając od 1 września 2001r. wszystkie
ubijane bydło w wieku powyżej 24 miesięcy będzie objęte badaniami. Uruchomiono
5 laboratoriów oraz wybrano odpowiednie testy do ich wykonania.
Robert Gmyrek
|
Polska Agencja Prasowa, 19. lutego 2002Komisja: Polska niezdolna do wykrywania i zapobiegania BSE"Wstępne rezultaty tych inspekcji wskazują na problemy w kluczowych sprawach, na przykład na niedostateczną liczbę próbek pobieranych spośród padniętych sztuk bydła i niedostateczną kontrolę zakazu karmienia zwierząt paszami (zawierającymi mączki mięsno-kostne)" - czytamy w nocie, do której uzyskali dostęp polscy dziennikarze. "Prowadzi to do nieuchronnego wniosku, że obowiązujące przepisy i ich wdrożenie w większości krajów poddanych inspekcji nie są wystarczające, żeby wykrywać BSE ani żeby zapobiegać jej mnożeniu się. Dlatego niezbędne są znaczące wysiłki, aby poprawić sytuację, zwłaszcza w Polsce i Rumunii, gdzie sytuacja jest najpoważniejsza" - napisano w cytowanej nocie. Przedmiotem "szczególnej troski" unijnych inspektorów jest brak należytego systemu identyfikacji bydła w Polsce i Rumunii - czytamy w nocie. Jej autorzy podkreślają, że "niezawodne i dobrze funkcjonujące systemy identyfikacji są warunkiem wstępnym skutecznej kontroli BSE, zarówno w celu monitoringu jak i jej wyeliminowania". Eksperci unijni uważają, że "trzeba starannie zbadać sytuację w imporcie żywego bydła, gdyż od zeszłej jesieni kraje eksportujące je do UE muszą wydawać certyfikaty gwarantujące, że zwierzęta są zidentyfikowane i że można prześledzić ich pochodzenie". Wg autorów noty, większość kandydatów ma nadal problemy z oddzielaniem od mięsa tzw. materiałów ryzyka, zwłaszcza kręgosłupa, nawet jeżeli oficjalnie wprowadzili wymóg ich usuwania. Jeszcze większe trudności są z utylizacją odpadów zwierzęcych i z egzekwowaniem zakazu karmienia bydła paszami z mączką mięsno-kostną, zwłaszcza że w części z nich, w tym w Polsce, nie ma zakazu karmienia nimi innych gatunków zwierząt (świń i drobiu). "W Polsce, Estonii, na Łotwie, Litwie, Malcie w Bułgarii i Rumunii nie ma zakładów utylizacji odpadów spełniających wymogi UE lub też większość tych zakładów jest przestarzała. Co najmniej kilka z tych krajów będzie miało problemy ze spełnieniem tych wymogów do czasu przystąpienia do Unii" - czytamy w nocie. Poza tym w większości tych krajów pojawiłyby się dodatkowe problemy, gdyby Unia zdecydowała się na stałe zakazać stosowania białek zwierzęcych w paszach dla zwierząt hodowlanych - uważają specjaliści z unijnego Urzędu ds. Żywności i Weterynarii (FVO) w Dublinie, który koordynuje inspekcje przeprowadzane przez unijnych ekspertów od weterynarii. Rzeczniczka komisarza ds. ochrony zdrowia i konsumentów Beate Gminder powiedziała we wtorek PAP, że raport o Polsce ma charakter wstępny i zostanie opublikowany po uwzględnieniu polskich wyjaśnień do tej wstępnej wersji. "Wasz minister rolnictwa (Jarosław Kalinowski) zapewnił komisarza w poniedziałkowej rozmowie, że prześle odpowiedź w najbliższym czasie. Poinformował też, że od października wiele się zmieniło, więc czekamy z publikacją raportu o Polsce na polskie wyjaśnienia" - oświadczyła Gminder. |
Około 30 proc. sprzedawanej wołowiny pochodzi z szarej strefy Około 30 proc. sprzedawanej w Polsce wołowiny pochodzi z szarej strefy. Stwarza to dla konsumentów groźbę zarażenia się chorobą wściekłych krów - ocenia Polski Związek Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa. "Inspekcja Weterynaryjna, Sanitarna oraz Handlowa współdziałając z odpowiednimi organami odpowiedzialnymi za egzekwowanie prawa powinny wyeliminować działające w szarej strefie ubojnie bydła" - napisano w przesłanym PAP oświadczeniu. Bydło w takich ubojniach nie jest badane weterynaryjnie. Według związku, powinno się przyspieszyć prace nad systemem pełnej identyfikacji zwierząt (IACS). "Jedynym z najbardziej wiarygodnych czynników, który zapewnia zachowanie wszelkich procedur związanych z zabezpieczeniem konsumenta przed ryzykiem zakażenia się chorobą BSE, jest posiadanie przez zakład uprawnień eksportowych do krajów Unii Europejskiej" - uważają członkowie związku. Ich zdaniem wykrycie w Polsce choroby szalonych krów spowoduje dalsze zmniejszenie i tak już ograniczonego eksportu wołowiny. "Już pięć państw, w tym również nasz największy odbiorca - Rosja, wstrzymało import polskiej wołowiny" - napisano w oświadczeniu. Związek uważa również, że powinno się przywrócić powszechny obowiązek ubezpieczania zwierząt, dzięki któremu martwe zwierzęta byłyby utylizowane w zakładzie do tego przystosowanym. "Niezależnie od zasięgu obowiązkowych badań, koszty tych badań, wywołane koniecznością ochrony zdrowia ludzi i zwierząt, jak również utylizacja materiałów szczególnego i wysokiego ryzyka muszą być finansowane ze środków publicznych" - napisano w oświadczeniu. Pierwszy przypadek zakażenia BSE w kraju stwierdzono w Małopolsce u krowy, która trafiła do ubojni w Mochnaczce Wyżnej koło Krynicy (Małopolska). Potwierdziły to badania laboratoryjne wykonane 2 maja w Krakowie i 3 maja w Instytucie Weterynarii w Puławach. |
POLSKA AGENCJA PRASOWA 16. maja 2002r.Gutowski: zamknięcie granic przed polską wołowiną to odwetPodczas posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa Gutowski powiedział, że wyjaśniane są pewne wątpliwości dotyczące świadectwa pochodzenia chorej krowy. "Do tych świadectw każdy ma dostęp" - zaznaczył. Wiceminister poinformował, że będą zaostrzane przepisy dotyczące świadectw pochodzenia, po to, żeby ich wiarygodność nie budziła wątpliwości. Według Gutowskiego, od czasu wykrycia w Polsce przypadku BSE popyt na wołowinę zmniejszył się 5-6 razy. Członkowie komisji rolnictwa zażądali od ministerstwa przedstawienia dokładnych informacji na temat dochodzenia w sprawie chorej krowy oraz strategii ministerstwa dotyczącej działań na rzecz poprawy sytuacji na rynku wołowiny. Gutowski poinformował, że przedstawi sprawozdanie na ten temat podczas następnego posiedzenia Komisji Rolnictwa. Posłowie pytali wiceministra, czy krowa pochodziła zza naszej południowej granicy. Nie uzyskali jednak odpowiedzi na to pytanie. Gutowski powiedział, że import wołowiny w tym roku będzie niewielki, m.in. w wyniku spadku krajowego popytu. Zwiększy się natomiast jej eksport. Polski Związek Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa ocenia natomiast, że wykrycie w naszym kraju choroby BSE spowoduje dalsze zmniejszenie eksportu wołowiny. Komisja zajmowała się również propozycjami zmian w ustawie o zalesianiu gruntów rolnych. Posłowie dyskutowali nad możliwością zalesiania gruntów przez spółdzielnie rolnicze. Zdania na ten temat były podzielone nawet wśród członków SLD. Krowa zarażona BSE pochodziła z Rzepiennika Strzyżewskiego"Kod genetyczny wyizolowany z mózgu zarażonej krowy był zgodny z kodem genetycznym krowy zlokalizowanej w jednym z gospodarstw w Rzepienniku Strzyżewskim. Nie jest to gospodarstwo pana Michała Bajorka, lecz zupełnie innego rolnika" - zaznaczył rzecznik starosty tarnowskiego. Wcześniej wysuwane były sugestie, że chora krowa pochodziła z gospodarstwa Michała Bajorka. Rzecznik dodał, że oprócz matki zarażonej krowy odnaleziono także dwie inne sztuki bydła z nią spokrewnione. Są to jej siostry. Wszystkie trzy zwierzęta mają być uśpione, a ich mózgi przebadane pod kątem obecności prionów białkowych wywołujących BSE. W Polsce spada spożycie wołowiny po wykryciu BSE"Spadek ten można przewidywać w związku z tym, że już osiem państw w tym również nasz największy odbiorca Rosja, wstrzymały import polskiej wołowiny" - powiedział podczas środowej konferencji Stanisław Zięba, sekretarz generalny Związku. Na początku maja służby weterynaryjne wykryły w Małopolsce pierwszy w Polsce przypadek tzw. choroby szalonych krów (BSE). Związek ocenia, że po tym incydencie ceny wołowiny spadły o ok. 10 proc. "W Polsce groźniejsze jednak od BSE jest wieloletnie lekceważenie zasad ochrony konsumentów i ich bezpieczeństwa zdrowotnego" - powiedział Zięba. Jego zdaniem przyczynił się do tego brak wiarygodnego systemu rejestracji i identyfikacji zwierząt, a także fałszowanie dokumentów pochodzenia bydła i świadectw kontroli weterynaryjnej. "Tolerowane są także prymitywne, nielegalne ubojnie i handel mięsem niewiadomego pochodzenia na targowiskach i bazarach" - powiedział Zięba. Związek apeluje, aby konsumenci byli bardziej ostrożni przy zakupie mięsa i sprawdzali jego pochodzenie. "Jedyne bezpieczne mięso wołowe pochodzi z zakładów, które stosują wszystkie procedury profilaktyki BSE" - powiedział Zięba. Według niego nadzór Głównego Lekarza Weterynarii nad bazarami i targowiskami praktycznie nie istnieje. Negatywnym zjawiskiem jest również przemyt bydła, głównie ze Słowacji, skąd krowy są przepędzane przez tzw. zieloną granicę. Związek uważa, że ministerstwo rolnictwa powinno jak najszybciej wydać rozporządzenia wykonawcze do ustawy weterynaryjnej. Te rozporządzenia będą regulowały przetwórstwo i sprzedaż mięsa oraz jego produktów. Mięso i jego produkty muszą być oznakowane - z jakiej ubojni i jakiego zakładu pochodzą. Związek ocenia, że prawie 50 proc. zakładów mięsnych zarejestrowanych w Polsce zostało sklasyfikowanych w kategorii C, czyli ostatniej z możliwych grup przystosowania do warunków Unii Europejskiej. Obecnie w Polsce sprzedawana jest prawie wyłącznie krajowa wołowina. Import tego mięsa jest prawie równy zeru. Związek ocenia również, że Agencja Rynku Rolnego przedwcześnie zaangażowała
duże środki budżetowe i wprowadziła interwencyjny skup mięsa, a jednocześnie
nie zapewniła dopłat do eksportu.
|
Dwie osoby z możliwymi objawami choroby Creutzfeldta-JacobaW sobotę "Dziennik Łódzki-Wiadomości Dnia" podał, że w łódzkim szpitalu im. Biegańskiego przebywa 15-letnia dziewczyna z Poddębic, która jest podejrzewana o zakażenie chorobą Creutzfeldta-Jakoba. Według gazety, w piątek pacjentka przeszła badania w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Choroba Creutzfeldta-Jakoba może być powiązana z BSE, czyli chorobą szalonych krów. W Polsce pierwszy przypadek krowy zakażonej BSE wykryto na początku maja. Jak poinformował w sobotę PAP prof. Liberski z łódzkiej Akademii Medycznej, badane są dwie dziewczyny. Według niego, na razie nie można dokładnie ocenić na co chorują, bo objawy wielu chorób neurologicznych podobne są do objawów choroby Creutzfeldta-Jakoba. "Znam wiele takich przypadków. Dlatego, zanim nie przeprowadzi się szczegółowych badań, nie da się kategorycznie stwierdzić czy obie kobiety zakażone są C-J. Nie można jednak tego wykluczyć" - powiedział. Jednak jego zdaniem jest nieprawdopodobne, aby w obu tych przypadkach doszło do zakażenia chorobą Creutzfeldta-Jakoba. "Tym bardziej, że obie dziewczyny nigdy nie wyjeżdżały poza granicę naszego kraju. A przecież choroba Creutzfeldta-Jakoba rozwija się co najmniej 10 lat, a wtedy w Polsce nikt jeszcze o BSE nie słyszał" - mówił profesor Liberski. Zaznaczył, że z pełną oceną sytuacji trzeba będzie poczekać jeszcze kilka dni, do uzyskania wyników badań, z których część robiona jest w ośrodku referencyjnym Unii Europejskiej w Wiedniu. Polska Agencja Prasowa, 28. maja 2002r. Liberski: rodziny zabroniły informowania o zdrowiu pacjentekRodziny obu pacjentek nie wyraziły zgody na udzielanie informacji o stanie zdrowia nastolatek. "Ponieważ mają takie prawo, nie mogę podać żadnych wiadomości" - powiedział prof. Liberski, który jest specjalistą chorób prionowych. Dodał, że nie może podać nawet informacji o tym, kiedy będą znane wyniki badań. Zapytany przez PAP, czy zakaz udzielania informacji będzie obowiązywał również wówczas, gdyby u którejś z pacjentek stwierdzono odmianę chorobę Creutzfeldta-Jakoba, Liberski powiedział, że "wtedy lekarze będą rozważać, w jaki sposób poinformować opinię publiczną". Piętnastoletnia mieszkanka Poddębic trafiła do łódzkiego szpitala w kwietniu, siedemnastoletnia łodzianka - na początku maja. Początkowo u obu podejrzewano zapalenie mózgu, później nie wykluczano choroby Creutzfeldta-Jakoba. Jedno z badań przeprowadzone w zakładzie biologii AM w Łodzi nie wykazało obecności białka prionów; w ośrodku referencyjnym w Wiedniu badany jest płyn mózgowo-rdzeniowy chorych dziewczyn. Według prof. Liberskiego, wyniki przeprowadzonych w Łodzi badań oznaczają, że obie pacjentki prawdopodobnie nie są chore na odzwierzęcy wariant choroby Creutzfeldta-Jakoba. Przeprowadzane wcześniej przez łódzki sanepid badania wykluczyły u pacjentek odrę, opryszczkę i kleszczowe zapalenie mózgu.
Polska Agencja Prasowa, 3. czerwca 2002r. Z Wiednia dotarły wyniki badań pacjentek z podejrzeniem CJDBadania przeprowadzone zostały w ośrodku referencyjnym Unii Europejskiej w Wiedniu. "Badania nie dają jednoznacznej odpowiedzi, czy to jest sporadyczny wariant choroby Creutzfeldta-Jacoba, a więc uwarunkowany genetycznie. Myślę jednak, że to nie jest choroba CJD" - powiedział w piątek PAP szef Zakładu Biologii Molekularnej Akademii Medycznej, specjalista chorób prionowych prof. Paweł Liberski. Profesor nie chciał komentować wyników, ponieważ - jak stwierdził - "rodziny obu pacjentek nie wyraziły zgody na udzielanie informacji o stanie zdrowia nastolatek". Wcześniej w łódzkiej AM zbadano migdałki chorych dziewczyn. Badania nie wykazały obecności prionów, a to - według Liberskiego - wyklucza odzwierzęcy wariant choroby Creutzfeldta-Jakoba. Z kolei badania przeprowadzone w łódzkim sanepidzie wykluczyły u pacjentek odrę, opryszczkę i kleszczowe zapalenie mózgu. Piętnastoletnia mieszkanka Poddębic trafiła do łódzkiego szpitala w kwietniu, siedemnastoletnia łodzianka - na początku maja. Początkowo u obu podejrzewano zapalenie mózgu, później nie wykluczano choroby Creutzfeldta-Jakoba. Obie pacjentki nadal leżą w klinice chorób zakaźnych AM w Łodzi. Lekarze konsekwentnie odmawiają informacji na temat stanu zdrowia nastolatek. |
"ALERGIA" 2002, 4 (15) Zbigniew Hałat
|
CHOROBA CREUTZFELDTA - JAKOBA
INFORMACJE PODSTAWOWE
DANE LICZBOWE
i
KRYTERIA DIAGNOSTYCZNE
WARIANTU CHOROBY CREUTZFELDTA
- JAKOBA
WIĄZANEGO Z GĄBCZASTYM
ZWYRODNIENIEM MÓZGU BYDŁA
STANOWISKO STOWARZYSZENIA
OCHRONY ZDROWIA KONSUMENTÓW
Z DNIA 25. LISTOPADA
2000r.
W SPRAWIE WARIANTU
CHOROBY CREUTZFELDTA - JAKOBA
WIĄZANEGO Z GĄBCZASTYM
ZWYRODNIENIEM MÓZGU BYDŁA
- "CHOROBĄ WŚCIEKŁYCH
KRÓW"
ZARAŹLIWE GĄBCZASTE ZWYRODNIENIA
MÓZGU - LITERATURA
(..............................)
Alarm konsumencki
ALARM
KONSUMENCKI
![]() |
STOWARZYSZENIE
OCHRONY ZDROWIA KONSUMENTÓW |